Kylo Ren

538 44 1
                                    

Usiadł ciężko na łóżko zasłane idealnie czarną pościelą, pod idealnie czarną ścianą.

Idealnie czarne.

Co ciekawe, ten kolor wcale go nie przybijał, ani nie pogłębiał jego negatywnych uczuć. Zawsze lubił ten kolor, bo dawał więcej możliwości. W czerni może się coś kryć. Na bieli widać wszystko, niczego nie można odkryć.

We własnej czerni zagłębił się już dawno.

Odkrywać innych nie miał zamiaru. Jednak mimowolnie zawikłał się w czerń i Huxa, i Aminerii.

I zaczynał się gubić.

Ukrył twarz w dłoniach.

Poprzedniej nocy znowu śniła mu się matka.

Uśmiechała się do niego, jakby znowu był małym, radosnym chłopcem włażącym na ramiona Chewbaccy.

Nie wiedział co zrobić, by odgonić to światło, które zaburzało mu myślenie. Jak miał cokolwiek z tym zrobić, skoro na każdym kroku widział Neri, która ciągnęła za sobą wspomnienia o Skywalkerze, o ojcu, o matce.

Wstał i zdjął ciężka szatę, zostając w samym t-shircie i spodniach. Tym razem usiadł pod ścianą. Chciał poczuć jej zimno.

Odchylił głowę w tył i zacisnął powieki.

Słabość.

Gdy otworzył oczy, jego wzrok padł na zniszczony, zaplamiony krwią miecz Aminerii. Pamiętał ten miecz lepiej, niż by tego pragnął.

To był miecz zrobiony przez Luke'a Skywalkera dla Leii. Gdy ta jednak odmówiła szkolenia, miecz przekazano jednej z najlepszych uczennic, Aminerii.

O Mocy, to był dla niej taki zaszczyt.

Jak Snoke przeciągnął ją na naszą stronę? Skąd ta krew?

Nagle jego komunikator zaświecił na czerwono, informując o przychodzącej wiadomości. Kylo wstał i włączył urządzenie.

Snoke? Czego on chce?

Odtworzył wiadomość.

- Zejdź do sali konferencyjnej - odezwał się syczącym głosem Snoke z niebieskawego hologramu.

- Ależ wodzu - Kylo delikatnie schylił głowę. - Miałeś przybyć dopiero o świcie.

- Jestem wcześniej - odparł Snoke. - Muszę z tobą porozmawiać. Wyczuwam... światło.

- Nie - Kylo przełknął ślinę, w duchu błagając, by Wódz tego nie zauważył. - Z każdym przebłyskiem walczę.

Hologram zniknął.

Chłopak zarzucił na siebie szatę. Maskę wziął w rękę.

Wyszedł z komnaty i skierował się w stronę windy.

Do sali dotarł po kilku minutach. Założył maskę przed drzwiami. Wszedł. Snoke siedział znowu na tym samym fotelu co zawsze.

- Kylo Ren - zaczął, a chłopak przyklęknął. - Czuję w tobie konflikt. Znam sposób, by go rozwiązać. - Kylo się nie odzywał. Czekał. - Amineria nie jest przypadkową Jedi. Ma w sobie większe pokłady siły, niż jesteś w stanie sobie wyobrazić. Ale trzeba je wyzwolić... Gniewem.

O nie.

- Tak, musisz ją wściec tak bardzo, by pokazała co potrafi... Musi być bardzo, naprawdę bardzo zła. A wiesz co może ją rozwścieczyć? Kłamstwo osoby, której zaczęła powoli ufać - Kylo poczuł delikatny ścisk w brzuchu. - Gdyby się okazało, że jej współpracownik kłamał, mówiąc o sobie... gdyby się okazało, że to  o n  zabił jej jedyne dobre wspomnienia... Tak, mój uczniu. Musi poczuć  ś w i e ż ą  nienawiść.

Czemu wszyscy tego ode mnie chcą?!

Kylo usilnie blokował w umyśle wszystkie emocje, które próbowały w nim przemówić. Nie mógł jej tego zrobić, wiedział, że nie może.

- Wasza wzajemna nienawiść będzie waszym paliwem napędowym, otworzy wreszcie przed wami ścieżki Ciemnej Strony!  - głos Snoke'a rozniósł się echem. - Jutro przybędzie mój oddział przyboczny, gdy rozprawi się z handlarzami części. Przy nim będziemy mogli naprawdę rozpocząć nowe szkolenie. Możesz już iść - Wódz suchą, pobliźnioną dłonią wskazał drzwi. - Przygotuj się.

