Rozdział XLIV

6.1K 628 265
                                    

Drobne kryształki szronu pokryły każdą, nawet najmniejszą cząsteczkę wychylającej się spod ziemi zieleni. Zimno szczypało w policzki, a oddech zamarzał, z każdym słowem, które się ze mnie wydobywało. To jednak w żaden sposób nie ostudziło Amandy, która słuchała wszystkich tych rewelacji z szeroko otwartymi oczami. I mimo że kilka razy chciała się wtrącić i mi przerwać, ostatecznie tylko zamykała usta, marszczyła brwi i kiwała głową, bym kontynuowała.

To przyszło jak lawina. I chciałam z siebie tę lawinę zrzucić, a moim odbiorcą gruzu została Amanda. Nie sądziłam, że powiem jej wszystko, ale gdy zaczęłam, najzwyczajniej w świecie nie mogłam przestać. Stała mi się bliska, a opowiadanie jej o tym wszystkim przychodziło mi z łatwością i zdałam sobie sprawę, że rzeczywiście to tego potrzebowałam. Emocje wracały, dławiły, a słowa płynęły i płynęły, wyrażając wszystkie obawy i wątpliwości. Gdy doszłam do momentu, gdy Wiktor wyznał mi, że mnie kocha, zamilkłam. To było zbyt świeże, zbyt nierealne, by wypowiedzieć to na głos i zdać sobie sprawę, że to prawda. Akurat z tym musiałam poradzić sobie sama.

Gdy zamilkłam, przez dłuższą chwilę szłyśmy w milczeniu, w towarzystwie skrzypienia butów, bezlitośnie zgniatających cząstki mrozu.

– Czekaj... – uniosła dłoń, jakby chciała mnie przed czymś powstrzymać. – Czy dobrze zrozumiałam... zostałaś porwana do lasu i przywiązana do drzewa przez te idiotki z naszej klasy, które chciały cię zmusić do zerwania z Wiktorem...?

Przytaknęłam.

– I wtedy zjawił się Kacper i cię uratował... ale zdradził, że Wiktor i Olek pracują dla jakiś super ściśle tajnych służbach specjalnych kontrolujących Inshi?

Znów skinęłam, a wyraz bezbrzeżnego zdumienia na twarzy Amandy tylko się pogłębiał.

– A do tego... jakaś inna pokręcona organizacja chce złapać Inshi i przeprowadzać na nich badania, dla nie wiadomo jakich celów, i ci... łowcy talentów... prawdopodobnie... dla nich pracują? – Poczekała na moje kolejne potwierdzenie i powoli wypuściła powietrze. – Wiesz, że to brzmi bardzo... nieprawdopodobnie? Pewnie bym się teraz nie zdziwiła, gdybyś mi powiedziała, że Szron jest kosmitą i w ciemnicy swojego gabinetu robi eksperymenty na ludziach.

No, to by było ciekawe... w sumie wygląda jak kosmita... ale...

Amanda prychnęła.

– Dobra. Żartowałam. Nie nakręcaj się. Czyli nie wiemy, kto jest zły w tym wszystkim i na kogo trzeba uważać? I nie wiemy, kto z kim współpracuje?

Przez chwilę milczałam, dobita tą świadomością. Amanda pociągnęła nosem, a jakiś ptak zerwał się z gałęzi, zrzucając na ścieżkę kryształki mrozu.

– Słuchaj... a może te idiotki dla nich pracują i to dlatego to porwanie? – powiedziała w zastanowieniu. – Może chciały cię im przekazać, ale... niefortunnie dla nich... zjawił się Kacper?

– Nie... nie sądzę.

Spojrzała na mnie pytająco.

– Ci ludzie z LOGiNu są sprytni, muszą być sprytni, skoro jeszcze nikt ich nie odkrył, a to co one zrobiły nie było zbyt... mądre.

– Chciałaś powiedzieć, że ci dwaj ich jeszcze nie odkryli...?

– No... tak.

Westchnęła.

– Ale gdyby nie Kacper, to nie wiesz, co by się stało? Więc one są tak samo podejrzane, jak wszyscy pozostali... Czy w ogóle kogoś można wykluczyć?

Zwiesiłam głowę, mocniej wciskając się w kurtkę. Po plecach przebiegł mi dreszcz, którego nie spowodowało tylko panujące dookoła zimno. Nie. Nie dało się nikogo wykluczyć. I nie. Nie wiedziałam, co by się wydarzyło, gdyby Kacper się nie pojawił. Musiałam być ostrożniejsza, musiałam baczniej obserwować otoczenie.

Nieidealna ✔Where stories live. Discover now