14.

3K 212 17
                                    

Do końca książki zostało około siedmiu rozdziałów, a ja tymczasem dziękuję za te 100 wyświetleń i żałuję, że nie komentujecie tak jak na początku... Nie ma jednak nad czym rozpaczać, a kolejny rozdział gotowy staje przed wami.

Pierwszy wybuch strącił Sanę z nóg gdy wbiegała do głównej sali. Ściana gruzu runęła przed jej nogi, prawie ją zabijając. Wycofała się w panice, nie wiedząc co robić. Spojrzała na półkę wyżej, nie widząc innego wyjścia. Podbiegła do niej, od razu oceniając swoje szanse. Droga miała pięć metrów, a Ona była okropna w spinaczce. Nie miała jednak wyjścia. Z trudem wgramoliła się do połowy, czując że palce jej drętwieją. Pokonała jedbak strach i ból, pokonując półmetek. Podciągnęła się na górze, niestety patrząc w dół. Zachwiała się, w statniej chwili łapiąc krawędzi. Nienawidziła wspinaczki. Ruszył biegiem w stronę ich pokojów, zauważając statki dokładnie pod nią. Dostrzegła Katarę na półce niżej, lecz chcąc na nią spokojniej wskoczyć, poczuła że podłoga się trzęsie, a Ona przy samej krawędzi traci równowagę. Przez ułamek sekundy spadała, po czym uderzyła mocno w ziemię, jęcząc. Była prawie pewna, że coś w sobie uszkodziła.

- Sana! Nic ci nie jest?! - Katara chwyciła ją za rękę, próbując postawić ją na nogi - Zuko zajmuje Azulę, my musimy uciekać.

- Zuko robi co? - Sana automatycznie spojrzała na statki, by złapać monent w którym Zuko spadała przez chwilę. Śmiertelnie przestraszyła się, nie wiedząc że pod nim jest kolejny Statek. Katara odciągnęła ją szybko, nie oglądając się - Musimy mu pomóc, nie zostawię go tak!

- Kazał nam uciekać, Sana. Posłuchaj się zdrowego rozsądku.

Brunetka została pociągnięta przez Katarę, wydając z siebie jęk gdy musiała poruszyć ramieniem. Tylko nie bark, myślała, idąc za przyjaciółką. To nie mogło się dziać. Nie po to tyle trenowała. Nie po to.

Dotarły do Appy w momencie w którym świątynia zachwiała się. Suki natychmiast podbiegła do Sany, pomagając jej stać, gdy Katara pobiegła do Aanga. Brunetka drżała, sama nie wiedziała czy ze strachu, czy wycieńczenia. Ledwo trzymała się na nogach, nie widząc świata poza kawałkiem skały pod nią. Nie słyszała krzyków innych, poczuła tylko że Suki prowadzi ją do Appy. Wspięła się na niego z trudem, czując na sobie wzrok Suki. Wiatr przeczesał jej włosy gdy wznieśli się, ledwo unikając kul ognia mknących w ich stronę. Sana tak bardzo chciała się przydać i bronić przyjaciół, ale potrafiła tylko drżeć i przyglądać się sytuacji. Natychmiast skupiła się jednak na Zuko, który znikąd pojawił się obok niej. Oglądał się za siebie przez chwilę.

- Nie uda jej się - Sana spojrzała za siebie, by zobaczyć Azulę spadającą w przepaść. Skrycie miała nadzieję, że Zuko ma rację. Poczuła od razu wyrzuty sumienia. - Udało jej się.

Słowa te przybiły innych. W głębi serca mieli nadzieję, że wojnę rozwiąże coś takiego jak upadek z kanionu, a nie walka na śmierć i życie. Sana za to zagłębiła głowię przed kolana, płacząc cicho. Wiatr zagłuszał jej głośny oddech, więc nikt nawet nie domyślił się, że bezsilność obezwładnia jej ciało. Zuko tylko złapał ją za rękę, po chwili wyczuwając jak drga. Objął ją, przyciągając do siebie. Sana położył głowę na jego ramieniu i wpatrywała się tępo w niebo, które powoli robiło się pomarańczowe. Nie zmrużyła oka dopóki nie dotarli do odludnego miejsca by się przespać. Wtedy również wpatrywała się w niebo, słysząc oddech swojego przyjaciela obok siebie. Nie pytał się o co chodzi, za co bardzo mu dziękowała. Nie chciała z nikim o niczym rozmawiać. Chciała zniknąć, nie musieć martwić się wojną, życiem i bezpieczeństwem przyjaciół. Żyć w spokoju, którego tak bardzo jej brakowało.

Dopiero o wschodzie słońca poddała się, zapadając w płytki sen, wtulona w Zuko. Tak bardzo nie chciała go wciągać w wieczne chronienie jej, wiedziała, że ma inne obowiązki. Potrzebowała jednak przyjaciela, kogoś bliskiego. Kogoś jak Zuko.

Surrender ─ ZukoKde žijí příběhy. Začni objevovat