Rozdział 10. Sen

730 40 1
                                    

Pamiętam jak Bartek zaniósł mnie do samochodu i zawiózł do swojego domu. Potem dał mi pidżame i zasnełam.

Płynełyśmy łódką.
Wszędzie była woda, po niebie latały mewy a obok mnie stała mama. Była uśmiechnięta, ubrana w białą długą sukienkę i była jakby... Młodsza?
Odwróciła się w moją stronę i powiedziała-
-Emilka, jesteś mądra, piękna i bardzo wspaniała. Proszę, ułóż sobie życie tak, jak ja. Czyli cudownie. Znajdź sobie kogoś tak wspaniałego jak twój tata. I proszę, postaraj się aby Kamila wróciła do Łukasza. Ona ciągle go kocha. Muszę ci coś powiedzieć. Bartek jest wspaniałym męszczyzną. A ja zawsze tu będę. Zawsze będę z tobą. Zawsze będziesz mogła na mnie liczyć. Pamiętaj że masz wsparcie w tacie, Kamili Darii i Bartku. Nigdy nie będziesz sama.
Powodzenia w dorosłym życiu kochanie.

Po czym mnie przytuliła i skoczyła do wody. Znikneła w falach. Nigdzie już jej nie było.
Nagle na jej miejscu pojawił się Bartek. Przytulił mnie i powiedział że mogę na niego liczyć. I on też zniknął. Zostałam sama. Zostałay tylko mewy...

Obudziłam się
Nie w swoim łóżku
Nie w swoim pokoju
Nie w swoim domu.
Na początku byłam przestraszona. Potem sobie wszystko przypomnialam.
Zeszłam na dół.
Myślałam że zobaczy tylko Bartka.
A zobaczyłam Bartka i Łukasza.
-O! Emila! Dobrze że już wstałaś. Zaraz zrobię ci śniadanie.
-Dzięki Bartek, ale chcę jechać do mamy.
-No dobra. Pewnie cię nie przekonam. Łukasza już znasz?
-Tak. Cześć Łukasz.
-Hej Emilka.
I wtedy przypomniałam sobie prośbe memy ze snu.
-Łukasz chcesz się spotkać z Kamilą?
-Chętnie.
-To jedź z nami do szpitala
-A jak ona nie zechce ze mną gadać?
-Zobaczymy.
Poszłam się troche ogarnąć.
Zeszłam na dół i pojechaliśmy do szpitala.
Wbiegłam do środka. Zadzwoniłam do Kamili
-halo?
-Kama gdzie jesteście?
-No w szpitalu
-A dokładnie?
-Niedaleko recepcji. W korytarzu w prawo i zaraz nas zobaczysz.
-Ok.
Poszliśmy tak gdzie wzkazała nam Kamila.
Gdy Kama zobaczyła Łukasz, wstała.
Oboje patrzyli na siebie długo.
Razem z Bartkiem zeszliśmy im z drogi.
-Co ty tutaj robisz?
-Musiałem przyjechać. Chcę porozmawiać.
-Akurat teraz tak?
-Teraz tego najbardziej potrzebujesz
-Dobrze ale nie tutaj. Chodź do barku.
I poszli. Byłam z siebie w pewnym sensie dumna. W szpitaku była tylko Kamila i Ola.
-Gdzie tata?
-Pojechał do domu. A Daria ma przyjechać wieczorem.
-Ok. Jak sytuacja z mamą?
-Nic się nie zmieniło.
Usiedliśmy z Bartkiem koło sali mamy.
-Dziękuje Bartek.
-Ale za co?
-Za to że mnie przenocowałeś.
-Drobiazg.
-Gdzie ty spałeś?
-Na kanapie
-No to przepraszam w sumie.
-Ale nie ma o czym mówić Emila. Nagle wszystkie pielęgniarki zbiegły się do sali mamy. Nie wiedziałam co się dzieje.

Mineło 40 minut.
Ola chodziła w jedną i drugą
Kamila razem z Łukaszem siedzieli przytuleni.
Ja z Bartkiem też.
Z sali wyszedł lekarz.
Kamila wstała
-Doktorze co z nią?
-Wasza mama walczyła do końca. Przykro mi. Zrobiliśmy wszystko co mogliśmy.
-Nie. To niemożliwe.
Nic już nie słyszałam. Wyrwałam się z ramion Bartka i wbiegłam do mamy.
Leżała na łóżku. Jakby poprostu spała. Podbiegłam do niej.
-Mamusiu proszę nie zostawij mnie!
Otwórz oczy błagam mamo!
Kocham cię! Wróć do mnie mamo.

Potem wszystko działo się bardzo szybko.
Ktoś odciągnął mnie od łóżka
Potem jechałam samochodem.
Bartek coś do mnie mówił. Ale nic nie pamiętam.

MOJA MAMA UMARŁA.
Już jej nie ma

Jak pisałam ten rozdział to płakałam.
Mam nadzieje że się podoba.

Rozgrywka uczuć | B. KapustkaDove le storie prendono vita. Scoprilo ora