Rozdział 26. Spotkanie.

547 38 1
                                    

Jak wcześniej było ustalone przyszła do mnie Daria
Opowiedziałam jej o spotkaniu i tak dalej. Powiedziała że widziała komentarz ale nie zwróciła uwagi na superkę.
Jak się dowiedziała o spotkaniu wpadła w trans typu: "czemu ty się jeszcze nie szykujesz" i zaczęła biegać i szykować mi ciuchy.
-Musisz ubrać spódnice! Nie! Sukienkę albo też nie. Ubierz zwykłe spodnie. Nie dawaj kretynowi nadziei.!
-Daria stój! Uspokój się! Poradzę się a my musimy porozmawiać. Nie miałam ci jeszcze okazji podziękować za to że byłaś przy mnie cały czas kiedy byłam w szpitalu. Mimo że byłyśmy pokłócone to i tak przy mnie byłaś.
-Emilka skarbie bo jesteśmy przyjaciółkami i to jest mój obowiązek.
.............................
Nadeszła długo wyczekiwana chwila.
Podjechałam tramwajem pod zoo i czekałam
Przyjechałam wcześniej żeby nie wyjść na spóźnialską.
Czekałam 10 minut. 


Zobaczyłam go, jak szedł w moją stronę. Patrzył się w dół zamiast przed siebie. Jakby się czegoś bał, np mojego spojrzenia hmmm..
Podbiegłam do niego (o ile szybkie dreptanie na palcach można nabrać podbiegnięciem)
-No cześć
-Hej Emilka
-Fajnie że przyszedłeś
-FAJNIE. Ale dlaczego miałbym nie przyjsć?
-No bo ostatnio często gdzieś nie przychodzisz. W różne miejsca.
-Może po prostu nie chciałem zrobić ci krzywdy?
-A może byś mi jej po prostu nie zrobił?
-A może pójdziemy do tego zoo?
-No to chodź

No i poszliśmy.
Najpierw szliśmy w milczeniu i każdy patrzył w inną stronę.
Potem razem mieliśmy bekę z małp, a potem już normalnie luźno rozmawialiśmy.
-Dlaczego nie zagrałeś w tym meczu?
-No bo nie byłem w stanie, wszystko bym spieprzył jak wtedy
-Jak kiedy?
-Jak wtedy gdy ten psychol cię postrzelił. Gdybym się nie spóźnił, albo gdybym w ogóle na to spotkanie się nie zgodził wszystko by było ok.
-Bartek popatrz na mnie. To nie była twoja wina. To on do mnie strzelił a nie ty. Dlatego nie obwiniaj się o to.

Gdy Bartek na mnie patrzył, czułam coś dziwnego. Tak jakbym miała zaraz zemdleć. Nogi mi się trzęsły i w głowie mi jakby szumiało.
Czułam się jak wtedy w szpitalu jak się obudziłam

-Ale jak nie patrzeć to w pewnym sensie jest to moja wina

-Bartek proszę cię. Bo się obrazę 

-Dobra już.... Chodź pójdziemy na lody

No i tak minęła nam godzina, zwiedziliśmy w tym czasie całe zoo i potem nie wiedzieliśmy gdzie iść. Zaproponowałam mu żebyśmy poszli do centrum ale oczywiście się nie zgodził bo jak to ocenił: :miał złe wspomnienia" Dlatego poszliśmy do parku na gokardy.

Mieliśmy limit 2 godziny. Ścigaliśmy się, uciekalismy od siebie, krótko mówiąc: wspaniale sie bawiliśmy. Oczywiście zazdrosny wzrok nastolatek musiał biegać za nami. Niektóre dziewczyny prosiły Bartka o autograf i o zdjęcie, a niektóre po prostu patrzyły na nas i nas obgadywały. Czułam się bardzo dziwnie. Juz wiem że nigdy nie zostane celebrytką bo jeżeli za każdym razem jak wyjdę na miasto będą za mną biegały nastolatki prosząc o zdjęcie chyba bym zwariowała. Jak Bartek to wytrzymuje? 

-Emila! Czas nam się skonczył

-ooo niee było tak fajnie

-Nie marudź tylko chodź. Pospacerujemy jeszcze trochę i odprowadzę cię

-No w sumie jest już prawie 20 więc chyba najwyższa pora.

-To chodź bo juz pewnie na nas czekają z tymi gokardami 

-No doobraa

No i szliśmy jeszcze przez park rozmawiając o wszystkim! Nasz kontakt znowu był taki jak przed tym wypadkiem, i nie powiem że bardzo mi się to podobało. Naprawdę cudownie jest mieć takich wspaniałych przyjaciół koło siebie. Można na nich liczyć, wyżalić się w razie kłopotów. Tacy przyjaciele to skarb. Ale czy na pewno mi tylko o to chodzi?

-No dobra Emilka, chodź odwiozę cię do domu

-Miałeś mnie odprowadzić

-Wiem, ale mam samochód i to trochę bez sensu jest go tu zostawiać prawda?

-A już się tak napaliłam

-No przepraszam. Chodź

Jechaliśmy i tak się śmieliśmy że Bartek uznał że jakby był dzień i ludzie chodziliby po mieście uznali by nas za idiotów. W sumie prawda bo jak się śmieje i wyglądam jak wygłodniała orka, albo umierająca foka. Do mojego domu mieliśmy jeszcze około 5 minut więc postanowiłam się powoli żegnać z Bartkiem. W końcu spędziłam naprawdę wspaniały czas na który czekałam odkąd obudziłam się wtedy w szpitalu, a Bartka obok mnie nie było. Dlatego chciałam mu podziękować za to spotkanie i mile spędzony czas.

-Bartek, dziękuje ci za dzisiaj, i naprawdę to był bardzo udany dzień

-Miło mi że tak mówisz. Ja też myślę że był to maga udany dzień. Ja też Dziękuje Emilka

-Wiesz, ciesze się że nasz kontakt wrócił do normy

-Ja też Emila. No to jesteśmy na miejscu

-Szkoda, mogliśmy jeszcze pogadać

-A o czym chcesz jeszcze gadać. Bo możemy tu jeszcze posiedzieć

-A mało mamy tematów?

i oboje zaczeliśmy się śmiać Jak na niego patrzyłam czułam takie dziwne.... łaskotanie?

-No to cześć Bartek

-Do zobaczenia Emilka

I przytuliliśmy się. Trwalismy w takiej pozycji dobre kilka minut. Jak już wrócilismy do normalności Bartek powiedział:

-Emilka my chyba musimy porozmawiać...


Rozgrywka uczuć | B. KapustkaWhere stories live. Discover now