Rozdział 139

231 18 0
                                    

Michael:


Wszyscy nie zwracają uwagi na mnie lecz biegają wokół łóżka, na którym leży moje jedyne dziecko. Jej krzyki przedzierają się przez moje ciało. Gdy próbuję do niej podejść ktoś mocno mnie chwyta i wyprowadza. Krzyczę, że ma mnie puścić, co robi ale w momencie gdy nie mam jej na widoku i nie słychać jej krzyku. Obracam się i zauważam dwie dziewczyny we łzach obejmowane przez dwóch chłopaków. Jedna z nich skłania mi się, ale mam to gdzieś. Teraz liczy się moja córka, ale po chwili dociera do mnie kim są i że odzyskam od nich informacje, które zaspokoją moje obolałe serce.

- Co się stało?- pytam zły.

- To miała być impreza, a wyszła sekta. Nic nie miało się stać- mówi załamana wampirzyca.

Chcę zapytać o coś jeszcze, ale na nasz korytarz wbiega strażnik. Gdy mnie zauważył widziałem z jakim wysiłkiem mi się pokłonił, po czym podszedł do drugiej dziewczyny.

- Wasza Wysokość, wyjdą gdy tylko coś będzie wiadome.

Wiedziałem kim jest.

- Miał ją Pan chronić, jak mógł Pan do tego dopuścić.

Strażnik widząc mój wybuch i chęć walki przyszpilił mnie do ściany. Tak mocno, że ból przy uderzeniu uspokoił mnie. Jestem królem i jestem silny tak jak moja córka. Mój wzrok spoczął na strażniku i czarownicy, wyglądali tak jakby miał im zniknąć cały świat.

- Ona umrzesz jeśli nie wejdziesz.

- Jeśli my nie wejdziemy.

Usłyszałem te słowa, były tak pewnie powiedziane. Znów miałem zamiar się odezwać gdy z sali wszyscy zaczęli wychodzić.

- Co z moją córką?!

Żadna osoba na mnie nie spojrzała, aż usłyszałem jedno słowo.

- Nicole.

Stała w progu z lekko rozchylonymi wargami, lecz oczy były puste. Czarownica i strażnik byli najbliżej więc chcieli do niej podejść, ale uniosła swoją rękę dając znak by tego nie robili. Nigdy nie widziałem czegoś takiego.

Nicole:


Widzę ich zapłakane twarze i smutek zmieszany z szokiem. Lecz nikt nigdy nie dowie się co ja czuję w tej chwili. Zrobię rzeczy, o których nigdy by nie myślał. Spojrzałam na ojca, nie wiem co tu robi, ale w tej chwili jest to na moją korzyść, więc podeszłam do niego.

- Chcę wrócić do Stanów jeszcze dziś i objąć władze zaraz po przylocie.

Mówiłam pewnie, Michaela zamurowało a ja odeszłam od nich w miejsce gdzie nieświadomie próbowano mnie zabić.

Gdy znalazłam się w Nowym Jorku coś się we mnie przebudziło.

- Córeczko wszystko w porządku?

- Powell!- zawołałam.

- Tak?

- Gdzie Dymitr i Cassie?- spytałam kręcąc się w kółko szukając znajomych twarzy.

W oddali zauważyłam blond włosy i nie czekając długo na odpowiedzieć pobiegłam tam. Zanim do niej dotarłam ktoś chwycił mnie mocno w swoją stronę.

- Nicole?- usłyszałam głos Zayna

- Zayn puść mnie muszę....

- To nie Cassie. Spójrz na mnie- podniosłam wzrok na jego twarz.- Wróciła wczoraj z resztą, po waszej kłótni, pamiętasz?

- Kłótni? To czemu ty tu jesteś ?

- Ustaliliśmy że ja polecę z tobą i twoim ojcem w razie czegoś. W porządku?

- Nie wiem.

- Chodźmy twój tata czeka, a wszyscy czekają na miejscu. Porozmawiamy w samochodzie jeśli chcesz, dobrze?

- Tak.

Czy to sen? To niemożliwe, ja nie mogłam się na coś takiego zdecydować.

- Powiedz, że to żart, że nie mam spotkania z radą.

