Rodziła 23

2.4K 122 9
                                    

*Lucyfer

- Nie chcę żądnych  krótkich sukienek, bo tam będą sami mężczyźni i masz zawsze trzymać się obok- instruował ją na dzień przed wyprawą.

Starał się przybrać ostry ton ,ale wcale go nie słuchała była tak podekscytowana i wydawała polecenia dotyczące ich dzieci.

-Słyszysz do cholery - zirytował się odrobinę. An jest bardzo ponętna, atrakcyjna i piękna, więc podoba się nie tylko tej gnidzie Arakielowi ,ale wielu innych między innymi centaurowi i był po prostu zazdrosny. Owszem kochał ją do szaleństwa, ale gdy tylko widział jakiegoś innego mężczyznę w pobliżu swej żony, który ślini się na jej widok i pewnie fantazjuje o niej w nocy, po prostu dostawał białej gorączki.

- Oj Lu nie jestem idiotką. Wiem co wypada a co nie - odparła jeszcze się obrazi. Ale nie pocałował go tylko w policzek, chyba nic nie zepsuje jej humoru.

- Ubiorę spodnie dawno nie chodziła w spodniach - odparła.

A kiedy zobaczył ją w tym obcisłym czarnym stroju miał ochotę walnąć sobie w czoło.

Wyglądała bardzo kusząco w obcisłym kombinezonie. Dał jednak temu spokój, bo An miała  wyrzuty sumienia spowodowane tym, że zostawia dzieci na tydzień. Nie lubiła gdy musiała je zostawiać, ale  chciala mu towarzyszyła w tej wyprawie. Faktycznie tyle razy ją zapewniał, że maleństwa są bezpieczne tutaj w królestwie oraz ,że są pod świetną opieką Zary i  innych elfickich niań,że w końcu uwierzyła.

Chodziło jej zapewne o Arakiela i tego ,że podczas ich nie obecności porwie syna. Widać było po niej , że to ją najbardziej trapi odkąd wyrwałem ją z jego niewoli.

- Spokojnie nie zrobi tego -odpowiedział An  spojrzała na niego zdziwiona pewnie zastanawiała się skąd ma tą pewność.

Wiedział, że to co chcę zrobić nie spodoba się jej.

Pomyślał o wszystkim i nawet poszła z nim elfa, która odbierała poród by An nie była sama wśród tylu mężczyzn. Dała jej czarodziejską kule przez którą miała pogląd na dzieci i wiedziała ,że nic im nie jest. Był też Puszek. Sam przydreptał na miejsce, gdzie szykowaliśmy się do marszu . Usiadł tuż za Anastazją, która akurat wpatrywała się w kulę. Na jej ślicznych ustach pojawił się szeroki uśmiech. Rozmawiałem akurat z Ikarem, bratem Rafaela i jego prawą rękę. Choć cały czas spoglądałem na moją żonę. Rafael został oddelegowany by zająć się nowymi rekrutami do wojska, jak i patrolowaniem granic.

Po kilku minutach podszedł do niej. Uśmiechnęła się na mój widok i powoli wstała i objęła go. A on w tym czasie, wzmocnił jej koronę i teraz nikt obcy o złych intencjach jej nie dotknie.

Wziął ją za dłoń i ruszyli kazał jej też być zawsze w zasięgu jego wzroku oraz by nigdzie się bez jego zgody sama nie oddalała, albo niech zabiera ze sobą Puszka.

Było ich dwudziestu kilku elfów, centaurów i krasnoludów i jeden druid ,minotaur, od którego An nie umiała oderwać oczu jak zwykle. Ale już przywykł do jej ciekawości, ponieważ nigdy nie widziała ich na żywo, ale zapewne słyszała w bajkach, o złych bestiach na dobranoc.

Ten zaś był onieśmielony jej zainteresowaniem było też z nimi kilku pomocników między innymi kucharz.

Po drodze dołączył do nich Arakiela, wolał mieć go na oku, zresztą w tej wyprawie był nie zbędny. An była przerażona, wtuliła się w niego, ale kazał jej sobie zaufać, że nie pozwoli zrobić jej krzywdy. Po za tym każdy z uczestników miał za zadanie pilnować swojej królowej i on zadbał by jego brat dostał nauczkę. Teraz był cieniem samego siebie.

Miłość Lucyfera [ZAKOŃCZONE]Where stories live. Discover now