Kylo Ren

423 36 3
                                    

Nie podniósł głowy drugi raz, gdy Keiter powiedział wprost, że Amineria jest jego siostrą. Kylo nie miał odwagi spojrzeć jej w twarz, chciał utrwalić w sobie obraz szczęścia w jej oczach i uczucie szczerego uścisku, gdy zobaczyła, że przeżył.

Okłamał ją poraz trzeci. Wiedział, że tego mu nie wybaczy. Zataił morderstwo, jej pochodzenie i to, że członkowie jej rodziny żyją i walczą po drugiej stronie barykady.

Czuł na sobie spojrzenie Rey, czuł jak pali go na plecach nienawiść i wyrzuty. Nie chciał tu być. Chciał uciec.

Ale gdzie?

Do Huxa, który nie wiadomo, czy przeżył? Do Meeliene? Do Nitreah?

Nie miał wyboru, musiał zrobić to, co trzeba. Dostać się do bazy i dalej prowadzić swoje imperium.

- Kylo! - usłyszał po chwili podniesiony głos Aminerii. Nie podniósł głowy, nic nie powiedział. Czekał. - Kylo, do jasnej cholery, spójrz na mnie! - krzyczała, ale nie ze złości, głos się jej łamał.

Podniósł brodę, spojrzał na nią.

- To prawda? - zapytała, wargi jej drżały.

Pokiwał głową i wytrzymał jej spojrzenie.

- Co jeszcze chcesz mi powiedzieć? Czego jeszcze będę się musiała dowiadywać, bo ty mnie oklamujesz? - powiedziała i odsunela się od niego.

- Ami - odezwał się Keiter cicho. - Chodź ze mną. Uciekniemy. Od wojny, od tego wszystkiego.

- Zwariowałeś? - zaśmiała się. - To, że jestem twoją siostrą, a ty tchórzem, nie znaczy, że też nim jestem. Wracam do bazy, bo wiem za co walczę. Tym razem nikomu nic nie zrobię, ale przysięgam - popatrzyła dookoła, na wszystkich po kolei. - Przysięgam, że z nastepnego spotkania nikt nie wyjdzie żywy. Już nie będzie nikogo, kto mógłby mnie okłamywać.

Odeszła w stronę statku, po drodze zgarniając robota.

- Nie znasz współrzędnych - powiedział Kylo, patrząc za nią.

- Nie są mi potrzebne - odparła.

- Raczej są - odważył się odpowiedzieć.

Amineria westchnela i odwróciła się. Zagryzła wargę i Kylo już wiedział, że dostanie jeszcze jedną, ostatnią szansę.

Czuł, że tę też zmarnuje, że znowu zawiedzie.

Przecież zawodzę wszystkich.

- Tylko dlatego, bo uratowałeś Nitreah - powiedziała i ruszyła dalej.

Kylo spojrzał na czarnoskórego chłopaka i przyjrzal mu się dokładniej.

- Kim jesteś? - zapytał.

- FN - 2187 - odparł niemal mechanicznym głosem.

- Dezerter - Kylo zacisnął pięść, gdy przypomniał sobie walkę na Starkillerze. Spojrzał na Rey.

- Nie jestem dezerterem, sir - odparł chłopak ze szczerym zdziwieniem w głosie.

- Kompletnie nie wie kim jestem - odezwała się nagle Rey. - Zapomniał o wszystkim. Nie wiem, co mu zrobiłeś, Ren, ale jeśli zaatakujesz mnie teraz, tym razem masz przewagę - Kylo przelotnie spojrzał na Keitera. - Nie, Ren, on też po ucieczce od was nie chce za mną stać.

- Rey, nie zaczynaj tej szopki - warknął wspomniany. - Chodzi o całą waszą głupią wojnę.

- Śmiało - dziewczyna mówiła dalej, a w tle odezwały się silniki statku. - Wreszcie możemy walczyć uczciwie. Jeden na jeden. Do końca.

Miała łzy w oczach. Nie miała już nic do stracenia, Kylo domyślał się, że Organa i Luke także musieli się od niej odwrócić. Czuł ciężar miecza w kieszeni, wiedział, że może ją teraz zniszczyć. Była słaba i samotna.

Może ona nie ma do kogo wracać, ale ja mam.

Bez słowa odwrócił się i odszedł. Zostawił ich samych sobie.

- Zabierz chociaż żołnierza, ej! - zawołał za nim Keiter.