Kylo skinął głową i wyszedł.

Idąc powoli korytarzem, zauważył na przeciwległym końcu sylwetkę Huxa. Kylo nawet z tej odległości zauważył, jak generał drgnął na jego widok. Gdy już zblizyli się do siebie, Hux przystanął, a Kylo prawie otworzył usta ze zdziwienia, widząc cień uśmiechu na ustach generała i kilka kosmyków rudych włosów, które odchyliły się w niewłaściwą stronę.

- Byłem u... - zaczął, ale Ren przerwał mu machnięciem ręki.

- Nie musisz mi się tłumaczyć - powiedział, nawet nie tak szorstko, czym zadziwił sam siebie.

- Tak, ale byłem u Aminerii i Meeliene, Amineria dostała od Wodza informacje i rozkazy, których ja nie otrzymałem.

- O treści? - zapytał Ren, nie rozumiejąc do czego generał dąży.

- Kiedy się pojawia Snoke i że przywozi ze sobą cień Vadera - wyjaśnił rudy, a Kylo zmrużył oczy.

- Co? - powiedział krótko, z dezorientacją. - Widziałem się z nim właśnie, mówił, że gwardia przybędzie jutro, ale wydawało mi się, że mówił o tych, no... samurajach - Ren zaczynał rozumieć.

Chce doprowadzić do rozłamu jeszcze zanim zaczniemy jakkolwiek się dogadywać. Zacisnął pięść. Nie wiedział, czy powinno go to satysfakcjonować, czy martwić.

- Snoke jest już tutaj? - niemal krzyknął Hux. - Nikt z moich ludzi nie powiadomił mnie o pojawieniu się na radarze jakiegokolwiek obiektu!

Aaaaaa!

Kylo wiedział, że jego wściekłość jest dokładnie tym, czego oczekuje Wódz, ale nie mógł tego znieść. Przecież jest mistrzem. Mistrzem! Ukończył szkolenie, dostał pod opiekę uczniów, dlaczego ktoś próbuje kierować nawet jego reakcjami i emocjami?!

- Dobra, rudy - odezwał się i udało mu się mówić spokojnie, choć miał szczerą ochotę rzucić generałem o ścianę. - Może to tylko jakieś nieporozumienie, błąd w systemie, albo któryś z twoich oficerów zaspał, co by mnie, swoją drogą, nie zdziwiło, w końcu twój człowiek.

- Możesz przestać podważać mój autorytet?

- Twoje co?

Hux uniósł rękę, ale przypniawszy sobie sytuację sprzed nie tak dawna, opanował się.

- Robimy dokładnie to, czego on chce - zaśmiał się, strząsając z marynarki niewidoczny pyłek.

- Tak powinno być, to nasz dowódca - odparł Kylo.

- Nie żebym nie czerpał przyjemności z kłótni z tobą, nie mówiąc o tym, jak udało mi się ci przyłożyć, ale to - Hux gestem objął cały budynek. - Jest za wiele. Chcę tak samo jak Wódz zagnieść Ruch Oporu na pył i przejąć kontrolę nad galaktyką. Nienawidzę ich wszystkich w takim samym stopniu. Ale kontrolowanie moich emocji? To chore.

W tym momencie Hux widocznie zorientował się, że zbytnio zszedł z tonu. Wyprostował się i zasalutował, po czym zaczął odchodzić.

Ktoś mi podmienił generała.

- Generale - powiedział, patrząc za Huxem. Ten odwrócił się, zdziwiony. - Ma pan rację - dodał i odszedł.

Mógł wyczuć zdziwienie rudego.

Zresztą bardzo uzasadnione zdziwienie.

Kylo przechodząc obok drzwi pokoju Aminerii, zatrzymał się. Ściany były dźwiękoszczelne, ale wiedział, że siedzi w środku z Meeliene, że się śmieją, może nawet zwyczajnie plotkują o Huxie, który dopiero co wyszedł.

Ren podniósł rękę i już miał pukać, tęskniąc za normalnością, jednak opanował się w porę. Opuścił ramię i zacisnął pięść.

Nie. Do niczego ci się to nie przyda, wręcz przeciwnie, zniszczy cię.

Odszedł.

______________________________________
happy new year sweeties !

Zmieniona - Star WarsWhere stories live. Discover now