Rozdział 27.

2K 115 16
                                    

Kiedy już zjawiliśmy się w naszej sypialni. Anastazja błyskawicznie uwolniła się z mych ramion i pobiegła do kwatery, gdzie przebywały dzieci.  Byłem tuż za nią, a gdy wpadliśmy do pokoju. – Oboje zbladliśmy . Widok był okropny, porozwalane łóżeczka, a dziewczynki tuliły się do siebie, siedząc na kanapie. Płakały. A Zara, ich opiekunka, leżała nieprzytomna na ziemi. An podbiegła do dziewczynek i przytuliła je. A ja zabrałem Zarę  stamtąd. Kiedy niosłem Zarę korytarzem do skrzydła medycznego, napotkałem Bernarda, elfiego ochroniarza i kazałem mu zebrać ludzi i iść do moich kwater, a konkretnie do dziecięcego pokoju.

Heila siostra Eili, wybiegła mi na spotkania jak tylko przekroczyłem próg skrzydła medycznego. Ułożyłem Zarę na wolnym posłaniu i wróciłem czym prędzej do żony i dziewczynek. Kiedy pojawiłem się na powrót w pokoju dziecięcym, wziąłem An i dziewczynki w ramiona i dodatkowo okryłem je skrzydłami, by poczuły się bezpieczne.

Jeśli za porwaniem Arioka stoi Arakiel , to może być już pewien ,że  jego dni są policzone.

Dorwę cię braciszku przysięgam.

 Nagle dobiegły mnie krzyki dochodzące z ogrodu. – Co się tam działo.- zainteresowało mnie to. Podszedłem do dziury w skale, skąd był widok na ogród. A centaur Gabriel, mój drugi dowódca próbował odebrać Arakielowi  mojego  syna , mojego syna.

Warknąłem wściekle i już miałem się tam zjawić, gdy nieoczekiwanie obok mnie pojawiła się Anastazja.

- Ty podły tchórzu -krzyknęła to odwrócił wtedy jego uwagę i Gabriel odebrał mu płaczące i wystraszone niemowlę. A ten tchórz uciekł.- Cholera.- Wziąłem An na ręce i podfrunąłem do miejsca , gdzie był Gabriel. Anastazja natychmiast  podbiegła do niego. Wzięła w ramiona Arioka i zaczęła go uspokajać.

Dorwę cię braciszku przysięgam.

Anastazja zaraz zrobiła to samo. Na szczęście przywiozła się na piersiach dużą chustą.

-  Lu co z nim - spojrzała przerażona na syna.

- Nic mu nie jest. Przestraszył się tylko.- Objął jego matkę i  pocałował najpierw małego  A potem An.

Wrócili do kwatery Zara doszła już do siebie. Bardzo ich przepraszam.

- To moja winna. Co zemnie za matka ,że naraża własne dzieci na taki stres - An także czuła się wina i wybucha płaczem. Starając się obejmować całą piątkę na raz. Kiedy z Zarą posadzili dzieci jak najbliżej ich matki.

Która obwiniała się za to że je zostawiła dla przygody. Obiecując  dzieciom ,że już nigdy ich nie zostawi.

On też czuł się winny ztego powodu. Ponieważ to on jest głową rodziny i powinien zadbać o ich bezpieczeństwo.

Przytulił An przeprosił i przysiągł ,że to już się nie powtórzy.

- Zaufaj mi An już do tego nie dopuszcza. Przysięgam, że uczynię z tej kwatery twierdzę ty i nasze dzieci będą tu bezpieczne.

-An spojrzał na niego zalaną łzami pięknej twarzy -ufam ci Lu jak nikomu innemu na świecie.

Na chylił się na nią i pocałował ją. Potem zrobił to samo z każdą córek i Ariokiem

An bardzo szybko doszła do siebie i stwierdziła ,że bardzo seksownie wygląda z dziećmi i koniecznie musiała mu zrobić zdjęcie.

- Podobało mi się na wyprawie -patrzała na niego siedział na przeciwko. Uwielbiał przebywać z swoją rodziną.

- Zwłaszcza seks w plenerze - uśmiechnął się

- O tak!-westchnęła rozmarzona do niego i pocałowała, ale zaraz z żalem stwierdziła, że nigdzie się nie ruszy bez dzieci i po głaskała Arioka po główce.

Miłość Lucyfera [ZAKOŃCZONE]Where stories live. Discover now