- To wy wcielacie do armii zdrajców, nie my - odparł, nawet nie odwracając głowy. - Weźcie go sobie. Ja mogę go najwyżej zabić.

Amineria wyszła ze statku i czekała na Kylo kilka metrów przed maszyną. Chłopak minął ją i gdy zrobił pierwszy krok na rampę usłyszał jak dziewczyna przeładowuje blaster.

Odwrócił się tak szybko jak mógł i chciał złapać ją za ramię. Zrobiła dwa kroki w przód. Nie zdążył.

- Nie - powiedział tylko i biernie oglądał, jak dziewczyna idzie i oddaje szybkie trzy strzały.

W brzuch Rey.

W ramię Keitera.

W pierś FN - 2187.

- Amineria - powiedział i dobiegł do niej, gdy znowu przeładowywała broń. - Wystarczy, zostaw.

- Bronisz ich? - zapytała wściekle, podchodząc do rannych.

- Nie, ale miałaś ich zostawić, już leżą, chodź - próbował ją uspokoić.

- To nasi wrogowie, Kylo, kiedy zrobiłeś się taki miękki? - zaśmiała się, a w jej oczach błysnęły łzy. - Nie masz jaj, by ich zlikwidować, więc ja to zrobię.

Ren zauważył poruszenie i zorientował się, że Keiter powoli i z bólem, ale wyciąga swój blaster i przekłada go w nieuszkodzoną rękę.

- Chodź, nie zapominaj, że oni też mają broń - powiedział i złapał Aminerię mocno w pasie, siłą ją odciągając.

Padły pierwsze strzały, niecelne. Kylo błyskawicznie wyciągnął rękę, zatrzymał pociski i odrzucił się w stronę strzelającego.

- Wystarczy! - krzyknął i ściaśnił ucisk.

Amineria wyszarpnęła się i przystawiła blaster do jego piersi.

- Wystarczy?! Nie wystarczy! - odparła z ogromną złością. - Może to ciebie powinnam zastrzelić? Oni przynajmniej w coś wierzą i za to walczą. A ty? W co wierzysz? Myślałam, że w te głupie zasady Snoke'a, ale wszystkie złamałeś. Myślałam, że może bronisz prawdy, ale czekaj, ile razy zostałam oklamana? - udała że liczy na placach, a zza jej pleców padły kolejne strzały, które Kylo znowu zatrzymał. - Trzy razy, Ben! Trzy razy! Myślałam, że to Hux jest robotem, ale to on był lojany i cię po prostu krył. Nic nie jest ci drogie. Używasz magicznych sztuczek, żeby ukoić swój ból. Ja mogę to zrobić szybciej - przycisnęła blaster mocniej do jego torsu.

Kylo patrzył w jej ładne oczy, teraz pełne wściekłości. Po to umknął śmierci? Żeby teraz zginąć z rąk osoby, której ufał? Która była mu bliska?

- Wierzę w to samo co ty - odparł, bo nie było stać go na nic więcej.

- Tak? - zasmiala się szyderczo. - Nie wiem czemu, ale ci nie wierzę! Nie wierzę w żadne twoje słowo!

- Chcę balansu w galaktyce. Pokoju. Równości. Porządku.

- Więc puść te światełka - wskazała na nadal wiszące w powierzu pociski. - Prosto na tę trójkę za nami. Zabij ich.

- Obiecałaś nie robić im krzywdy - zaoponował. Pamiętał rozdarcie po zabiciu Hana. Wiedział, że jeśli ma zabić Rey, musi to zrobić uczciwie i w pojedynku. - Władają Mocą. Mogę z nimi stoczyć pojedynek.

- Zabij ich! To rozkaz! - wrzasnęła Amineria i w tym momencie Kylo miał już dość.

Puścił pociski, kierując je prosto w ziemię obok dziewczyny. Odskoczyła, zdzwiona, a wtedy Kylo wytrącił jej blaster i złapał go.

- Koniec przedstawienia - powiedział zimno. - Wracamy. Do twojego Huxa i do Meeliene i do Nitreah, która nie chciałaby widzieć żadnego z nas martwego. A oni i tak zginą, są tu sami. Otrząśnij się. Nie tylko ty jesteś okłamywana.

Nie spuścił z niej wzroku i widział, jak złość blednie. Zachowała dla siebie wszystkie uwagi i minęła go, idąc na statek. Odetchnął i ruszył za nią, czując, jak rozdarcie w jego duszy pogłębia się z każdą chwilą.

Zmieniona - Star WarsOù les histoires vivent. Découvrez maintenant