Rey

2K 87 9
                                    

Rey wysiadła z Sokoła Millenium. Czuła, że nadal drży, a policzki ma mokre. Usłyszała, jak za nią wychodzi Chewbacca i medycy z noszami, na których leżał Finn. Zrobiła kilka kroków i stanęła na trawie. Wzięła głęboki wdech. Znowu czyste powietrze, znowu trawa, woda i niebieskie niebo. To tak bardzo kontrastowało z tym, co znała, z wszechobecnym piaskiem, unoszącym się w powietrzu pyłem i brudnoszarą barwą nieba. Tutaj, na Takodanie, było tak nieprawdopodobnie pięknie.

Zdziwiła się, że wciąż potrafi to dostrzegać, po tym wszystkim, co przeżyła.

Wzdrygnęła się, słysząc nagle przeciągły ryk Wookie'go. Znała trochę język tej rasy i teraz wyraźnie słyszała żałobę i ogromny ból. Podążyła wzrokiem za Chewie'm i zobaczyła stojącą nieopodal Leię Organę Solo. Przywódczyni Ruchu Oporu, mimo lat nadal wyglądała dostojnie i po królewsku, emanowała siłą i... Mocą. Rey zdziwiła się, że to poczuła.

Rozejrzała się. Wokół niej biegali ludzie, rozmawiali, krzyczeli, śmiali się i wciąż sprawdzali coś w hologramowych dokumentach. Jedni ubrani byli w kombinezony lotnicze, inni w mundury, jeszcze inni w zwyczajne ubrania. Gdzieś popiskiwał robot astromechaniczny pracujący przy X-wingu, z którego unosiła się strużka dymu.

Rey z tych wszystkich obserwacji wyłuskała jedną, ale ważną informację - aktualnie nikt nie zwracał na nią uwagi. Obejrzała się przez ramię. Sokół Millenium stojący za nią wydawał się pusty. Zaczęła szybko myśleć - mogłaby teraz wejść na pokład, odpalić silniki i odlecieć. Zanim ktokolwiek by to zauważył, włączyłaby prędkość nadświetlną i nie byłoby szans na odnalezienie jej.

Zastanowiła się, ile czasu zajęłoby jej ustawienie kursu na Jakku, biorąc pod uwagę fakt, że nie potrafiła wprowadzać współrzędnych na Sokole.

Ale... czy na pewno chciała wracać na Jakku? Tam już nic nie zostawiła. Jej rodzina nie wróci, jej dom został zniszczony, a dodatkowo jest teraz poszukiwana przez Nowy Porządek.

A tutaj, wśród ludzi z Ruchu Oporu, znalazła mentora, osobę, która była dla niej jak ojciec. Tak, ostatecznie Han Solo zginął, ale Rey nadal miała wrażenie, że jest gdzieś obok niej. Zacisnęła pięści, gdy znowu w myślach ujrzała jego bezwładne ciało spadające w otchłań.

Znalazła też przyjaciela. Po raz pierwszy, od kiedy pamiętała, wreszcie ktoś o nią dbał. Nie mogła zostawić Finn'a, nie chciała, by po przebudzeniu dowiedział się, że ona uciekła, jak tchórz.

Zacisnęła zęby.

Być może postępuję wbrew sobie, ale nie mogę tu zostać. Muszę wrócić.

Zagłuszając własne, wewnętrzne protesty, szybko się odwróciła i pewnym krokiem, nie rozglądając się na boki, weszła na pokład Sokoła Millenium.

Podążyła głównym korytarzem i dotarła do kokpitu. Uruchomiła panele sterowania i pomieszczenie rozbłysło różnokolorowymi światłami. Rey zerknęła na ekran po swojej prawej stronie, by sprawdzić, co zostało uszkodzone. Skrzywiła się, widząc usterki w układzie polaryzacji, chłodzenia i przepalenie spojenia jednego z silników. Przeciągnęła ręką po włosach, zastanawiając się, czym powinna zająć się w pierwszej kolejności. Po chwili zdecydowała się na silnik, gdyż z pozostałymi problemami mogła odlecieć i ewentualnie naprawić je w nadprzestrzeni.

Schyliła się i spod siedzenia wyciągnęła kilka narzędzi, po czym wyłączyła silnik i wstała. Szybkim krokiem, niemal biegiem zaczęła przemieszczać się w stronę uszkodzonego elementu.

Nagle poczuła, że w coś uderza odskoczyła gwałtownie do tyłu. Gdy podniosła wzrok zobaczyła kilka lat starszego od siebie mężczyznę z ciemnymi włosami, niebieskimi oczami i kpiącym, ale miłym uśmiechem. Miał na sobie spodnie w wojskowy wzór, luźną białą koszulkę i skórzaną kurtkę. Stał oparty ręką o ścianę ze skrzyżowanymi nogami.

- Co ty tu robisz? - zapytał lekko.

