Rozdział 42

16.9K 643 3
                                    

Była już połowa marca, a ja czułam się jakby przejechał po mnie czołg. Moje stosunku z Eduardem nie uległy ociepleniu, a wręcz z każdym dniem stawały się coraz bardziej oziębłe. Oddalaliśmy się od siebie i to bolało mnie najbardziej. Wiedziałam, że mój chłopak nie potrafił zaakceptować tego co usłyszał, ale ja wciąż miałam nadzieję na to, że wkrótce mi wybaczy. Nasze rozmowy ograniczały się do krótkich wzmianek na temat opieki nad Johnem, a gdy przebywałam w domu Olsenów Ed zwykle zamykał się w swoim pokoju. Tymczasem ja nie potrafiłam usiedzieć w miejscu i przez cały czas szukałam sobie jakiegoś zajęcia. Niestety w większości przypadków zajęte były tylko moje ręce, a głowa raz po raz powracała myślami do Eduarda i Daana. Na wieczór umówiłam się ze Stephanie w kawiarni niedaleko naszego akademika. Po prawdzie widywałam się z nią codziennie w pokoju, ale dziewczyna uparła się na kawiarnię, więc nie miałam wyboru. Wiedziałam, że z ciężarnymi kobietami nie było sensu się kłócić. Moja przyjaciółka była już w piątym miesiącu ciąży, a jej poród został zaplanowany na pierwszy tydzień lipca.

- Tak więc co jest na tyle ważne, że nie mogłaś mi tego powiedzieć w akademiku? - spytałam, zajmując miejsce przy stole w kawiarni. Naprzeciwko mnie siedziała już Annie i powoli popijała sok pomarańczowy.

- Raczej chodziło mi o to, żeby ta rozmowa odbyła się w miejscu publicznym - odparła wesoło Stephanie. - Nie chciałam zostać zamordowana w jakimś obskurnym akademiku - dodała.

- Zaczynam się bać - wyznałam, odkładając swoją torebkę na krzesło obok. - Najlepiej od razu przejdźmy do rzeczy.

- A więc - zaczęła niepewnie dziewczyna – od przyszłego roku nie będę już mieszkała z Tobą w akademiku. Zostanę do końca tego semestru, ale od sierpnia będziesz musiała poszukać sobie nowej współlokatorki - wyznała ze skruchą.

- Spodziewałam się tego - powiedziałam bez cienia złości. - W końcu nie byłybyśmy w stanie pomieścić się w tym schowku na miotły z małym dzieckiem - zauważyłam. - Zostały nam jeszcze dwa miesiące wspólnego mieszkania, a potem coś wymyślę - dodałam, aby uspokoić wyraźnie zmartwioną przyjaciółkę.

- Przepraszam, że tak wyszło - powiedziała Annie. - Planowałam mieszkać z Tobą przez wszystkie cztery lata College'u, a tymczasem wytrzymałam tylko dwa - dodała z delikatnym uśmiechem na ustach.

- Nie mogłaś przewidzieć wszystkiego - zauważyłam. - O mnie się nie martw - dodałam, przykrywając dłoń Stephanie swoją. - Powiedz mi lepiej gdzie ty teraz będziesz mieszkać. Zostajesz z rodzicami? - spytałam z zaciekawieniem.

- No właśnie nie - odparła tajemniczo dziewczyna. - Rodzice Christiana kupili mieszkanie niedaleko ich dzielnicy i oddali je nam do dyspozycji - wyjawiła.

- O matko - zaparło mi dech w piersiach. - To bardzo - urwałam, bo nie mogłam znaleźć odpowiedniego słowa. - To miło z ich strony - stwierdziłam, choć było to ogromnym niedopowiedzeniem. Wstyd mi się było do tego przyznać, ale poczułam drobne ukłucie zazdrości. Chyba każdy chciałby dostać mieszkanie za darmo i nie musieć się o nic martwić.

- Owszem - przyznała Annie. - Rodzice Christiana są bardzo hojnymi ludźmi. Dali swojemu synowi mieszkanie, bo stwierdzili, że oboje musimy nauczyć się odpowiedzialności. Właśnie dlatego nie zaproponowali nam, żebyśmy zamieszkali w ich domu - wyjaśniła.

- Ważne, że będziecie mieli się gdzie podziać - stwierdziłam. - A co na to Twoi rodzice? - spytałam.

- Powiedzieli, że będą pomagać nam finansowo dopóki nie skończymy College'u i nie staniemy na własne nogi - powiedziała. - Z początku nie byli zadowoleni z tego, że jestem w ciąży, ale ostatecznie to zaakceptowali. Nie mieli z resztą innego wyjścia.

Naznaczone DuszeOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz