107

481 35 2
                                    

Nicole:

Lucas wyszedł ode mnie jakąś godzinę w tym czasie zostałam wezwana przez dziadka, który chciał wiedzieć co się działo że mną przy stole. Na szczęście udało mi się go uspokoić i przekonać do moich racji.

Wyszłam właśnie z łazienki byłam zmęczona i bardzo chciało mi się spać, lecz chyba nie jest mi to dane gdyż znów ktoś puka do moich drzwi pokoju. W zdycham zrezygnowania i idę je otworzyć. Przed drzwiami stoi jedną z pracownic.

Tu na całe szczęście nie mówią mi tytułem królewskim tak jak na dworze u Michaela.

- Czy coś się stało?- pytam

- Przepraszam , że przeszkadzam, ale na dole czeka pewien mężczyzna na panienkę i bardzo chce z nią rozmawiać.

Ciekawe kto to jest?

- Przekaż mu, że zaraz zejdę i zaprowadź go do salonu.

Po czym dziewczyna odeszła, a ja zamknęłam drzwi i poszłam po szlafrok. Następnie zeszłam na dół do salonu gdzie miał na mnie czekać. Stał do mnie tyłem, ale i tak wiedziałam kim jest.

- Mike co tu robisz?

- Przepraszam, że teraz przychodzę, ale wiem, że jutro wyjeżdżasz więc chciałem być pierwszy.

- Pierwszy?

- Może porozmawiamy gdzie indziej.

- Dobrze chodźmy do gabinetu.

Zamknęłam drzwi, by nikt nam nie przeszkodził.

- Powiesz w końcu czemu przyszedłeś?

- Twój dziadek powiadomił nas, że jutro wyjeżdżasz.

- Tak, muszę sam wiesz co zrobić więc nie muszę tłumaczyć.

- Masz rację, ale chciałem przyjść przed nimi.

- Czego chcą ode mnie?

- Nie jestem pewny. Wiem, że przebywanie tu nie jest łatwe. Lecz chciałbym Cię prosić przed twoim wyjazdem o rozmowę z Angeliką.

- Dobrze, ale nie długo ostatnio nie jestem całkiem wypoczęta.

- Rozumiem i dziękuję.

Mike nie rozmawiał długo z Angeliką gdyż wiedziała co się ze mną dzieje i skończyli rozmowę po chyba piętnastu minutach.

Mimo, że położyłam się spać. Przespałam tylko z dwie godziny, a następnie nie dane mi było spać.

Tak jak powiedział Mike rano przed wyjazdem zjawili się ludzie, których nie cierpię. Chcieli rozmawiać że mną na osobności. Nie miałam wyboru zgodziłam się. Mimo, że jestem jak cholera zmęczona dałam im pięć minut. Na początku zadawali pytania a na koniec chcieli krew. Część mnie nie chciała im jej dawać, ale bałam się co się może stać jeśli jej nie dam.

W samochodzie mimo wszystko chyba udało mi się zasnąć gdyż obudziłam się niedługo przed lądowaniem.

Lucy:

- Czego ty chcesz?

- Sprawiedliwości.

- Jakiej znów?

- Wszystko mi odebrano żonę, syna, koronę.

- Braciszku czy ty siebie słyszysz. Nikt ci nic nie odebrał. Alice umarła przez chorobę, Lucasa sam od siebie odsunąłeś, a koronę straciłeś przez własną wymyśloną zemstę. Więc nikogo nie obwiniaj, gdyż sam sobie sprawiłeś taki los.

Po moich słowach wściekł się i wyszedł. Nie rozumiem jego zemsty na naszej rodzinie. Kocham go, ale nie rozumiem skąd w nim od śmierci żony tyle gniewu.

Mam tylko nadzieje, że już wkrótce ludzie w dworu mnie odnajdą.

Dymitr:

Wściekła się podczas rozmowy. Próbowałem z nią porozmawiać, ale postawiła mur przez który mimo sił nie mogę się przebić. Więc zadzwoniłem do przyjaciela, by spytać co się dzieje. Nie wiele mi powiedział co było czymś nowym.

Nie mogłem tak siedzieć i czekać, miałem przecież obowiązki. Miałem wychodzić gdy poczułem jak mój telefon wibruje.

- Tak?

- Dymitr, przepraszam, że tak nagle ale Emma zaprosiła mnie na zakupy więc mógłbyś zjawić się za pięć minut w garażach.

- Oczywiście.

- Dzięki.

Po czym się rozłączyłem w końcu nie mogłem się nie zgodzi taki jest mój obowiązek. Choć wolałbym być teraz przy Nicole. Ten miesiąc trwa już strasznie długo. Mimo jej wybuchu, który nie wiem skąd się wziął i tak ją kocham.

Wracałem do siebie po zakupach mojej podopiecznej. Już miałem zamknąć drzwi gdy czyjaś stopa mi tu uniemożliwiła. Otworzyłem szerzej drzwi.

- Emma?

- Mogę wejść?

- Tak.

- Co się stało?- spytałem.

- Chcę porozmawiać.

Rozmowa nie jest zła choć część mnie wie, że Nicole nie jest za szczęśliwa gdy się widuje z Emmą.

Życie potrafi zaskoczyćWhere stories live. Discover now