10.

3K 237 19
                                    

- Zuko?

Chłopak mruknął w odpowiedzi, dając znać że nie śpi

- Mogę spać obok ciebie?

- Tak. - Zuko przysunął się do niej, zakrywając ją swoim kocem. Objął ją ręką, przybliżając do siebie.

Sana odwróciła się by być twarzą do niego i zamknęła oczy, wtulając się w jego klatkę piersiową. Cieszyła się każdą chwilą pokoju jaką miała, bo wiedziała, że nie trwają one długo. Słysząc cichy szelest spięła się.

- Kto to?!

- To tylko Ja! - Gdy Toph to powiedziała, było już za późno, a Sana mogła tylko obserwować krąg płomieni biegnących w jej stronę.

- Poczekaj, przepraszam! Nie wiedziałem że to ty! - Zuko wstał i pobiegł do dziewczyny, która zdążyła zniknąć w tunelu - Nie wierzę w to... Dlaczego ciągle wszytko psuję?!

Sana podeszła do niego i położyła rękę na jego ramieniu.

- Zostaw mnie. - chłopak strząsnął jej rękę, odchodząc o parę metrów.

- Możesz mnie posłuchać, Zu...

- Zamknij się!  Na moment, proszę!

- Mam już tego naprawdę dość, wiesz? - również się od niego odsunęła - Cały czas przy tobie byłam, nawet gdy zdradziłeś mnie i twojego własnego wujka na rzecz kogoś, kto cię nie kocha! Cały czas cię wysłuchiwałam, pocieszałam, a co dostaję w zamian? Wyżywasz się na mnie i nigdy nie słuchasz! Jest tyle rzeczy o których chciałabym ci powiedzieć, ale nie mogę bo temat od razu przechodzi na ciebie!

- W takim razie co tu jeszcze robisz? Jesteś taka dobra dla wszystkich, a jednak na tyle głupia by wybrać mnie zamiast awatara?! On by cię przyjął, dobrze to wiesz!

- O tym się zaraz przekonamy - powiedziała, odchodząc w stronę lasu z zaciśniętymi pięściami.

Zuko nic nie powiedział, tylko z wściekłością usiadł na ziemi i wpatrywał się w plecy przyjaciółki gdy odchodziła.

Sana nie była pewna czy idzie w dobrą stronę, ale miała nadzieję że w jakiś magiczny sposób odnajdzie drogę do świątyni powietrza. Zaczynała czuć wyrzuty sumienia przez to, jak nakrzyczała na bruneta. Wiedziała że ma swoje własne problemy, ale chciała żeby ktoś zajął się jej problemami. Choć raz.

Przystanęła gdy usłyszała czyjeś ciężkie kroki. Kucnęła by dostrzec postać i zostać niezauważoną. Dwa razy wyższy od niej mężczyzna z nijaką karnacją i tatuażem oka na czole szedł szybko, kierując się w stronę wielkiej przepaści. W stronę zachodniej świątyni powietrza, w której przebywali Aang i Katara. Oraz Sokka, Toph i wiele ludzi których nie znała, ale była pewna że nie chce by stali się ranni.

Wiedząc już gdzie jest, pobiegła do liny którą zostawili tam za pierwszym razem i odetchnęła głęboko, bojąc się. W końcu spuściła się szybko po linie, by zdążyć ostrzec awatara zanim dziwny mężczyzna postanowi wszystko rozwalić. Mocno wylądowała na ziemi, czując ból w kostce, który zignorowała, biegnąc w stronę przyjaciół rozmawiających na największym segmencie budowli.

- Kataro! 

Było już za późno, ponieważ mężczyzna przygotowywał się do ataku. Na moment zapadła cisza, a następnie wielki rozbłysk przesłonił Sanie wizję, a kawałki budowli zaczęły spadać im na głowy.

- Zostaw ich! Nie chcę żebyś zabił awatara, przestań! - Sana odwróciła się, słysząc znajomy głos, gdy napastnik odepchnął jej przyjaciela i wystrzelił kolejny promień energii w stronę Aanga. - Nie zapłacę ci! Albo zapłacę podwójnie, tylko przestań!

Surrender ─ ZukoWhere stories live. Discover now