Rodziła 24.

2.3K 134 4
                                    

Właśnie mieliśmy kolejny postój w lesie. Poinformowałam Lu ,że idę na stronę za potrzebą. Towarzyszył mi Puszek i Eila- elfka.

Stanęła nie co dalej i czekała na mnie.

Kiedy załatwiłam potrzebę. Zmierzałam właśnie do miejsca , gdzie była Eila , gdy nagle za krzaków z drugiej strony wyłonił się Arakiel. Drgnęła wystraszona.

Puszek a właściwie wszystkie trzy jego głowy zaczęły szczerzyć kły i warczeć. A moja korona na głowie uwydatniła się i zaczęła opadać na mnie niewidzialna dla nikogo innego tarcza ochronna. Tylko ja mogłam ją zobaczyć i czuć.

To go skutecznie powstrzymało, by mnie nie zaatakować. Nadal jednak się go bałam po tym co mi zrobił.

- Lu! - zaczęłam krzyczeć. Nie zamierzałam tym razem ryzykować.

- Spokojnie nic ci nie zrobię. Chcę tylko wiedzieć co z Ariokiem - odezwał się spokojnie.- To w końcu mój syn.

- Ma się dobrze  - odpowiedziałam nie wiem czemu, ale w tej samej chwili pojawił się Lu.

Przylgnęłam do niego obejmując go w pasie. Objął mnie opiekuńczo ramieniem. A jego skrzydła otuliły mnie . Moja tarcza osłabła odrobinę.

- Mówiłem, że byś dał jej spokój - spojrzał na niego gniewie.

- Nie chciałem jej nic zrobić. -Zaczął się tłumaczyć ,że żałuję swojego zachowania i chciał wiedzieć co z małym. - Naprawdę An - ciągnął przybity.- Przecież w sumie nic ci nie zrobiłem i nie chciałem.- Ciągnął swój monolog, by wzbudzić we mnie litość.

- Akurat - mój mężczyzna mu nie wierzył i szczerze ja też. -Poza tym Arioleczek jest mój tak jak Anastazja i dziewczynki.

Ciągnął mój Lu i położył mi dłoń na biodrze i lekko ścisnął. Nie wiem czemu chciał zaznaczyć mnie jaką swoją własność, przecież byłam jego. Widziałam jak Arakiel na zmiankę o synu zaciska szczękę

Lu był coraz bardziej wkurzony.

Wiec nie wnikałam . Ja też miałam dość jego biadolenia, że nawet jeśli by chciał mi coś zrobić to ta głupia bestia mu nie pozwoli się do mnie zbliżyć.

Kto go wie, z wdzięczności objęłam Pusia za szyję i powiedziałam.

- Dobry pies.

Na co Puszek, a raczej wszystkie jego trzy głowy zaczęły mnie lizać. A ja na to zaczęła chichotać, bo mnie to łaskotało.

 Lucyfer uśmiechnął się na moje słowa a potem wciągnął dłoń.

Bez wahania ujęłam jego dłoń.

Mąż spojrzał na brata triumfalnie.

- Widzisz ufa mi nigdy nas nie rozdzielisz – krzyknął w stronę Arakiela i pocałował mnie zaborczo.

Byłam troszkę zdziwiona jego zachowaniem.

Zwłaszcza, że Lu potem zaciągnął mnie w krzaki.

Przycisnął brutalnie do drzewa i ściągnął mi spodnie.

Drażniąc moją kobiecości dłonią zaczął mię namiętnie całować, by potem we mnie wejść mocno i głęboko.

Miłość Lucyfera [ZAKOŃCZONE]Where stories live. Discover now