Rozdział 102

488 40 6
                                    

Nicole:

Mam przed sobą talerz naleśników, na które głupio się patrzę.

- Moja droga wszystko w porządku?- spytała babcia.

- Tak- uśmiechnęłam się słabo.

Przyzwyczaiłam się do takiego życia, ale dwie ostatnie noce nie były łatwe i nie tylko noce. To był koszmar, który nie ma końca. W nocy męczą mnie sny z Angeliką gdyż tylko tak znajdę księgę. A w dzień coraz częściej przenoszę się w przeszłość. Tu trwa to nie długo, ale tam to dla mnie minuty, godziny. A ten ostatni to cały dzień. Męczy mnie to. Czuję się niewyspana a na dodatek dziś jeszcze test.

Nie lubię kawy, ale przez ostatnie wydarzenia muszę pić by przeżyć.

Wgryzłam się w moje danie. Gdy do pomieszczenia w parował dziadek.

- Już czas- oznajmił i wyszedł.

Na początku mojego przyjazdu dziwnie się zachowywał, ale po rozmowie zrozumiałam go.

Dokończyłam posiłek i poszłam do samochodu.

Dojechaliśmy do pewnego domu. Nie wyglądał na niezwykły. Wyszliśmy z samochodu. Następnie dziadek odwrócił się do moich strażników.

- Dalej nie pójdziecie. Musicie tu zaczekać na nas.

- Słucham ? Naszym zadaniem jest ją chronić, więc pójdziemy z nią. - odezwał się Powell.

- Nie tym razem - odezwała się Elizabeth.

- Co?- spytał zszokowany strażnik.

- Powell - spojrzał na mnie. - Zostańcie nic mi się nie stanie. Obiecuję. - uśmiechnęłam się słabo.

Spojrzał na mnie, zawsze wiedział kiedy mi zaufać. Znał mnie spędził ze mną tyle czasu i wiedział kiedy kłamie, mówię prawdę czy też potrzebuje czasu. Tym razem jest tak samo.

- Dobrze Wasza Wysokość.

Dziadek nie czekając na nic kazał nam iść za nim. Czy się bałam jasne, że tak w końcu nie wiedziałam na co się pisze. Dom w środku był prawie pusty. Żadnych obrazów, roślin po prostu puste ściany. Po mojej prawie było kolejne pomieszczenie lecz puste. Za to po lewej w kolejnym pomieszczeniu stali ludzie, których się bałam. Człowiek, któremu jako jedynemu ufam i inni którzy są dla mnie obcy.

- Zaczynajmy - oznajmili chórem wszyscy zebrani.

Elizabeth ścisnęła mnie za rękę. Weszliśmy do pokoju po lewej. W głębi były z całą pewnością mocne drzwi. Szepty zaczęłam słyszeć gdy podeszłam do drzwi. Weszłam do środka. Przy fotelu podobnym do tego u dentysty stała kobieta po trzydziestce. Ciemne włosy, które związane są w kitka, ubrana w czarne ciuchy.

- Usiądź.

Przy fotelu był jakiś panel. Usiadłam na przeciw mnie była lustrzana ściana.

- Wypij to do dna.

- Co to?- spytałam biorąc od niej kieliszek z płynem.

- To nam pomoże, a teraz do dna.

Przyłożyłam kieliszek do ust. Płyn nie był dobry, wprost przeciwnie był gorzki. Zamknęłam oczy przy wypiciu do końca jakby to miało mi pomóc.

- Co teraz? - spytałam otwierając oczy, ale kobiety nie było.

Wstałam z krzesła by się rozejrzeć, ale zorientowałam się że szkło, które było w mojej dłoni zniknęło. Rozejrzałam się pomieszczenie było puste.

Moją uwagę przykuła lustrzana ściana. Podeszłam do niej, uniosłam rękę na wysokości głowy. I palcami zaczęłam przesuwać w dół po lustrze. Na wysokości brzucha poczułam opór spojrzałam na to miejsce, zobaczyłam klamkę. Nie byłam pewna co robię, ale pchnęłam. Zalało mnie światło, zasłoniłam oczy, a następnie przekroczyłam próg.


Początek roku. Kto się cieszy? Bo ja nie! Miałam dziś pięć lekcji, godzinę czekania na odjazd i kolejną nie całą godzinę jechałam do domu. Koszmar a w szkole strasznie spać się chciało. A jak wam minął pierwszy dzień ?

A i wiem, że może zajeżdżać "Zbuntowaną", ale nic na to nie poradzę

Życie potrafi zaskoczyćOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz