7.

3.4K 238 38
                                    

Sanę obudził brzydki zapach przypominający glony i spocone klapki. Westchnęła, bojąc się o to, co tak właściwie Mushi zrobił na śniadanie. Rozciągnęła się ziewając. W końcu wstała, mając w głowie tylko zdrowie przyjaciela. Weszła do pokoju w którym znajdowali się Lee i Mushi, zajadając się jakąś szarą masą z dziwną konsystencją.

- Sano, jak minęła ci noc? - Lee uśmiechnął się, odkładając miskę

- Dobrze... Co ci się stało?

- Mi? Nic. Dlaczego coś miałoby się stać? Jestem po prostu szczęśliwy, dzisiaj mamy wielkie otwarcie herbaciarni wujka, przyjeżdżają nowe meble, to specjalny dzień!

Sana bez przekonania spojrzała na Mushiego, który wzruszył ramionami w odpowiedzi. Coś działo się z jej przyjacielem, ale nie wiedziała czy się z tego cieszyć czy bać.

.

Na otwarcie herbaciarni przyszło mnóstwo osób. Cała trójka ledwo nadążała z zamówieniami, ale byli szczęśliwi, że mają aż taki rozgłos i uznanie. W pewnym momencie Sana zauważyła nawet dziewczynę z grupki na którą wpadła na spacerze z przyjacielem, ale szybko wyszła nie zamawiając nawet herbaty. Pod koniec dnia wszyscy znów byli wykończeni, ale szczęśliwi. Lee i Mushi bardzo dobrze się dogadywali, brunet nawet pogratulował wujkowi. Tuż przed zamknięciem stała się jednak rzecz, która wprowadziła wszystkich w zaskoczenie i wielką radość - Król Ba Sing Se chciałby spróbować herbaty sławnego Mushiego. Cała trójka była niesamowicie podekscytowana, gdy bramy pałacu otworzyły się przed nimi, a zastawa i najlepsze rodzaje ziół zostały eskortowane przez służbę. Zaprowadzono ich do przestronnego pokoju udekorowanego sztandarami królestwa ziemi. Pomieszczenie było puste, lecz po chwili zaczęli do niego wchodzić poważnie wyglądający wojownicy.

- Nie wygląda mi to na podwieczorek królewski. - Mushi ustawił się w pozycji bojowej gdy żołnierze otoczyli ich

- Brawo, wujku. - dziwnie nieprzyjemny dla ucha głos wydostał się zza ściany - Zuzu, ty też tutaj? Tak właśnie myślałam że to już czas na rodzinne spotkanie.

Sana obserwowała z niepokojem sytuację, gdy za strażnikami pojawiła się dziewczyna w jej wieku lub nawet młodsza, trzymając wachlarz bitewny.

- Azula.

- Dokładnie tak, braciszku. Cieszysz się?

- Azulo, pozwól nam odejść, a nic się nie stanie. - Mushi wyglądał śmiertelnie poważnie patrząc dziewczynie w oczy

- Grozisz mi, starcze? To nawet słodkie.

- Wiesz może dlaczego nazywano mnie smokiem z zachodu?

- Nie mam czasu na anegdoty, głupcze - warknęła w odpowiedzi - Złapcie ich! Żywych. Z dziewczyną róbcie co chcecie.

Brunetka zatrzęsła się, nie wiedząc co się dzieje. Lee nie mówił jej nic o swojej siostrze, która była tak przerażająca, że nawet Mushi czuł do niej dystans.

- Sano, kucnij.

- Dlaczego miałabym...

- Teraz!

Dziewczyna kucnęła, a nad nią rozlała się fala płomieni. Poczuła aż bolące gorąco gdy Lee chwycił ją za ramię i razem wybiegli z pomieszczenia. Sana oddychała niespokojnie gdy biegli korytarzami, co chwila zawracając przez oddziały wojowników. Lee wciąż trzymał Sanę za rękę i biegnął wolniej by za nim nadążyła. W końcu trafili do ślepego zaułka, otoczeni przez żołnierzy. Lee ciskał w nich płomieniami, a ci cofali się. Wybuch ognia całkowicie ich rozproszył, a Mushi dołączył do podopiecznych. Rozważając opcje ucieczki, spojrzał na okno i wykonał sekwencję ruchów, która w połączeniu z płomieniami całkowicie zniszczyła całą ścianę, otwierając przed nimi drogę na królewskie ogrody.

- Lee, musimy uciekać. - Mushi spojrzał na niego, ostatecznie wyskakując przez okno pogoniony kamiennymi pociskami i lądując w krzakach piętro niżej.

Sana spojrzała na przyjaciela, który wpatrywał się w Azulę, która zdążyła pojawić się przed nimi. Brunetka była przestraszona, patrząc jak rodzeństwo wymienia się ostrymi spojrzeniami.

- Zmierz się ze mną, Azula. Zróbmy to w końcu.

- Ciekawa propozycja... Ale mam napięty grafik.

Lee puścił rękę przyjaciółki, pchając ją w stronę okna.

- Uciekaj, póki możesz.

- Ale Lee...

- Lepiej go posłuchaj, nie chciałabyś za niego umrzeć. Szczególnie, że nie powiedział ci nawet jak ma na imię. - Przebiegły uśmiech grał na jej twarzy, gdy obserwowała sytuację.

- Nie zostawię cię, cokolwiek ta wiedźma o tobie powie. - powiedziała, zapierając się w ziemi - Nie rób tego, zostaw ją.

- Powiedziałem uciekaj! - popchnął ja do dziury w ścianie, gdy w ostatniej chwili kamienna bransoletka przyszpiliła ją do ściany. Następna unieruchomiła jej druga rękę, a następnie szyję, na co z jej ust wydostał się jęk bólu - Zostawcie ją!

Kula ognia odrzuciła do tyłu połowę wojowników, podczas gdy druga połowa wystrzeliła kajdanki, uniemożliwiające brunetowi jakikolwiek ruch.

- Wsadźcie ich do lochu razem z tą dziewczyną z plemienia wody. Ja w tym czasie zajmę się Awatarem. - Azula zrobiła się całkowicie poważna - Nie oszczędzajcie naszej... Hany? Sany? Cokolwiek, upewnijcie się że nie będzie się za dobrze bawić.

Odeszła, zostawiając Sanę i Zuko patrzących sobie w oczy ze smutkiem i przerażeniem.

Surrender ─ ZukoWhere stories live. Discover now