Rozdział 7

4.7K 352 33
                                    

Spowija mnie ciemność. Przed moimi oczami nagle pojawia się blada postać... Edward. Tak to on a raczej jego plecy. Odchodził, pozostawiając mnie samego w ciemnościach.

- Czekaj! Nie odchodź! - nie reaguje. Nie słyszy mnie czy co? - Słyszysz?! Ja nie chcę zostać sam w tej ciemności!!!

Zacząłem biec do niego, ale nie mogłem go dogonić. Nie obrócił się ani razu...

Obudziłem się w środku nocy cały zdyszany i zalany potem. Od tamtego momentu śnił mi się każdej nocy, gdzieś z boku, niedostępny. Pierwszy miesiąc po wypadku był dla mnie trudny, pełen napięcia. A pierwszy tydzień niezwykle krępujący. Ku mojemu nieszczęściu po powrocie do szkoły znalazłem się w centrum uwagi... znowu. Tyler Crowley cały ten czas nie dawał za wygraną i próbował odkupić swoje winy. Miałem tego dość, więc po prostu ignorowałem go dalej tak jak w szpitalu. O dziwo nikt nie interesował się Edwardem, mimo że też ''uczestniczył'' w wypadku. Zastanawia mnie jednak dlaczego nikt nie zauważył, że chłopak stojący kilka aut dalej, znalazł się tak szybko koło mojego samochodu, ratując moje życie a potem jeszcze sam jakimś cudem uniknął staranowania. Jak bardzo ślepym można być żeby tego nie zauważyć? Stwierdziłem, że powód może być bardzo prosty - nikt oprócz mnie nie obserwuje go... cały czas.

Piątka rodzeństwa siedziała tam gdzie zwykle nie jedząc nic i co jakiś czas rozmawiając. Żaden z nich a zwłaszcza mój wybawca ani razu nie zerknął na mnie. Na lekcji biologii usiadł najdalej jak się dało i całkowicie ignorował moją osobę. Od czasu do czasu nagle zaciskał bardzo mocno pięści. Ała... Może żałował, że mnie wtedy uratował...?

Przez cały tydzień traktował mnie jakbym nie istniał a jego oczy ze złocistych znowu zmieniały barwę w czarne. Ale przynajmniej Jessica była zadowolona z zaistniałej sytuacji. Widząc, że ani ja ani Edward już się na siebie nie gapimy stała się bardziej śmiała i nawet przed lekcjami biologii siedziała na brzegu mojej ławki rozmawiając ze mną ignorując Cullena oczywiscie tak jak on to robił.

***

Szedłem właśnie na stołówkę i nagle poczułem czyiś dotyk i nagłe szarpnięcie. Mało co nie wleciałem na szafki stojące nieopodal.

- Hejo - Jessica? Nie mogła normalnie podejść?

- No hej Jess, coś się stało?

- Um... słuchaj mam takie pytanko... - przerwała na chwilę i zaczęła się nerwowo rozglądać - No bo jest ten cały bal wiosenny za jakiś czas prawda?

- Nooo jest... i ?

- No bo... chciałam cię zapytać czy n...

Kątem oka zdawało mi się, że widzę Edwarda. Tak to on, stał pod ścianą z rodzeństwem i patrzył się w tą stronę? Słyszy naszą rozmowę mimo gwaru na korytarzu?

- B-Beal?

- ...Hm?

- To... to jak będzie?

- Będzie? Ale co będzie? - zapytałem zdezorientowany. On... ON SIĘ ŚMIEJE. Z czego rżysz pajacu?!

- ...ałam czy nie pójdziemy razem?

- Gdzie?

- Beal słuchasz ty mnie?! Produkuję się tutaj i wygłaszam elaboraty a ty bujasz w obłokach...!!! - zaczęła mnie delikatnie uderzać piąstkami w ramie.

- Heheeej przestań to łaskocze! - zacząłem się śmiać jak głupi z tego co wyczyniała. Rękę położyłem jej na czole i trzymałem ją z daleka bo normalnie nie wytrzymam hahah!

- Co ty mi robisz! Beal!

- No co? Staram się przeżyć atak niebezpiecznego tygrysa hahah

- BEAL! PRZESTAŃ! - nabrała powietrze w policzki i je wydęła. O czyli jednak nie atak tygrysa tylko chomika. Jeszcze lepiej hahah.

Zmierzch || bxb (trwa rewrite)Where stories live. Discover now