Rey

305 25 2
                                    

- Dlaczego o to pytasz? - zapytała drżącym głosem, nie spuszczając wzroku. Choć pod powiekami gromadziły jej się łzy, patrzyła na nieznajomą twarz Finna. Czemu chce wiedzieć gdzie jest Luke?

- Gdzie on jest - powtórzył i przyłożył blaster do jej czoła.

- Finn - powiedziała miękko. - Finn, to ja, Rey, pamiętasz?

- Gdzie jest Skywalker?! - warknął i mocniej przycisnal lufę do jej ciała. - Mów, albo zginiesz.

- Finn - szepnęła i zamknęła oczy. Skupiła się tak bardzo, jak tylko pozwoliły jej na to jej rozchwiane uczucia. I skierowała w niego strumień Mocy, który uderzył go tak mocno, że odleciał i zderzył się ze ścianą.

Upadł, straciwszy przytomność.

A ona osunęła się na kolana, patrząc pustym wzrokiem w ciało przyjaciela, którego widocznie straciła.

- Rey, na litość Mocy, co się dzieje? - usłyszała za sobą głos Luke'a. Wziął gwałtownie głęboki oddech, gdy zobaczył Finna leżącego pod ścianą.

- Chciał wiedzieć, gdzie jesteś - powiedziała sucho, jakby była wyprana z emocji. Tak się czuła. Znowu była sama. Całkowicie sama. - Zapytał o to kilka razy, groził, że mnie zabije. Więc go obezwładniłam. Żyje. Choć może byłoby lepiej, gdyby umarł?

- Czemu mu po prostu nie powiedziałaś gdzie jestem? - zapytał Skywalker, podchodząc do ciała.

- Nie jest sobą. Skoro był gotowy zabić mnie, czemu nie ciebie? - odparła, powoli wstając. - Kto by mi został, gdybyś zginął jeszcze ty?

Luke odwrócił się gwałtownie i spojrzał w bladą, zrezygnowaną twarz Rey. Musiał dojrzeć ten strach i samotność, które udawało jej się chować przez długie miesiące, ale teraz nie dała rady.

- Rey, moje dziecko - powiedział mężczyzna i szybko podszedł do dziewczyny. Wyciągnął ramiona, by ją przytulić, ale odsunęła się.

- Nie - powiedziała, ledwo słyszalnie i odeszła, słysząc w głowie słowa, które padły podczas ich licznych kłótni. Widząc obrazy, które zobaczyła podczas wizji Cienia Vadera.

Zagryzła wargę i ruszyła przed siebie, wiedząc, że ta cała chwiejność i niepewność są tylko wpływem Ciemnej Strony.

A może nie?

Wizje wizjami, ale Poe i Keitera straciła naprawdę. Przecież Leia naprawdę nie zwracała na nią uwagi. Finn rzeczywiście nie był sobą, a dla Luke'a przestała przedstawiać jakąkolwiek wartość.

I nagle Organa przebiegła przed jej oczami.

Leia przecież nigdy nie biega.

Spojrzała za postacią i zobaczyła.

Statek lądujący łagodnie na polu.

Myśliwiec TIE.

Rey w panice włączyła miecz świetlny i biegiem rzuciła się w stronę Leii i stanęła przed nią, gotowa osłaniać ją w przypadku ataku.

Wejście otworzyło się i wyszły z niego dwie, żałośnie wyglądające, chude i ranne postacie.

Poe. Keiter i Poe.

Ciepło ogarnęło całe ciało Rey, wypełniając ją szczęściem i ogromną, niewypowiedzianą ulgą.

Jednak zanim zdążyła się ruszyć, Leia wyszła zza jej pleców, a Poe podbiegł do niej i objął ją tak, jak tylko syn mógłby objąć matkę.

Rey serce ścisnęło się na ten widok, ale kątem oka widziała nadal Keitera powoli i niepewnie schodzącego na trawę. Podeszła do niego, uśmiechając się. On jednak jedynie pokiwał przecząco głową, krzywo się uśmiechając, tak jak najbardziej lubiła. I odszedł, z rękami w kieszeniach i spuszczoną głową.

Odwróciła się za nim, nie wiedząc co znowu zrobiła źle.

Kiedy go zaniedbałam?

Poe wyjął z kieszeni mały dysk i przekazał Leii. Ta wzięła go, uśmiechnęła się i odeszła szybkim krokiem w stronę centrum dowodzenia.

Chłopak wtedy zobaczył Rey i uśmiechnął się wesoło, po czym podbiegł do niej, lekko utykając.

- Podobno zdobyliście generatory - powiedział, zaczesując palcami jej włosy za ucho.

- Tak, udało nam się - odparła, a w jej głosie nadal brzmiała nuta smutku. - Dzięki tobie, wam. Uratowaliście nas.

- Oj, nie ma problemu - zaśmiał się Poe, odchylając głowę w tył. Jednak od razu spoważniał. - Co jest?

- Nie, nic - Rey próbowała bagatelizować, ale chłopak nie dawał za wygraną, unosząc jedną brew. - Finn się obudził, ale... nie jest sobą - powiedziała wreszcie.

- Jak to nie jest sobą?

- Chciał wiedzieć, gdzie jest Luke. Kiedy odmówiłam... chciał mnie zabić - wyjaśniła, łamiącym się głosem.

- Nie zrobiłby tego.

- Zrobiłby - Rey ponownie musiała zagryźć wargę, by się nie rozkleić.

- Gdzie jest Luke? Co z nim? Czemu nie romawiasz z Leią? - zadawał kolejne pytania, ale dziewczyna nie mogła odpowiadać tak, by nie pociekły łzy. Poe szybko przesunął wzrokiem po jej twarzy i zrozumiał. Bez zbędnych słów po prostu przyciągnął ją do siebie i przytulił tak mocno, jak tylko mógł.

Wtedy nie wytrzymała i rozpłakała się, chwytając za materiał koszuli Poe. Chłopak, zdezorientowany, wplątał dłoń w jej włosy i oparł brodę na jej głowie.

Chciała czuć się bezpieczna, ale uczucie samotności i druzgocąca świadomość straty kilku kolejnych ludzi nie opuszczały jej. Była wdzięczna Poe, że jest przy niej. Uwielbiała go, ale nie mógł jej zastąpić...

Ojca. Nie zastąpi ani Hana, ani Luke'a ani Leii.

Była na siebie wściekła, że nadal, mimo wszystko, szuka kogoś, kto zastąpi jej rodziców. Nie chciała tego, nie chciała już czuć tej pustki.

Szloch wstrząsnął jej ciałem i Poe przytulił ją mocniej.

- Csiii, Rey - powiedział miękko. - Jest okej. Okej.

Po kolejnych kilku minutach wyprostowała się i wytarła oczy rękawem. Popatrzyła na komandora.

- Przepraszam - powiedziała i uśmiechnęła się krzywo.

Pochylił się i pocałował ją w czoło.

- Jest okej.

Zmieniona - Star WarsWhere stories live. Discover now