Z hukiem otworzyłam drzwi i rzuciłam się w stronę wyjścia, ale mężczyzna chwycił mnie za nadgarstek. Wytrącony impet sprawił, że poślizgnęłam się na posadce.

– Śpieszę się na zawody – warknęłam, rzucając pośpieszne spojrzenie na Lilkę. Nie wyglądała lepiej.

Ale mężczyzna patrzył na coś innego. Nim zdołałam zareagować, podwinął mi rękaw i odsłonił niedokładnie związany bandaż. Gula stanęła mi w gardle, a panika wypełniła serce. Cholera.

– Jak to? Nie mamy jej w bazie... – wyszeptał zaskoczony.

Drgnęłam.

– Co? – zdziwiła się kobieta.

– Spójrz!

Pociągnął mnie, ale moje ciało w końcu zaczęło reagować. Z całej siły kopnęłam go w krocze i przywaliłam piętą w śródstopie. Jęknął, a ja wyszarpnęłam się i pognałam do drzwi. Rozwarłam je szeroko, słysząc za sobą głuche pojękiwania.

– Łap ją!

Wypadłam na korytarz jak oszalała, niemal się z kimś zderzając. Znowu.

– Wolska, ty leniu pieprzony... – zaczął trener, ale urwał, gdy zobaczył wypadających z łazienki łowców. – Co tu się dzieje?

Łowcy szybko się uspokoili i przybrali kamienne wyrazy twarzy.

– Chcieliśmy pomóc tej dziewczynie, która osłabła, ale ta tutaj się na nas rzuciła...

– To nieprawda! – zaprotestowałam.

– Wolska, idź na zawody, no już! Ja się zajmę Zakrzewską. No co się gapisz? Leć już – popchnął mnie w stronę sali.

– Ale...

– Bez "ale"! Idź!

Ruszyłam niechętnie i po drodze obejrzałam się. Trener rozmawiał przez telefon, a chwilę później minęli mnie biegnący w ich kierunku sanitariusze. Z mieszaniną niedowierzania i oszołomienia powlokłam się stronę hali. Tuż przy wejściu zebrało się kilka osób, z ukrycia obserwujące rozgrywające się tam wydarzenia. Było to wejście przeznaczone dla zawodników i trenerów, co zastanawiało, dlaczego w ogóle byli tu łowcy?

Wciąż lekko drżałam, gdy dostrzegłam uczniów z mojej szkoły i powlokłam się w ich kierunku. Przysiadłam na jednej z ławek i mało obecnym wzrokiem spojrzałam na rozgrywające się potyczki. Walczył jakiś chłopak z trzeciej klasy, którego znałam z widzenia, ale jakoś nie było okazji się poznać. Wiktora na hali nie było, a przynajmniej go nie widziałam, co jeszcze bardziej zaczynało mnie martwić.

Po chwili wyszedł z korytarza, a jego wzrok skierował się prosto na mnie i chyba coś musiało go zaalarmować, bo podszedł do mnie, wyraźnie marszcząc brwi. Najwyraźniej pomijając fakt, że dalej powinnam być na niego wściekła. Ale teraz to wszystko straciło znaczenie, byłam pogubiona, owszem, i nie wiedziałam komu powinnam zaufać, ale jednak Wiktor i Olek ostrzegali mnie przed łowcami, a teraz miałam z nimi styczność i to, co robili, w ogóle mi się nie podobało.

– Coś się stało? – zapytał, gdy usiadł obok.

Przez chwilę lustrowałam go wzrokiem, nie mogąc się zdecydować, co powiedzieć. Pod skórą wciąż drzemał gniew, ale został przykryty grubą warstwą przerażenia, którego chłodne sople wbijały się w moją skórę i docierały do serca.

– Sama nie wiem... – zaczęłam i zagryzłam policzek w zastanowieniu. – Czy Lilka jest Inshi? – to pytanie od jakiegoś czasu tłukło się w mojej głowie.

Odwrócił się w stronę uczniów z naszej szkoły, jakby jej szukał.

– Może – odpowiedział ostrożnie, wracając do mnie wzrokiem.

Nieidealna ✔Where stories live. Discover now