20

1.5K 111 34
                                    

Ojciec odwozi mnie do szkoły. Całą drogę próbuję ze mną rozmawiać, ale ja się nie daje. Wpatruję się w okno. Mijamy radosne dzieci, które maszerują do swojej szkoły. Wyglądają tak niewinnie. Uśmiechają się od ucha do ucha. 

Ojciec zaparkował i miałam już wychodzić kiedy nagle mnie zatrzymał. Nic nie mówił tylko trzymał mnie za rękę i delikatnie się uśmiechał. Odwzajemniłam uśmiech. Wyszłam z auta i udałam się w stronę  szkoły. Kiedy tylko przekroczyłam jej próg złapał mnie Mark

-jutro mecz jesteś gotowa?!- spojrzałam mu się prosto w oczy i delikatnie się uśmiechnęłam 

-nie jestem już w drużynie- na twarzy Marka było widać zakłopotanie

-jak to...-złapał mnie za ramiona i mocno wbił swoje palce- nie możesz

-oczywiście, że mogę- próbowałam uwolnić się z uścisku

-nie pozwolę ci!- jego palce zaczęły wbijać się coraz mocniej w moje ramiona

-Mark to mnie boli- złapał za ręce chłopaka. Spojrzał na mnie i od razu mnie puścił. Szybkim rucham go wyminęłam i odeszłam pozostawiając chłopaka samego. Nie próbował za mną biec. To chyba i lepiej. Weszłam spokojnie do klasy i usiadłam na końcu klasy, choć przody są wolne. Wolałam posiedzieć w ciszy. Wszedł nauczyciel i lekcja się rozpoczęła. Wszyscy byli skupieni na tych durnych równaniach, które dla mnie były prościzną. Odłożyłam długopis i usiadłam prosto. Zaczęłam rozglądać się po klasie. Moi byli przyjaciele zajmowali się zadaniem. Miło było popatrzeć jak Nathan żałośnie szuka pomocy u Marka, który sam tego nie rozumie. Cicho parsknęłam. Nagle mój wzrok wylądował na Axelu. Jako jedyny nie zajmował się zadaniem. Wpatrywał się w okno. Jego zawsze idealnie ułożone włosy były dziś jakieś inne. Mały kosmyki spadały mu na czoło. Wyglądało to przeuroczo. Nagle jego wzrok wylądował na mnie. Lekko poruszył mu się kącik do ust tak jakby próbował się uśmiechnąć. Momentalnie spojrzałam się na ławkę i próbowałam ignorować jego spojrzenie. Lekko podniosłam wzrok z nadzieją, że chłopak już się odwrócił, ale jak to mówią nadzieja matką głupich. Jego oczy cały czas były skierowane w moją stronę. Nagle zadzwonił dzwonek a ja wzięłam swoje rzeczy i wybiegłam z klasy. Wybiegłam przed szkołę i udałam się w kierunku ławki. Usiadłam na niej położyłam obok moje rzeczy. Los tak chciał, że ławka znajdowała się przed boiskiem a za chwilę miał odbyć się trening. Chciałam iść, ale coś mnie tu trzymało. Nie potrafiłam tak po prostu odejść. Nagle na boisko wbiegł pierwszy chłopak. Max poprawił swoja czapkę i spojrzał się w moja stronę, pomachał mi i zaczął biegać. N Po kilku minutach zjawiła się reszta drużyny. Wszyscy ciężko trenowali. Nadszedł czas na rozegranie meczu pomiędzy nim. Podzielili się na dwie drużyny i każdy stanął na swojej pozycji. Zaczęli grać. Nagle piłkę dostała Anytzi, przygotowywała się do strzału

-mroczna wichura!-  dziewczyna podbija piłkę, wyskakuje do niej, robi obrót i uderza w nią. Powstaje ciemna mgła wokół piłki, która dodaje szybkości i mocy strzału. Mark nie miał szans na obronę tego. Jego boska ręka została złamana. Wszyscy byli pod wrażeniem. Nigdy nie pokazała swojej techniki, prócz tego kiedy się "zderzyłyśmy", znaczy nie wiem czy to była jakakolwiek technika. Pamiętam ten dzień dokładnie. Tego dnia poznałam królewskich. Spojrzałam się na chłopaków i lekko się uśmiechnęłam. Dawali mi kiedyś wiarę, teraz odbierają siłę.

Siedziałam jeszcze chwilę sama kiedy nagle podeszła do mnie Nelly i kazała mi iść do dyrektora. Wstałam i udałam się do gabinetu. Nelly oczywiście za mną. Nie rozmawiałyśmy wcale. Znalazłyśmy się pod gabinetem. Nelly chwyciła za klamkę i popchnęła drzwi. Weszłyśmy do środka, a Nelly podeszła od razu do swojego ojca.

-tu są twoje dokumenty- mężczyzna podał mi papiery- mam nadzieję, że w Królewskich przyjmą cię dobrze

-dziękuję- spojrzałam na Nelly, która była zdziwiona słowami ojca

Wyszłam z gabinetu i poszłam w stronę wyjścia. Cały czas trzymałam dokumenty w rękach. Mówiąc szczerze w tym małym papierku znajduje się moje całe życie. Jest tu moja data urodzin., różne padania, postępy,osiągnięcia w nauce i sportowe. Życie w pigułce.

Szłam spokojnie w stronę domu. Nie mogę uwierzyć, że to był mój ostatni dzień w Raimon. Spojrzałam się w niebo, a przez głowę przeleciały mi wszystkie miłe wspomnienia ze szkoły. Każdy uśmiech chłopaków, każdy wygrany mecz i te oczy, które dziś widziałam ostatni raz i ostatni raz były wpatrzone we mnie przyjaźnie bo już niedługo będą to oczy mojego przeciwnika. Byłam już pod domem. Otworzyłam drzwi i weszłam do środka. Ściągnęłam buty i poszłam się przywitać z domownikami.

Wbiegłam do góry po schodach i otworzyłam drzwi do pokoju. Rzuciłam torbę pod szafę

-witaj słońce- podskoczyłam ze strachu. Odwróciłam się na pięcie

-uff to tylko ty Joseph- chłopak podszedł do mnie i mocno mnie przytulił. Odwzajemniłam uścisk. Staliśmy tak dłuższą chwilę i nie wiedzieliśmy, że ktoś stoi w drzwiach i to wszystko widzi

-Alex?-oboje podskoczyliśmy- Co on tu robi?!


Udało mi się napisać chociaż trochę. 

Kto się nie może doczekać pierwszego meczu Alex w królewskich? *podnosi rękę*

Gwiazdka? Komentarz?

Chcę podziękować jeszcze raz 

która pomogła w kreacji Anytzi i podsunęła mi kilka pomysłów

Płomień nienawiści | Inazuma Eleven | ✔️Where stories live. Discover now