Rozdział 27

2.6K 214 25
                                    

Witam was miśki!
Opowiem wam historię z mojego życia: (wczoraj) jest godzina 15 wchodzę sobie na wattpada z myślą, że świat jest piękny. Wchodzę na książkę, żeby dodać następny rozdział, wszystko pięknie ładnie a tu nagle powiadomienie, że nie mogę tego zrobić i mam spróbować ponownie później. No to myślę sobie okejka. Powtarzam to samo o 17, potem o 19 i wreszcie kilka minut przed północą i DALEJ JEST TO SAMO. Właśnie wtedy straciłam wiarę w wattpada :'). TAKŻE bardzo was za to przepraszam, ale nie miałam na to wpływu ;-;
Do nexta! (Mam nadzieję, że wattpad tym razem pozwoli mi w spokoju go dodać 😤😑)

Obudziłem się, czując, że znów jest o wiele za wcześnie. Najwyraźniej przestawiałem się stopniowo na nocny tryb życia. Przez chwilę wsłuchiwałem się w dochodzące zza ściany głosy dwojga opiekunów. Zdziwiłem się, że rozmawiają tak głośno. Gdyby chcieli, nie słyszałbym ich wcale. Wygrzebałem się z łóżka i przeszedłem niepewnym krokiem do drugiego pokoju.

Zegar na telewizorze wskazywał drugą nad ranem. Alice szkicowała coś zawzięcie, siedząc na kanapie. Jasper natomiast zaglądał jej przez ramię. Nie podnieśli głów kiedy wszedłem, zbytnio pochłonięci rysunkiem.

Podszedłem zaciekawiony.

- Alice miała kolejną wizję? - spytałem chłopaka.

- Tak. Coś kazało mu wrócić do pokoju z wideo, ale teraz nie był już zaciemniony

Przyjrzałem się wykańczanemu na moich oczach szkicowi. Narysowany pokój miał niski, belkowany strop i ściany pokryte były prawdopodobnie samą farbą. Na podłodze znajdowały się panele. Jedną ze ścian zajmowało spore okno a połowę innej kamienny kominek o tak szerokim palenisku, że można było z niego korzystać także z sąsiadującego z pokojem salonu. Na samym środku obrazka, w kącie między oknem a kominkiem, nad ładną szafką, na której stało DVD wisiał telewizor. Telewizję można było oglądać z narożnej kanapy. Przed sofą stał okrągły stolik.

- A tam stoi telefon - szepnąłem, wskazując odpowiednie miejsce.

Spojrzeli na mnie.

- To dom mojej mamy - wyjaśniłem.

Alice w okamgnieniu dopadła komórkę. Nie odrywając wzroku od szkicu znajomego wnętrza. Jasper przysunął się do mnie bliżej niż kiedykolwiek i delikatnie przyłożył swoją dłoń do mojego ramienia. Ledwie czułem jej dotyk, ale podziałało. Strach został stłumiony, rozproszony.

Brunetka rozmawiała z kimś przez telefon, ale tak cicho i w takim tempie, że do moich uszu dochodził tylko szmer. Przez sztuczki chłopaka siedzącego koło mnie i tak nie mogłem się skoncentrować.

- Beal

Spojrzałem na nią tępo.

- Beal, przyjedzie po ciebie Edward. Wywiezie cię dokądś w asyście Carlislea i Emmetta. Przeczekasz tam jakiś czas w ukryciu

- Przyjedzie Edward? - powtórzyłem głucho po dziewczynie.

- Tak, pierwszym możliwym lotem. Spotkamy się na lotnisku i zaraz polecicie dokądś dalej

- Ale Alice co z moją mamą? Ten potwór czatuje na moją mamę! - mimo bliskości Jaspera w moim głosie pobrzmiewała nuta histerii.

- Nie ruszymy się stąd tak daleko, jak długo będzie grozić jej niebezpieczeństwo

- Tak się nie da Alice. Nie możecie pilnować w nieskończoność wszystkich moich bliskich. Nie widzisz jaką przyjął taktykę? To nie ma mnie wytropić, tylko ludzi, na których mi zależy. W końcu kogoś osaczy i zrobi mu krzywdę...

Zmierzch || bxb (trwa rewrite)Where stories live. Discover now