Rozdział 58

585 50 1
                                    

Nicole:

Wiedziałam, że mogą mnie oszukać więc, żeby potwierdzić to co się wydarzyło zadzwoniłam do Jacka.

- Hej Jack.

- Nicole, no nareszcie Caroline i ja zaczęliśmy odchodzić od zmysłów. Czemu nie odpisywałaś na nasze maile?

- Była trochę jakby zajęta. Słuchaj czy Caroline jest na dworze?

- Nie pojechała jakiś czas temu na zakupy, nie długo powinna wrócić. Nicole wszytko w porządku masz dziwny głos.

- Wszystko jest dobrze- mam nadzieję.- Zadzwoń do mnie jak tylko wróci, dobrze?

- Jasne. Powiesz mi co u ciebie?

Zaczęłam opowiadać jak jest u mnie, po mijając fakt o pogrzebie. Gdyż to mój ból i nikogo innego.

- Nicole poczekaj chwilę. Ktoś puka pójdę otworzyć.

- Jasne.

Słyszałam słabo coś, ale nagle usłyszałam podniesiony głos Jacka.

- Co takiego? Ale jak ?

Niestety odpowiedzi nie usłyszałam. Po pewnej chwili znów usłyszałam Jacka.

- Nicole jesteś tam jeszcze?

- Tak, co się stało, miałeś podniesiony głos.

- Chodzi o Care. Ona została..

- ... porwana- wtrąciłam.

- Tak. Wybacz nie mogę rozmawiać muszę powiadomić jej opiekuna prawnego.

- Jasne, nie martw się nic jej nie będzie. Nie pozwolę na to.

- O czym ty mówisz, to nie twoja wina.

- Nie ważne, kończę. Powiedz jej wujowi, że Caroline wróci do domu cała i zdrowa.

Potem się rozłączyłam.

Czekanie na wiadomość było straszne na szczęście po kilku dniach dostałam wiadomość. Wszystko było ustalone. Jutro wieczorem ma dojść do wymiany.

Caroline:


Mężczyźni gdzieś mnie przewieźli. Teraz nie mam bladego pojęcia gdzie jestem. Ale z tego co słyszałam. Chcą mnie wymienić za coś. Siedziałam na łóżku, spojrzałam na zegar na ścianie. Była dziewiętnasta co oznaczało, że zaraz dostane coś do jedzenia. I jak w zegarku do pomieszczenia wszedł jeden z nich i postawił jedzenie na stoliku nocnym, po czym zaczął wychodzić.

Na tacy było tyle krwi bym nie straciła sił. Zjadłam to co mi dali po czym zasnęłam.

Nagle usłyszałam jak drzwi się otwierają, znów oparta o ścianę spojrzałam na zegar, było za wcześnie na obiad. Do pokoju weszło dwóch mężczyzn. Jeden podszedł do mnie chciał mnie złapać, ale zaczęłam się szamotać. Była słaba, ale facet nie musiał być silny by mnie przy trzymać, za to drugi wyją strzykawkę i skierował w moją stronę. Na chwile poczułam ból igły, ale po chwili znów odleciałam.

Nicole:


Do jechałam na miejsce, które wyznaczyli. Wyszłam z samochodu i spojrzałam na drugi, w którym siedział Powell. Zahipnotyzowanie go nie było łatwe, jest silny a to mi nie pomogło. W końcu się udało. A w domu mam wszystko przygotowane. Odwróciłam się i zobaczyłam nadjeżdżające samochody. Z każdego auta wyszło dwóch mężczyzn którzy podeszli do mnie.

- Miałaś być sama.

- Jestem.

- A drugi samochód?

- Nie ufam wam, chyba nie myliliście, że przyjadę sama. A teraz chcę odzyskać dziewczynę.

Facet podniósł rękę a jeden z nich się cofnął do aut, po czym wyciągnął Caroline. Niósł ją na rękach w moją stronę. Gdy był dość blisko, odwróciłam się i dałam znać strażnikowi by wyszedł.

- Co ty robisz?

- Chcę ją zabrać, taka była umowa. Strażnik mają tylko zabrać, nie musicie się go obawiać.

Powell znalazł się blisko mnie i stał przy mnie. Mijały kolejne sekundy lub minuty, gdy mój strażnik zaniósł moją przyjaciółkę do samochodu i odjechał.

- Teraz daj nam to co chcemy.

Wyciągnął do mnie dłoń.

- Miałaś nam oddać krew, pamiętasz.

- Pamiętam.

Włożyłam dłoń do kieszeni spodni i wyciągnęłam fiolkę z krwią, którą wcześniej spuściłam.

- Macie, a teraz wynoście się z mojego życia.

Wyciągnęłam by ją mu dać, ale on mnie złapał i przyciągnął do siebie. Za mną znalazł się inny facet, który mocno mnie złapał. Mężczyzna z przodu wyprostował mi rękę. Po czym wzięli moją krew. Teraz żałuję, że strażnik mi nie pomoże. Mogłam się domyślić, że coś będzie nie tak.

Po wszystkim puścili mnie. Wszyscy wrócili do samochodu z wyjątkiem jednego mężczyzny.

- Dziękujemy, mam nadzieję, że następnym razem nie będzie problemu.

- Następnym? Nie będzie go.

- Zawsze tak mówicie.

- My? Jacy my, do cholery?!

Zorientował się, że powiedział za dużo i zaczął się cofać. Chciałam użyć mocy, ale z nim było coś nie tak gdy próbowałam. Odjechali błyskawicznie, sama na nic innego nie czekałam tylko pojechałam do domu.

Życie potrafi zaskoczyćWhere stories live. Discover now