- Mogłabym zapytać o to samo - odpowiedziała mu ostro.

- Mogłabyś - roześmiał się mężczyzna. - Ale sam ci powiem. Pilnuję Sokoła. A ty?

- Naprawiam Sokoła - powiedziała Rey pewnie, pokazując narzędzia. Zgromiła mężczyznę wzrokiem i wyminęła go.

- Jestem Keiter! - zawołał za nią. - Keiter Sepry! - dodał, ale zignorowała go. - Ej no, odwróciłabyś się chociaż!

- Spieszę się - warknęła, oglądając się na niego. - Spojenia silnika są przepalone.

- I ty - wskazał na nią palcem. - Miałabyś to naprawić?

- Wątpisz? - zapytała, zakładając ręce na piersi.

- Myślałem, że potrafisz tylko walczyć na miecze świetlne, wybacz - podniósł ręce w geście kapitulacji.

Rey zamilkła, zdzwiona, że osoba, którą widzi pierwszy raz, wie, kim jest. Drgnęła ledwo zauważalnie, gdy uświadomiła sobie, że Keiter, kimkolwiek był, może chcieć powstrzymać ją od ucieczki.

- Skąd wiesz, kim jestem? - zapytała ostrożnie, robiąc krok w przód.

- No proszę cię - Keiter parsknął śmiechem. - Wszyscy trąbią o tajemniczej sierocie, która ucieka z więzienia na Starkillerze i pokonuje Kylo Rena. Jesteś Rey i rozpozna cię tu każdy.

Przełknęła ślinę, słysząc te słowa. Już miała zacząć panikować, kiedy przypomniała sobie.

Mam w sobie Moc, pomyślała, mogę sprawić, by zrobił to, czego oczekuję.

Odetchnęła i podeszła do Keiter'a.

- Odwrócisz się i pójdziesz do kokpitu - powiedziała powoli, patrząc mężczyźnie prosto w oczy.

- Nie, nie, nie - odskoczył od Rey, zasłaniając się dłońmi. - Wiem trochę o Jedi i umiem się przed tym bronić. Zresztą, ostrzegali mnie przed tym.

- Ostrzegali? Kto? - dziewczyna ponownie poczuła niepokój. Czyżby i tutaj czekało na nią niebezpieczeństwo? Czy i tutaj nie powinna czuć się bezpiecznie?

- No Organa Solo - rzucił Keiter i wzruszył ramionami. - Mówiła, że możesz grzebać mi w głowie, próbować walczyć mieczem i takie tam. A, no i że możesz próbować ukraść ten statek. O, czekaj - udał zaskoczonego. - Przecież właśnie dlatego tu jestem.

- Kazali ci mnie pilnować? - Rey spięła się jeszcze bardziej. Znowu czuła się więziona.

- Jestem na tyle dobry, że ledwo rozwaliłem bazę bojową, a już dają mi pod opiekę najważniejszą osobę w bazie - uśmiechnął się rozbrajająco.

- Nie jestem najważniejsza - powiedziała cicho dziewczyna, zaczynając intensywnie myśleć nad sensem słów mężczyzny. Przestała cokolwiek rozumieć.

- No cóż, to w końcu ty masz odnaleźć Skywalkera, nie? - powiedział i oparł się niedbale o ścianę.

Rey zaniemówiła. Nie słyszała nic o jej rzekomej misji. Spojrzała na swoje ręce, w których trzymała narzędzia. Była tylko sierotą. Jedyne co umiała, to uczyć się obcych języków, zbierać złom i majsterkować przy statkach. Nie nadawała się do niczego więcej. Nie mogła szukać najlepszego Jedi wszechczasów.

- Jeszcze nikt o tym ci nie powiedział, co? - roześmiał się Keiter. - Wszystkiego się dowiesz. Ale żeby się dowiedzieć, musisz zostać na Takodanie. Na Jakku to nie wypali.

- Nie wierzę ci - Rey zacisnęła zęby i pięści. - Nawet cię nie znam.

- Och, to kwestia czasu - mężczyzna zbliżył się i gestem zaprosił do wyjścia ze statku. - Widziałem, że twój przyjaciel opuścił ten statek na antygrawitacyjnych noszach. Możemy iść go odwiedzić.

Dziewczyna nadal patrzyła Keitera nieufnie. Widziała tego człowieka pierwszy raz, nigdy o nim nie słyszała. A jednak coś kazało jej mu zaufać. Czuła to jako delikatną nić, prowadzącą prosto do tego chłopaka.

Znowu Moc, pomyślała Rey, prowadzi mnie do Keitera. On też ją w sobie ma, w nim też jest silna.

Przygryzła wargę i spojrzała przelotnie na ścianę, po czym utkwiła wzrok w stojącym przed nią chłopaku.

- Jeśli mówisz prawdę... - zaczęła, uśmiechając się tak szeroko, jak tylko mogła. - To możemy iść.

Zmieniona - Star WarsOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz