Rozdział XVIII

7.2K 751 267
                                    

– Napisz to jeszcze raz. Tylko tak, żeby dało się przeczytać! – Szron pastwił się na jakąś Bogu ducha winną istotką.

Siedziałam na zajęciach i zastanawiałam się, o czym myśli Kacper, bo miałam wrażenie, że jego umysł przebywa gdzie indziej, gdzieś poza klasą, a nawet poza całą szkołą. Chętnie sama bym się gdzieś przeniosła, ale nie tylko duchem lecz i ciałem... byle jak najdalej od Szrona!

Miałam już dość niepewności, która zżerała mnie od środka. Kłamał czy nie? A może nigdy się tego nie dowiem i będę musiała żyć z tym niewypowiedzianym pytaniem. Wciąż do końca mu nie wybaczyłam, ale jego osoba w pewien sposób mnie... interesowała. Spokojnie! Nie w TAKI sposób, bardziej jako przypadek socjologiczny niż obiekt uczuć.

Idąc do tej szkoły myślałam, że to ja będę taka jak on. Odizolowana. Samotna. Nie pragnąca towarzystwa. A jednak tak nie jest! Dlatego w jakiś sposób czułam żal i sympatię do niego. Nie chciałam pogodzić się z jego losem. W gruncie rzeczy przecież należał do koła literackiego, a nigdzie nie widziałam jego kolegów czy koleżanek. To było przykre i frapujące jednocześnie.

Amanda niemal zamieniła się w mojego ochroniarza. Reagowała nerwowo na wszystkich ludzi, którzy choćby próbowali mnie dotknąć, zupełnie jakbym była wykonana z chińskiej porcelany. Jednak, gdy zobaczyła jak na nią patrzę, a patrzyłam bardzo wymownie, przystopowała i zaczęła zachowywać się prawie normalnie. No, tak w miarę możliwości.

– Panna Ida znów odpływa – usłyszałam drwiący głos Szrona i przebudzona spojrzałam na tablice. – Jeszcze jedno upomnienie i będę musiał wpisać uwagę. – Widziałam jak smoliste oczy cieszą się na tę wiadomość.

Siłą woli powstrzymałam się od wywrócenia oczami, bo tylko ten oślizgły typ mógł wymyślić tak głupi powód wpisania uwagi. Musiałam jednak zaciskać zęby i pilnować się, bo nie mogłam do tego dopuścić. Szczególnie, że w tym tygodniu po raz pierwszy wracam na weekend do domu, na siedemdziesiąte urodziny mojej babki... oh, jakże się cieszę. Tak, to sarkazm. W każdym razie rodzinka Wolskich spotka się w komplecie, a to zawsze było bardzo wzniosłe i bardzo sztywne wydarzenie.

Już sobie wyobrażam pretensje i rzucanie zgorszonymi spojrzeniami, gdyby doszła do ich uszu informacja o "niepoprawnym" zachowaniu jednej z Wolskich. Uh! Toż to istny skandal! Który oczywiście należałoby odpowiednio zatuszować promiennymi uśmiechami i „skromnym" datkiem na szkolną placówkę.

Nie, nie chciałam takich cyrków. Dlatego zaciskałam zęby, tępo wlepiając wzrok w tablicę.

Na zajęciach praktycznych Szron już zdążył mnie przepytać (choć to nieodpowiednie do tego słowo). I oczywiście skończyłam z bardzo, bardzo słabą tróją, jak to określił, ponieważ nie znałam materiału na przyszłe zajęcia. Bez komentarza. Nie wchodzę w dyskusję, gdy wiem, że nie wygram. Szczególnie, że rozmowa z nim do najprzyjemniejszych nie należy.

Mimo poczucia przegranej i ogólnego rozgoryczenia całą sytuacją postanowiłam odwiedzić bibliotekę i znaleźć dobry podręcznik do chemii, z którego będę mogła nauczyć się na lekcje do przodu. By draniowi pokazać, że potrafię! A co! W ten sposób na następne tortury będę już znacznie lepiej przygotowana.

– O, słoneczko, co tym razem potrzebujesz? – Pani Beatka zaczynała mnie już kojarzyć, bo zawsze gdy miałam wolną chwilę, lubiłam się przechadzać pomiędzy regałami i inhalować tutejszą ciszą. Nie przeszkadzało mi jej towarzystwo ani innych osób odwiedzających to miejsce, bo nikt i nic nie było w stanie zmącić jego piękna.

– Trochę chemii tym razem – powiedziałam, uśmiechając się lekko.

– Tej naukowej czy tej bardziej przyjemnej? – zapytała, puszczając do mnie oczko.

Nieidealna ✔Место, где живут истории. Откройте их для себя