Rozdział 11

4.5K 321 8
                                    

Drzwi do pokoju zamknąłem na klucz, po czym zabrałem z biurka słuchawki i telefon. Wybrałem pierwszy lepszy utwór i włączyłem tak głośno, że hałas ranił mi uszy. Zamknąłem oczy, ale nadal przeszkadzało mi światło dzienne, więc zakryłem głowę poduszką. Całą uwagę skoncentrowałem na muzyce. Najważniejsze było to, że obrana przeze mnie metoda podziałała. Poprzez wsłuchiwanie się w słowa i melodie nie myślałem o niczym innym... a o to mi właśnie chodziło.

Leżałem tak i leżałem, aż w końcu zmorzył mnie sen. Kiedy otworzyłem oczy okazało się, że nie jestem w swojej sypialni, lecz w zupełnie innym miejscu. Otaczało mnie zielonkawe światło przybrzeżnego lasu. Słyszałem jak fale oceanu rozbijają się o skały. Wiedziałem, że jeśli wyjdę na plażę, zobaczę znowu słońce. Chciałem już podążać za tym kojącym dźwiękiem, gdy nagle ktoś mnie chwycił za rękę i zaczął ciągnąć ku najmroczniejszej części boru.

- Puść mnie! - zacząłem krzyczeć, odwracając się szybko w kierunku mojego oprawcy - J-Jacob? Co ty tu robisz? Coś się stało? - twarz miał wykrzywioną strachem. Mocował się ze mną, starając się przełamać mój opór, bo nie miałem zamiaru wchodzić w ciemny gąszcz.

- Beal biegnij! Musisz uciekać! - krzyknął spłoszony.

- Tędy Beal! - rozpoznałem głos Jess. Dochodził z głębi lasu, ale jej samej nie było widać.

- Ale dlaczego? O co wam chodzi? - nadal wyrywałem się w stronę słońca.

Nagle Jacob rozluźnił uścisk i wstrząśnięty dreszczami padł na ściółkę, głośno jęcząc.

- Jacob?! - krzyknąłem przerażony, ale po chłopaku nie było już śladu. Zamiast niego leżał przede mną wielki wilk o bardzo ciemnych brązowych oczach. Piękny kolor...

Zwierze skierowało pysk w stronę wybrzeża i najeżyło się. Spomiędzy obnażonych kłów wydobył się niski warkot.

- Beal słuchasz ty mnie?! Uciekaj! - zawołała znowu Jessica gdzieś z tyłu, nie odwróciłem się jednak.

Jak zaczarowany przyglądałem się światłu zbliżającemu się od plaży. Zza drzew wyszedł Edward. Jego skóra błyszczała się delikatnie a oczy były groźne i czarne jak noc. Kiedy zerknął na mnie, wilk koło mojego boku zawarczał ostrzegawczo. Zrobiłem krok do przodu. Edward się uśmiechnął. Miał ostre, spiczasto zakończone zęby.

- Zaufaj mi - zamruczał przyjaźnie.

Wilk poderwał się znienacka i rzucił na niego, celując w szyję.

- Nie! - krzyknąłem, podnosząc się szybko od pozycji siedzącej.

Telefon wraz z słuchawkami poleciał na ziemię. Światło było nadal włączone a ja już nie stałem w lesie a siedziałem na swoim łóżku. Zdezorientowany zerknąłem na zegarek na biurku. Wskazywał piątą trzydzieści. Świetnie... Z jękiem opadłem na łóżko i przekręciłem się na brzuch. Nawet nie zauważyłem, że dalej jestem w ubraniu i butach. Eh... Zrezygnowany zsunąłem trampki, ale nie tylko one mi przeszkadzały. Powracając do poprzedniej pozycji zacząłem rozpinać rurki i starałem się je ściągnąć, co mi nie wychodziło.

Zakryłem się cały kołdrą z zamiarem ponownego zaśnięcia. Oczywiście nic z tego. Moja podświadomość nie pozwalała mi zapomnieć o tym koszmarnym śnie. Zrezygnowany wstałem i skierowałem się do toalety. Zamykając drzwi na klucz zacząłem powoli się rozbierać. Wszedłem pod strumień zimnej wody i pogrążyłem się w myślach.

Owinięty w puchatym ręcznik wróciłem do swojego pokoju. Z szafy wyciągnąłem szare dresy i białą koszulkę z długim rękawem.

Ubrany już w cieplutkie rzeczy zacząłem rozmyślać nad ostatnimi wydarzeniami. O szkole, o nowych znajomych, o wypadku, o La Push i oczywiście o Cullenach... Edward... Ten chłopak jest taki tajemniczy i dość... Jest inny hm... ,,dziwny'' tak to z pewnością dobre słowo. Do tej pory odkładałem to wszystko na bok, ale jakby się zastanowić to od początku szkoły coś jest nie tak. Wszystko wariuje. Ludzie co prawda są bardzo mili... Bardzo ich wszystkich polubiłem przez ten czas. Ale... Edward... On mnie najbardziej zastanawia w tym wszystkim. Jego nagłe wybuchy, jego szybkie zmiany nastroju, jego zachowanie, jego oczy, to że w jakiś dziwny sposób mnie uratował przed nagłą śmiercią... Niby jesteśmy przyjaciółmi, ale mam wrażenie, że nie mówi mi o wszystkim. Ta nietypowa sytuacja a raczej znajomość jest niezrozumiała dla mnie.

Zmierzch || bxb (trwa rewrite)Место, где живут истории. Откройте их для себя