Posłowie, czyli pewna historia o mieście, rzece i miłości

2.4K 223 53
                                    

Cześć. O rany, jak się zaczyna posłowia? Nie pamiętam, nie robiłam tego już prawie rok i właściwie nie wiem, czy kiedykolwiek to umiałam. Prawdopodobnie nie, zdecydowanie nie umiem wymyślić dobrego rozpoczęcia, ale liczę, że się nie obrazicie. Może później będzie ciekawiej.

Skoro już trochę wspomniałam o czasie, pewnie zastanawiacie się: dlaczego tak długo zajęło mi zabranie się do napisania tego wszystkiego?

Dobrze wiemy, że opowiadanie nie jest szczególnie długie (dobra, ma ponad 160k słów, ale stworzyłam już coś dłuższego), a mimo to długo zajęło mi wzięcie się w ogóle na napisanie go. Nie chodzi tutaj o brak pomysłów czy chęci; początkowo zrzucałam całą winę na to, że nie mam czasu. Jednak niedługo po tym, jak usiadłam do pisania zrozumiałam, o co chodziło przez ponad miesiąc.

Był to maj zeszłego roku i pewnie część z was nie wie, ale byłam zakochana. Zaczęło się to jednak nieco wcześniej i całość trwała naprawdę długo, zważywszy na to, że  obiecywałam sobie, że będę silna i niezależna. Cóż, nie zawsze się udaje, nawet mnie, osobie przekonanej, że nie dam sobie zawrócić nikim w głowie, bo przecież od razu rozpoznaję wszelką manipulację. Wmawiałam sobie, że to chwilowe zauroczenie i mi minie, ale kłamałam samą siebie. I tak o to, po napisaniu wielu miłosnych opowiadań, nareszcie mogłam poczuć się jak moi bohaterowie i nie bazować na uczuciach innych czy jakichś moich przypuszczeniach. W końcu byłam zakochana!

Jednak to nie była zdrowa miłość, chociaż stosunkowo późno zorientowałam się, jak bardzo to wszystko jest toksyczne. Wiecie, wydawało mi się, że opisywałam już tego typu relacje i powinnam była zauważyć od razu, że coś jest nie tak. Ta jedna osoba dawała mi maksymalne szczęście w pewnych momentach, ale mimo to przeważały te wszystkie chwile, w których sprawiała, że miałam dość wszystkiego. W pewnym momencie swojego życia byłam w stanie poświęcić mu wszystko. I szczerze, mam wrażenie, że chyba właśnie to zrobiłam. Dla niego zrezygnowałam ze swoich ideałów i robiłam rzeczy sprzeczne ze sobą tylko dlatego, żeby mieć go przy sobie. Stałam się typem człowieka, którym nigdy nie chciałam być. Kimś, na kogo najczęściej patrzyłam z odrazą, zastanawiając się jak można żyć w ten sposób. A jednak można i nawet wam powiem, że można żyć całkiem długo, jeżeli wierzy się, że to wszystko tak może wyglądać. W końcu, hej, miłość nie jest łatwa, a droga do całkowitego szczęścia usłana różami i czasami trzeba ponieść jakieś ofiary. Teraz jak o tym myślę, to byłam jak Rodion ze Zbrodni i kary, naiwnie żywiąc nadzieje, że całe zło, jakie czyniłam było usprawiedliwione tak doniosłym uczuciem jak miłość. Ale gwarantuje wam, że to tak wcale nie działa.

Lubię porównywać tę całą historię do historii Siddharthy. Nie wiem, czy kiedykolwiek o nim słyszeliście, ale to książka Hessego napisana na podstawie życia Buddy, jednak w wielu aspektach zmieniona, więc nie można jej traktować jako żadną buddystyczną postawę. Dobrze jest, mimo to, ją przeczytać, bo świetnie wprowadza do świata buddystów, pokazując jak żyją i jakimi wartościami się kierują. Pokazuje też, jakie błędy popełniają i jak sobie z tym radzą. Ja, niczym Siddhartha, będący całe życie dobrym człowiekiem, weszłam do miasta, gdzie zostałam przepełniona przepychem i stałam się egoistką. To był ciężki okres, ponieważ wydawało mi się, że jestem szczęśliwa. To jednak było tylko złudzenie, bo tak naprawdę nie można w ten sposób uzyskać spokoju ducha. Uwierzcie bądź nie, ale jeśli wasza miłość sprawia, że robi się złe rzeczy i co gorsza próbuje się je jakoś wytłumaczyć, to należy się jej pozbyć. Nieważne, jak jest to trudne. Zapewniam was, to cholernie trudne i przynosi ogrom cierpienia. Ale pamiętajcie, na cierpieniu właśnie opiera się nasze życie. W buddyzmie mówimy na to dukkha i jest to uważane za naturalny stan człowieka. Towarzyszy nam na każdym kroku i należy do niego nie tylko cierpienie fizyczne ale także duchowe lub emocjonalne. Ja przez ten czas bycia w moim mieście doznałam wszystkich trzech rodzajów i będę tego doświadczać nadal, jak każdy z nas. Jedna prawdziwie spełnienie otrzymuje się nie poprzez pozbycie się cierpienia, ale poprzez zaakceptowanie go powiedzenie jasno, skąd przychodzi i dlaczego. Tylko w ten sposób podczas medytacji można odczuć prawdziwie skupienie.

Hallo Spaceboy ✨LARRY✨Where stories live. Discover now