Rozdział XIV [Targowanie się]

Начните с самого начала
                                    

– Tam było dziecko. Zostawiłeś mnie samą w środku miasta, a teraz... – Zamilkła, po czym z niedowierzaniem potrząsnęła głową. – O co tutaj chodzi? Bloodwell...

– Dobrze wam się rozmawiało, co?

Teraz już nie miała wątpliwości, że był na nią zły. Co więcej, wcale nie o to, że jak ostatnia kretynka pozwoliła się zranić, jak gdyby nigdy nic stając między dzieckiem a jego niedoszłym katem. W jakiś sposób przyniosło jej to ulgę, ale i tak słowa Shadowa zaczynały doprowadzać ją do szału. Coś przed nią ukrywał, chociaż to było oczywiste wcześniej. Z kolei teraz...

– Więc o to chodzi, tak? – Spojrzała na niego wyczekująco, chociaż tak naprawdę nie potrzebowała odpowiedzi. Widziała i słyszała dość, żeby rozumieć. – Powinnam brać na poważnie to, co mi powiedziała?

– Wydaje mi się, że już to robisz – stwierdził, ale tym razem jego głos zabrzmiał o wiele spokojniej. Próbował nad sobą zapanować, chociaż przychodziło mu to z wyraźnym trudem.

– Możliwe – przyznała. Mężczyzna zmrużył oczy, bynajmniej nie sprawiając wrażenia kogoś, kto zamierzał docenić szczerość. – Naprawdę cię to dziwi? Gdybyś był ze mną szczery... – zaczęła i urwała, bo Shadow uśmiechnął się drwiąco.

– Gdybym był szczery... – powtórzył, kiwając głową. – Więc co tutaj robisz, Angel? Dlaczego za mną poszłaś, skoro mi nie ufasz?

Oczywiście, że nie potrafiła mu odpowiedzieć na to pytanie. Po prostu stała, czując jak łzy cisnął jej się do oczu i bezskutecznie próbując zebrać myśli. Czuła, że powinna coś powiedzieć, ale głos uwiązł jej w gardle, przez co nie mogła wykrztusić z siebie nawet słowa. Z opóźnieniem uświadomiła sobie, że drży i to nie za sprawą panującego na zewnątrz chłodu, ale ze strachu przed tym, że jednak mógłby ją tutaj zostawić. Nie miała pojęcia, co zrobiłaby, gdyby nagle kazał jej odejść – ot tak ja zostawił, pozostawiając samą sobie.

Właśnie wtedy dotarło do niej, jak słaba w rzeczywistości była. Gdyby było inaczej, nie stałaby teraz przed Shadowem, trzęsąc się i nie będąc w stanie odpowiedzieć na wydawałoby się proste pytanie. Gdyby było inaczej...

– Mam... sobie pójść? – wykrztusiła w końcu.

Nie chciała o to pytać, ale to okazało się silniejsze od niej. Wpatrywała się w te szmaragdowe oczy i czuła się przy tym tak, jakby znów błądziła w ciemnościach, niezdolna znaleźć wyjścia. Shadow był niczym blask światła, który od pierwszej chwili ją do siebie przyciągał. Zupełnie jak zwodniczy płomień świecy, który z równym powodzeniem mógł wskazać jej drogę, co i nagle zgasnąć albo ją poparzyć.

Zamrugała kilkukrotnie, kiedy obraz zaczął rozmazywać jej się przed oczami. Nie chciała się przy nim popłakać, ale emocje coraz bardziej wymykały jej się spod kontroli. Niczego już nie była pewna, a jednak...

– To ja powinienem zapytać, czego chcesz – stwierdził cicho Shadow. Wzdrygnęła się, gdy bez jakiegokolwiek ostrzeżenia zrobił krok w jej stronę. – Powiedziałem ci na samym początku, że nie trzymam cię przy sobie. Skoro mi nie ufasz, dlaczego nie zostałaś z Bloodwell?

– Ufam – zaoponowała, chociaż oboje wiedzieli, że to było jednym wielkim kłamstwem.

Kąciki ust Shadowa drgnęły. Uśmiechnął się w nieco pobłażliwy, pozbawiony wesołości sposób. Mimo wszystko już nie sprawiał wrażenia rozeźlonego, ale po prostu smutnego. Kolejny raz wydawał się wiedzieć coś, czego ona co najwyżej mogła się domyślać i czego w gruncie rzeczy wcale nie chciała zrozumieć.

– Och, Angel... – westchnął, jak gdyby nigdy nic ujmując jej twarz w obie dłonie. – Moja Angel.

Nie dodał niczego więcej, w zamian biorąc ją za rękę. Kolejny raz poczuła się prawie jak dziecko, ale nie zaprotestowała, zwłaszcza że poprowadził ją za sobą. Zwolnił i chociaż miała wrażenie, że właśnie po raz kolejny raz wracała do punktu wyjścia, przyzwalając mu na dalsze kłamstwa, nie zamierzała z tym walczyć. Nie, skoro bała się tego, że w innym wypadku zostanie sama.

BLANK DREAMМесто, где живут истории. Откройте их для себя