- Byłaś wzrokiem daleko, ale zachowywałaś się tak pewnie i groźnie, że nikt nie śmiał ci się sprzeciwić.

- A co ze szkołą?

- Proszę się uspokoić Wasza Wysokość na miejscu wszystko się wyjaśni- Powell i jego spokój.

Do końca drogi się nie odezwałam. Jakim cudem w ciągu kilku dób zdążyłam przekonać tyle osób o tym, że chcę już rządzić? Nie nadaje się na władce, a nawet jeśli miałabym objąć władze to później. Co się ze mną stanie wkrótce?

Dymitr:

Czekam w cieniu drzew na Nicole. Widzę jak oparta na Zayn'ie wychodzi z auta. Wszyscy wiedzieliśmy, że przez ostatni czas nie była sobą, ale nic nie mogliśmy na to poradzić. Widzę jak rozmawia i po chwili odchodzi od pozostałych osób. Idzie spokojnie w moją stronę, lecz gdy zagląda za siebie i znów spogląda w moją stronę biegnie do mnie. Moja dziewczyna wpada wprost w moje ramiona, cała zapłakana.

- Będzie dobrze- szepcze, całując czubek jej głowy.- Chodźmy stąd.

Owijam rękę wokół jej talii i zabieram w miejsce gdzie będziemy sami, a ona się uspokoi.

Nicole:


Stoję przed drzwiami gdzie zebrała się rada starszych. Do tego czasu zdążyłam wszystko wyjaśnić z ze wszystkimi i zrozumiałam, że przez to co zrobiłam muszę się podać. Ojciec, matka a nawet dziadek wyjawili mi, że rada nie uznana ich wezwania za błąd i niepoczytalność. A to oznacza, że jeśli rada uznała to wezwanie za warte i wynik tego spotkania zostanie pozytywnie rozpatrzony będę musiała zostać królową zanim ukończę wiek zgodny z prawem.

- Nie denerwuj się - Shanna siedziała na krześle i dotrzymywała mi towarzystwa.

- Chcę to mieć już za sobą.

Drzwi się otworzyły i wyszedł z nich mój ojciec. Tym samym dając mi znak, że teraz ja. Weszłam, a drzwi za mną się zamknęły. Przede mną siedzieli starsi ludzie wpatrzeni we mnie. Było tu tak cicho, że słychać było moje buty z każdym krokiem. Mam się odezwać czy lepiej siedzieć cicho tak jak mi kazano. Ręce miałam schowane za siebie i mocno ścisnęłam dłonie.

- Jej Wysokość rozumie co oznacza wezwanie nas oraz konsekwencje tego czynu. Przybycie takie jak tu teraz bywa wyjątkowo rzadko i nasze decyzje również są podejmowane z natychmiastowym skutkiem, więc mamy zamiar ogłosić, że przystajemy na decyzje i zgadzamy się na koronację, ale naszym warunkiem jest to, że ma się odbyć jeszcze jutro. W czasie gdy księżyc jest w pełni. Możesz odejść.

Stałam jak młotek, pomimo, że słowa nie dotarły chyba jeszcze do mnie, moje ciało wycofało się. Gdy drzwi za mną się zamknęły spojrzałam na twarze przede mną. Wszyscy czekali, aż przekaże decyzje rady.

- Co powiedzieli?- spytał ojciec.

Otworzyłam usta by coś powiedzieć, ale zamknęłam je.

- Usiądź i weź oddech.- poinstruowała mnie Shanna. Zrobiłam co powiedziała- Lepiej?

- Tak.

- Co ci powiedzieli?- spytała mnie delikatnie.

Mimo, że jestem dorosła, teraz czułam się taka mała.

- Jutro mam zostać królową- wyszeptałam tak cicho, że moją odpowiedź usłyszała tylko ona.

- Dobrze. Niech ją ktoś zaprowadzi do pokoju. Wasza Wysokość- podeszła do mojego ojca - porozmawiajmy na osobności.

Moja ciotka objęła mnie i wyprowadziła.

Mam zostać królową- tylko to krążyło mi po głowie.

Życie potrafi zaskoczyćOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz