Dziewiętnasty.

1.1K 81 6
                                    

D E B B I E

- Dobra - stwierdził nagle Lee, który, wychyliwszy się nieco za barierkę, odwrócił się z powrotem i podszedł do mnie. - Już rozumiem, o co tyle szumu. Widok jest naprawdę świetny. - Uśmiechnął się do mnie promiennie, przez co jego skośne oczy zmrużyły się uroczo, a w ich kącikach pojawiły się zmarszczki. Lee usiadł na leżaku obok i wygrzebał ze swojej siatki kurczaka z ryżem. - Nie dziwię się, że Harry dał ci się wywlec na dach.

- Tak naprawdę to już tu był, gdy przyszłam - sprostowałam, grzebiąc we własnym pudełku, aby chwycić ostatni kawałek kurczaka. Szybko wpakowałam go sobie do buzi i zaczęłam powoli i skrupulatnie przeżuwać.

- I to on zaprojektował ten dom? - upewnił się Lee. Ludzie, którzy byli w stanie coś zaplanować i stworzyć zawsze robili na nim wrażenie, nie ważne czy chodziło o uchwyt na ręcznik, czy o Empire State Building.

Wciąż mając pełne usta, pokiwałam jedynie głową; Lee rozejrzał się po tarasie i uśmiechnął się lekko.

- Nieźle... mógłbym tu zamieszkać - skwitował krótko i rozparł się wygodniej na leżaku. - Jakby zwolnił się jakiś loft, daj znać.

Uśmiechnęłam się w odpowiedzi, przełknąwszy wreszcie kurczaka, po czym odparłam:

- Jasne, jeszcze mi tylko tego brakowało, żebyś był moim sąsiadem. - Udając zirytowanie, przewróciłam oczami, chociaż wyszło to raczej marnie, ponieważ ciężko było mi opanować uśmiech.

Chang zmrużył oczy, co wyszło komicznie, po czym stuknął mnie trampkiem o łydkę.

- Nie chcesz, żebym ci przeszkadzał w randkach z architektem, co?

Mimo że jego przypuszczenia były nie tylko bezpodstawne, a przy okazji i bezsensowne, poczułam, że się rumienię. A potem przypomniał mi się mój ostatni chłopak, którego miałam w wieku piętnastu lat, a który całował się z inną dziewczyną na szkolnym balu. Z tą, która wszystkim mówiła, że nie widzę kolorów.

- Myślę, że nie chciałby chodzić z kimś takim jak ja - powiedziałam rzeczowo. Nie wiedzieć skąd w moim głosie pojawił się chłodnawy ton.

Lee aż odłożył pudełko z ryżem na bok i spojrzał na mnie z zaskoczeniem.

- Nie powiedziałaś mu o achromatopsji? - zdziwił się. 

Wiedziałam, że zada to pytanie. Nic zresztą dziwnego, pewnie sądził, że czuję się przy Harrym już na tyle pewnie, żeby bez przeszkód powiedzieć mu także o rzeczach, które sprawiają mi ogromny ból i wywołują poczucie gorzkiej niesprawiedliwości i zawodu, a niewiele było takich aspektów w moim życiu. Achromatopsja to najpoważniejszy z nich.

Czym jest owa choroba? To zaburzenie widzenia; w moim przypadku polega na całkowitej ślepocie barw. Cały świat widzę więc po prostu w czerni, bieli i szarościach. Nie wiem, jak wygląda żółty, niebieski, zielony czy czerwony i wszystko wskazywało na to, że nigdy się tak naprawdę nie dowiem. Myśląc w tych kategoriach, ciężko było z tego czerpać radość albo chociaż utrzymywać emocje na wodzy, przybierając maskę obojętności.  Prawdopodobnie byłabym do tego zdolna, gdyby nie te wszystkie osoby (głównie chłopcy ze szkoły podstawowej), którzy stroili sobie ze mnie żarty, tym bardziej, gdy powiedziałam o tym nauczycielce angielskiego. W kolejnych szkołach wiedzieli tylko nauczyciele tudzież profesorowie. 

Już chciałam odpowiedzieć przecząco na pytanie Lee, jednak przeszklone drzwi stanęły otworem i na zewnątrz wyszedł wysoki mężczyzna z przydługimi, kręconymi włosami. 

Lee, podążywszy za moim spojrzeniem, również zobaczył oczekiwanego przez nas Harry'ego, który podchodził do nas dziarskim, energicznym krokiem i rzekł na wstępie:

Colourless || H.S.Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz