Rey

1.2K 85 3
                                    

Siedziała na krześle, bardzo wygodnym, tak swoją drogą.

Siedziała na bardzo wygodnym krześle w małej sali obrad. Z jej prawem strony siedział niedbale oparty Keiter i bardzo uważnie oglądał swoją dziurę w rękawie. Rey spojrzała na niego ukosem. Zauważył to i uśmiechnął się delikatnie. Dziewczyna przewróciła oczami i z powrotem zaczęła patrzeć na wzór na ścianie za Leią Organą.

Zielony, nieco egzotyczny wzór przypominał połączenie palmy i jakiegoś dzikiego zwierzęcia, którego rogi wyrastały akurat nad głową stojącej przed nim przywódczyni Ruchu Oporu.

Rey omało nie parsknęła śmiechem, gdy wyobraziła sobie, jak zabawnie wyglądałaby Leia Organa, gdyby z jej bujnych, siwych włosów wyrastały dwa piękne, zielone rogi, wijące się finezyjnie we wszystkie strony.

Mogła zastanawiać się nad tak absurdalnymi sprawami, bo wszyscy i tak doskonale wiedzieli, że nie będzie ich słuchała. Wiedziała to Organa, wiedziało to dwóch identycznych, wymuskanych blond oficerów, wiedział to szeregowy z pryszczem na czole pilnujący drzwi, wiedziała to sierżant o wyglądzie starej panny, wiedziała to także młoda pilot, a nawet Keiter to wiedział. Wiedzieli wszyscy, bo oczywistym było, że Rey naprawdę nie obchodzą ich powody, chciała tylko usłyszeć, czego od niej chcą.

Ale musieli wypowiedzieć te wszystkie bzdury. Protokoły, raporty, precedury, bla, bla, bla.

Czy właśnie stwierdziłam, że jestem typem anarchistki? zadała sobie pytanie Rey, ciesząc się, że ma nowy temat do rozmyślań.

Nie chciałabym tego wszystkiego, centralizacji władzy, podporządkowania i stopni wojskowych. To już anarchia, czy może...

- Miecz mojego ojca wezwał ciebie, Rey. I dlatego to właśnie ty polecisz na tę zapomnianą planetę i odnajdziesz generała Luke'a Skywalkera, rozumiesz?

- Ona nie przyjmuje tego do siebie, pani dowódco - odpowiedział lekko roztargnionym tonem Keiter, zanim Rey zdążyła się ocknąć. - To dlatego, że długo była potępiana. No i została porzucona. Podłoże...

- Psychologiczne - westchnęła Organa. - Tak, wiem, Keiter, wszystko ma podłoże psychologiczne.

Rey spojrzała ze zdzwieniem zarówno na kobietę, jak u chłopaka. Podłoże psychologiczne? Kiedy sprawy zeszły na ten temat? A ona nawet nie zauważyła?

Szybko mnie stąd wyrzucą, jeśli będę tak skupiona na każdym z zebrań.

- Ale to ma znaczenie, pani... - zaczął ponownie Keiter, podnosząc się z krzesła.

- Nie - Organa odgrodziła się od chłopaka dłonią. - A przynajmniej nie teraz. Złóż kolejny wniosek o oddział psychologii wojskowej w bazie, jeśli chcesz, ale nie wywlekaj tego teraz, dobrze?

Aha...?

- Rey - przywódczyni zwróciła się bezpośrednio do dziewczyny, a Keiter, zrezygnowany, opadł na krzesło. - Polecisz odszukać mojego brata. Ciebie wezwał ten miecz. Jeśli nie chcesz tego robić dla mnie, zrób to dla legendy, którą są Jedi, dla młodych osób, którym Luke odnowi Akademię i dla nagrody. Dobrze?

- Nagrody? - dziewczyna powtórzyła najbardziej interesujące słowo z całej wypowiedzi Organy.

- Tak - westchnęła kobieta. - Dostaniesz za to dwadzieścia tysięcy.

Tyle kasy... mogłabym uciec i żyć w każdym układzie, który bym wybrała.

Mogłabym wreszcie zacząć szukać rodziców.

- Zrobię to - odwiedzała niemal odrazu. - Ale pod pewnymi warunkami.

- Niech będzie - Leia przewróciła oczami, ale nie mogła się nie zgodzić. Wiedziała, że tylko Rey może odnaleźć Luke'a. - Jakie to warunki?

Zmieniona - Star WarsOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz