Rozdział 4

5.4K 361 20
                                    

Następny dzień był lepszy i gorszy zarazem.

Lepszy, ponieważ rano jeszcze nie padało, chociaż niebo było spowite chmurami. W szkole jakaś dziewczyna usiadła ze mną na angielskim i odprowadziła na następną lekcję, czemu nienawistnie przyglądała się Jessica. Pozostali uczniowie raczej się na mnie gapili, a lunch zjadłem w towarzystwie Mike'a, Erica, Jessiki i paru innych osób, które już rozpoznawałem. Jej nawet pamiętam jak mają na imię!

Gorszy, bo byłem zmęczony po kolejnej zarwanej nocy. Nadal przeszkadzał mi huczący wiatr. Gorszy, ponieważ pan Verner wywołał mnie do odpowiedzi na trygonometrii a w dodatki nie znałem prawidłowego rozwiązania... Gorszy, bo grając w znienawidzoną siatkówkę, gdy jeden jedyny raz nie uciekłem przed piłką, trafiłem nią w głowę koleżanki z drużyny. A najgorsze było to, że Edward nie przyszedł do szkoły... Cały ranek bałem się, że będzie mnie obrzucał wrogimi spojrzeniami a tu co??? Jego po prostu nie ma... Gdy wszedłem na stołówkę z Jessicą od razu zerknąłem na stolik Cullenów, siedziała przy nim cała czwórka, ale mojego prześladowcy tam nie było co mnie odrobinę zdziwiło, nie przyszedł dzisiaj do szkoły? Mimo wszystko wchodząc do klasy z biologii spiąłem się bo to, że nie było go na lunchu to nie znaczy, że może nie być go także na lekcjach... Przekraczając próg sali odruchowo zerknąłem na ''nasze'' miejsce i zrobiło mi się lepiej widząc ze go tam nie ma. Niby powinienem być zadowolony, że mam całą ławkę dla siebie i nie muszę znosić jego nieprzyjemnej obecności, ale dręczyło mnie podejrzenie, że to z mojego powodu opuszcza szkołę. Eh... kogo ja oszukuję... przecież ktoś taki jak on NIGDY by nie darzył cię jakimikolwiek uczuciami... to po co miałby się przejmować taką nic niewartą osobą jak ja...? Wiem jak głupio to brzmi, ale dalej się martwiłem, że jednak moje przypuszczenia się sprawdzą... Reszta dnia strasznie się dłużyła, byłem zmęczony i znudzony, po szkole planowałem jechać do supermarketu po zakupy bo oczywiście lodówka była rano pusta... Przynajmniej może to mi poprawi humor.

Idąc do auta zauważyłem Cullenów i bliźnięta Hale wsiadających do swojego samochodu. Było to nowiutkie volvo. No tak, dopiero teraz zwróciłem uwagę na ich ubrania - przedtem zbyt fascynowały mnie twarze tej czwórki. Strojem także się wyróżniali, mimo że byli ubrani skromnie można było poznać, że gustują w markach z najwyższej półki. Zresztą nawet gdyby ubrali worki na śmieci nadal robiliby wrażenie. Mieli zatem i urodę i pieniądze, eh...to troszkę nie fair, ale tak to już w życiu bywa. Mimo wszystko nikt tu za nimi chyba nie przepadał. Nieee tu już przesadziłem, jak nie mieli przyjaciół to tylko z ich własnego wyboru. Takie twarze musiały otwierać przed nimi wszystkie drzwi. Gdy ich mijałem popatrzyli się na mnie... dlaczego??? Starałem się nie zwracać na to uwagi i patrzeć na drogę, dopiero gdy opuściłem teren szkoły zacząłem znowu oddychać - ja...wstrzymałem oddech? ? czemu tak na nich reaguję...? No nieważne.

Zakupy tak jak sądziłem, poprawiły mi humorek. Wszedłem do domu i od razu zacząłem układać rzeczy w szafkach. Hmmm... mam nadzieję, że Charlie nie będzie miał nic przeciwko jeśli to ja będę od dzisiaj urzędował w kuchni. Zrobię obiad... tak to dobry pomysł hehe... Przygotowałem ziemniaki i owinąłem je folią aluminiową, wkładając je do piekarnika uważałem żeby przypadkiem nic mi z rąk nie wyleciało, bo jakby nie patrzeć czy to w sporcie czy w życiu jestem nadal łamagą. Przyprawiłem stek i dałem go na patelnię.

Gdy wszystko było już gotowe, przykryłem stek pokrywką i z moim plecakiem poszedłem do pokoju. Zanim zabrałem się do zadań domowych przebrałem się w suche czarne spodnie dresowe i zrobiłem sobie kitka z włosów, żeby mi nie przeszkadzały. Odblokowując telefon w celu sprawdzenia godziny, dowiedziałem się że jest on rozładowany... Gdy go włączyłem otrzymałem sygnał, że dostałem 3 smsy.

Daj znać zaraz po przyjeździe. Jak ci minął lot? Pada? Już za tobą tęsknię. Niedługo skończę pakowanie przed Florydą, ale nigdzie nie mogę znaleźć mojej różowej bluzki z koronką. Wiesz może gdzie ją położyłam? Masz pozdrowienia od Phila. Mama

Zmierzch || bxb (trwa rewrite)Where stories live. Discover now