Rozdział 53

15.3K 608 23
                                    

Następnego dnia, tak jak obiecałam przyjaciółce, poszłam ją odwiedzić. Z tego co dowiedziałam się od rodziców Stephanie Chris był tak pijany po męskim wypadzie z Eduardem, że nikt nie chciał wpuścić go do szpitala. Chłopak dopiero dziś rano poznał swoje dzieci, co wydawało mi się odrobinę dziwne, bo teoretycznie to właśnie on powinien być przy Annie podczas porodu. Wiedziałam jednak, że nikt nie miał wpływu na to jak przebiegły narodziny Jonathana i Rosalie. Pozostawało nam jedynie cieszyć się z tego, że niemowlęta były całe i zdrowe.

- Chyba muszę zrobić badania DNA, bo żadne z moich dzieci nie jest do mnie podobne - zażartował w pewnym momencie Christian, a Stephanie cała się spięła. - Oboje wyglądają jak moja żona - dodał po chwili, całując matkę swoich dzieci w policzek. Annie posłała swojemu mężowy wymuszony uśmiech, a ja postanowiłam poważnie z nią porozmawiać. Gdy tylko Eduard i Chris opuścili salę i poszli coś zjeść, usiadłam na łóżku obok przyjaciółki.

- Co ukrywasz? - spytałam prosto z mostu. Moja przyjaciółka nagle stała się czerwona na twarzy. - Mów natychmiast - zażądałam. - Wystarczająco dużo rzeczy przede mną ukryłaś. - Zachowywałam się jak hipokrytka, choć przecież nienawidziłam hipokrytów.

- Zobacz - westchnęła Stephanie, wstając z łóżka. Dziewczyna podeszła do swoich dzieci i po kolei wzięła na ręce każde z nich, aby pokazać mi znamiona, które zarówno Rose jak i Jon mieli nad lewymi pośladkami. Były małe i kształtem przypominały liść klonu. - Zdradziłam Christiana jeden jedyny raz - wyszeptała, a moje oczy rozszerzyły się do granic możliwości. - Ten chłopak miał nad lewym pośladkiem właśnie takie znamię - wyznała, a po chwili zaniosła się głośnym płaczem. - Ja tego wcale nie planowałam. Aż do wczorajszego dnia łudziłam się, że to naprawdę są dzieci Chrisa - załkała.

- Coś ty narobiła - jęknęłam. - Jak... - Sama nie wiedziałam, o co tak właściwie chciałam zapytać. To był dla mnie ogromy szok. - Dlaczego to zrobiłaś? Co teraz zamierzasz?

- J-ja... - zaczęła. - Ja nie wiem co mam zrobić - wyznała Annie. - Kocham Christiana i żałuję tego co się stało, ale równocześnie boje się, że prawda kiedyś wyjdzie na jaw - przyznała. - Targają mną wyrzuty sumienia...

- Skąd ja to znam - przerwałam jej gwałtownie. - Ale powiem Ci jedno. Prawda zawsze wychodzi na jaw. Może to się stanie dziś, może jutro, a może za trzydzieści lat - powiedziałam - ale prędzej czy później to się wydarzy, a ty będziesz cierpieć. Nie chcę podejmować za Ciebie żadnych decyzji ani nawet nakierowywać Cię na jakąkolwiek z nich, ale wiedz jedno. Choćbyś nie wiem co zrobiła, to swojego błędu i tak nie jesteś już w stanie naprawić - spojrzałam znacząco na śpiące w inkubatorach noworodki.

- Myślę, że zaryzykuję i postaram się zabrać tę tajemnicę do grobu - westchnęła dziewczyna. - I błagam Cię, nie mów o tym nikomu - poprosiła.

- Nie powinnam obiecywać Ci czegoś takiego i wiedz, że będę się czuła fatalnie ukrywając prawdę przed Eduardem i Christianem - powiedziałam - ale zrobię to, bo jesteś moją najlepszą przyjaciółką i kocham Cię. Popełniłaś ogromy błąd ale wierzę, że żałujesz - dodałam.

- Dziękuję - wyszeptała, łapiąc mnie za dłoń. - A może teraz ty wyznasz mi skąd tak dobrze znasz się na porodach i dlaczego nie chcesz nawet wziąć moich dzieci na ręce? - rzuciła, a ja przełknęłam ślinę. - Sekret za sekret - dodała konspiracyjnie, a ja połknęłam haczyk.

- Kiedy miałam szesnaście lat urodziłam syna - wyznałam z bólem. Jak do tej pory wiedziała o tym jedynie moja matka. Bałam się spojrzeć Stephanie w twarz, więc zamiast tego uparcie wlepiałam swój wzrok w podłogę. - Byłam młoda i głupia, a na dodatek nie miałam żadnych środków do życia. Każdego dnia myślałam o tym, że dla dobra wszystkich powinnam zabić siebie i to dziecko, ale niestety zabrakło mi odwagi. - Głos uwiązł mi w gardle, a z moich oczu poleciały łzy

Naznaczone DuszeOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz