Amineria

874 68 4
                                    

Sokół Millenium wykonał skok w nadprzestrzeń.

Tchórze.

- Lądujemy - Amineria usłyszała w komunikatorze głos Rena. - Skywalker uciekł, nie ma sensu walczyć w powietrzu - w jego głosie brzmiał wysiłek, który musiał włożyć w naprawianie silnika.

- Zostaje zawsze Organa - odparła dziewczyna, lecąc nierówno z powodu uszkodzonego skrzydła. Wciąż strzelała,usiłując zlikwidować X-wingi Ruchu Oporu. - I Han - dodała ściszonym głosem po chwili.

Kylo nie odpowiedział, co wydało się Aminerii dziwne, ale nie miała czasu się zastanawiać, gdyż musiała jednocześnie panować nad maszyną i strzelać.

Widząc, że myśliwiec Rena zmierza ku ziemi, również wychyliła stery, zmieniając kierunek lotu. Jedną dłonią trzymała konsolę i naciskała przycisk strzału, drugą zaś trzymała kabel równowagi kursu, który był na pół przerwany i musiała utrzymywać go stale złączonym. Całe czoło pokrywał jej pot, a mięśnie rąk trzymane wciąż w napięciu, powoli zaczynały drżeć.

Gdy jej myśliwiec znalazł się tuż nad ziemią, puściła kabel i wylądowała tak szybko, by maszyna nie zdążyła znowu wpaść w rotację.

Statek zatrząsł się dość mocno, i wzniecając w powietrze tumany piachu i dymu i ryjąc w ziemi na metr, jednak był cały. Amineria szybko otworzyła drzwi i wyskoczyła, obawiając się wybuchu. Biegnąc w stronę bazy, spotkała Kylo.

- Skontaktowałem się z Huxem - powiedział, a jego głos nie zdradzał nawet drobnego zmęczenia zdenerwowania i dziewczyna zrozumiała sens noszenia maski z wokabulatorem. - Ma już plany budowy i całej obronu nowej bazy Ruchu Oporu, ale bez miejsca położenia, żadnych współrzędnych.

- No to mamy co robić - odparła Amineria z uśmiechem, uruchamiając miecz świetlny i rzucając się biegiem w stronę bazy. Usłyszała, że Kylo ruszył tuż za nią.

Biegli obok siebie, synchronicznie machając mieczami, broniąc się przed laserowymi pociskami.

Amineria jedną ręką walczyła mieczem, drugą zaś odpychała przeciwników, posługując się Mocą, to samo robił Ren. Coraz więcej wrogich żołnierzy było wokół nich, jednak żaden nie zdołał ich skrzywdzić.

Dziewczyna czuła potęgę Ciemnej Strony.

Dotarli do bazy, drzwi były dawno wyważone.

- Wiesz, gdzie mogą być? - zapytała Amineria, przebijając tors strażnika. - Potrzymaj - podała na chwilę miecz Renowi i zrzuciła ciążący jej płaszcz.

- Osobisty pokój Organy - odparł chłopak, oddając miecz właścicielce.

- Więc prowadź - powiedziała Amineria, puszczając Rena przodem.

- Myślisz, że uszkodziliśmy Skywalkera? - zapytał chłopak, zabijając kolejnego wroga, nim ten zdążył unieść blaster.

- Musieliśmy - odparła, odpychając dwóch mężczyzn Mocą tak, że powpadali na ściany, tracąc przytomność. - Wydawało mi się, że jego wieżyczka strzelnicza zaczęła płonąć, ale wtedy nie skoczyliby w nadprzestrzeń.

- Ważne, by był chociaż ranny - rzekł Ren, wskakując po schodach na piętro i po drodze rozcinając dwóch wrogów na połowy. - To zawsze w pewnym stopniu opóźni odrodzenie Akademii. To tutaj - pokazał białe drzwi na samym końcu korytarza.

- Nikt nie pilnuje? - zapytała Amineria, chwytając za klamkę.

- Pewnie nasi juz tu byli, ale nic nie znaleźli, bo nie mogli użyć Mocy - odparł Ren, a dziewczyna nagle wyczuła od niego jakąś słabość. - Wchodź - wskazał ręką na drzwi.

Zmieniona - Star WarsWhere stories live. Discover now