Rozdział 22

4K 274 9
                                    

Opowiadając, przyglądał mi się bacznie.

- Carlisle urodził się w Londynie w latach czterdziestych siedemnastego wieku a przynajmniej tak podejrzewa, ponieważ prości ludzie w owych czasach nie zaprzątali sobie zbytnio głowy kalendarzem. Był jedynym synem anglikańskiego pastora, matka zmarła przy porodzie. Jego ojciec był człowiekiem wielce nietolerancyjnym. Gdy do władzy doszli protestanci z entuzjazmem włączył się do prześladowania katolików oraz wyznawców innych religii. Wierzył także głęboko w realną obecność szatana na ziemi. Przewodził polowaniami na czarownice, wilkołaki i... wampiry. Spalili na stosie wielu niewinnych ludzi, bo rzecz jasna ci, których z taką pasją szukał nie dawali się tak łatwo złapać

Chłopak ciągnął dalej swój monolog z wypraną z jakichkolwiek emocji twarzą.

- Kiedy pastor się zestarzał obowiązki głównego łowcy przekazał swojemu jedynemu synowi. Z początku Carlisle nie spisywał się najlepiej. Był jednak sprytniejszy i wytrwalszy niż jego ojciec. Odkrył w końcu, że grupa prawdziwych wampirów mieszka w kanałach pod miastem. Wychodziły stamtąd tylko nocą, na polowanie. Potwory nie należały wtedy do świata legend i mitów. Wiele z nich tak właśnie musiało egzystować. Ludzie zabrali ze sobą widły i pochodnie - Edward zaśmiał się ponuro - i otoczyli miejsce, w którym według Carlislea wampiry wydostawały się na ulicę. Rzeczywiście po pewnym czasie jeden wyszedł.

Mówił teraz tak cicho, że z trudem wyłapywałem poszczególne słowa.

- Musiał być bardzo stary i osłabiony głodem. Wyczuwając obecność tłumu po łacinie ostrzegł pozostałych a potem ruszył pędem przed siebie ulicami miasta. Carlisle przewodził pogonią. Miał wtedy dwadzieścia trzy lata i był szybkim biegaczem. Wampir potrafiłby umknąć im z łatwością, ale jak sądził Carlisle jego głód wziął górę. Potwór odwrócił się nagle i zaatakował. Wpierw rzucił się na Carlislea, ale nadbiegali inni ludzie. Musiał się bronić. Zabił kilku mężczyzn i uprowadził jednego z nich. Carlisle tymczasem wykrwawiał się na bruku.

Zamilkł na chwilę. Wyczułem, że dokonuje pewniej korekty faktów, ponieważ pragnie coś przede mną zataić.

- Wiedział co się teraz stanie - ciała zostaną spalone. On sam również. Zawsze niszczyli wszystko co miało kontakt z istotami ciemności. Instynktownie postąpił więc tak, by ocalić swoje życie. Tłum pogonił za wampirem. Korzystając z okazji Carlisle poczołgał się do pobliskiej piwnicy gdzie spędził trzy dni będąc poniekąd przysypany stertą ziemniaków. To cud, że nikt go nie znalazł, że nie zdradził się szmerem czy jękami. A potem było już po wszystkim i uświadomił sobie swoją przemianę

Zatrzymaliśmy się przed drzwiami pokoju, który według opisu Edwarda służył jego przyszywanemu ojcu za gabinet.

- Wejdźcie proszę - zachęcił nas głos Carlislea.

Sufit był tu bardzo wysoko a okna wychodziły na zachód. Podobnie jak w holu ściany pokrywała boazeria, ale tym razem z ciemniejszego drewna. Można było ją podziwiać jedynie w kilku miejscach, ponieważ większość przestrzeni zajmowały sięgające sufitu regały. Jeszcze nigdy poza biblioteką nie widziałem tylu książek.

Doktor siedział w obitym skórą fotelu za wielkim mahoniowym biurkiem. Umieszczał właśnie zakładkę pomiędzy stronicami obszernego tomiszcza.

- Czym mogę wam służyć? - spytał uprzejmym tonem podnosząc się z miejsca.

- Chciałem przybliżyć Bealowi naszą historię - wyjaśnił Edward - Tak właściwie to twoją, nie naszą

- Mam nadzieję, że nie przeszkadzamy - wtrąciłem.

- Nie skądże. Od czego chcielibyście zacząć?

- Od tego skąd się wzięła twoja filozofia życiowa - oświadczył chłopak.

Zmierzch || bxb (trwa rewrite)On viuen les histories. Descobreix ara