Rozdział 26

20.5K 881 34
                                    

Staliśmy na ogromnym parkingu, a przed nami rozciągała się woda. Niestety nie wiedziałam do jakiego obiektu należał teren, na którym się znajdowaliśmy. Gdy zaczynałam snuć przypuszczenia na ten temat poczułam jak czyjaś dłoń przejechała powoli wzdłuż mojego uda. Odwróciłam się w stronę Eduarda z obojętnym wyrazem twarzy, a on posłał mi przepraszające spojrzenie.

- Przepraszam - powiedział, nadal głaskając kojąco moje udo. - Nie powinienem się tak otwarcie z tego cieszyć - przyznał ze skruchą. Wiedziałam, że nie mogłam mieć do chłopaka żadnych pretensji. Nie mogłabym ich mieć nawet wtedy, gdyby zadzwonił do tamtej kelnerki wykorzystując w tym celu numer, który mu zapisała. Nie byliśmy w związku, więc miałam prawo nazywać Eduarda jedynie swoim przyjacielem. Przyjacielem, którego od czasu do czasu całowałam. - Chciałem się tylko trochę z Tobą podroczyć - dodał chłopak, w dalszym ciągu nie uzyskawszy ode mnie żadnej odpowiedzi.

- W porządku - zapewniłam, a między nami nastała cisza. W samochodzie słychać było tylko nasze miarowe oddechy oraz lekkie pocieranie, ponieważ Ed w dalszym ciągu wodził dłonią po moim nagim udzie. Musiałam przyznać, że dostałam z tego powodu gęsiej skórki, a od czasu do czasu przechodziły mnie lekkie dreszcze podniecenia. - Gdzie my tak właściwie jesteśmy? - spytałam, bo jedyne co widziałam przed sobą to ogromne jezioro lub zatoka. Jechaliśmy tutaj ponad godzinę, więc miałam nadzieję, że godzina niezręcznej ciszy spędzonej w samochodzie była tego warta.

- Nie wiem czy nie uznasz tego za oklepane - powiedział Ed, przeczesując włosy dłonią - ale przywiozłem Cię do parku rozrywki Bayville - wyznał, przyglądając mi się niepewnie. Ku zaskoczeniu chłopaka moja twarz się rozpromieniła.

- Nigdy nie byłam w żadnym parku rozrywki - wyznałam nieśmiało, starając się ukryć swoją radość i podekscytowanie.

- W takim razie chodźmy - powiedział Ed, wysiadając z samochodu. Chłopak jak zwykle otworzył przede mną drzwi i zaoferował mi swoją pomocną dłoń. Dopiero gdy wysiadłam z samochodu zdałam sobie sprawę z tego gdzie byliśmy. Przed nami rozciągała się zatoka Long Island Sound, co głosiła tabliczka stojąca nieopodal. Gdy przeszliśmy przez cały parking moim oczom ukazała się brama prowadząca do parku rozrywki.

Bayville Adventure Park.

Tak głosił niebieski szyld znajdujący się nad bramą. Od wejścia do parku rozrywki dzieliło mnie już tylko przejście dla pieszych, a gdy w końcu udało nam się przejść przez ulicę i kupić bilety poczułam się przytłoczona. Eduard chyba to zauważył.

- Co się stało? - spytał domyślnie.

- Nic - zapewniłam. - Po prostu nie wiem od czego zacząć - powiedziałam. W parku było mnóstwo atrakcji, które przyciągnęły mój wzrok.

- Ten park jest jednym z najmniejszych w jakich byłem, więc na pewno dasz radę zobaczyć wszystko - zapewnił Eduard, a ja spojrzałam na niego jak na idiotę. - No co? Startujesz z poziomu juniora, więc nie masz prawa się wypowiadać - stwierdził. - Powinnaś kiedyś zobaczyć Walt Disney World na Florydzie - dodał z rozbawieniem. - To właściwie tylko jakieś dwadzieścia godzin samochodem z Nowego Jorku, więc może Cię kiedyś zabiorę.

- Puknij się w czoło - powiedziałam. - Najpierw muszę przeżyć resztę Twoich niespodzianek i dopiero wtedy przemyślę wyjazd na Florydę - stwierdziłam. Resztę dnia w parku rozrywki spędziliśmy z Eduardem na beztroskiej zabawie. Nie przeszkadzało mi nawet to, że w ogół nas były głównie dzieciaki, bo sama czułam się jak dziecko. Poza tym cały czas rozmawialiśmy i było między nami tak jak za najlepszych czasów naszej przyjaźni. Mogliśmy opowiedzieć sobie o wszystkim. Prawie o wszystkim.

***

Następnego dnia wstałam o piątej nad ranem, bo poprosił mnie o to Eduard. Stephanie jeszcze spała, ale postanowiłam zostawić jej karteczkę z wiadomością, tak jak ona to robiła. Bolało mnie, że właściwie przez cały czas mijałam się ze swoją przyjaciółką, choć przecież spałyśmy w jednym łóżku. Całe wakacje spędziłam z dala od blondynki, ale pocieszała mnie myśl, że w akademiku znowu miałyśmy stać się nierozłączne. Z tą myślą szybko zjadłam śniadanie, wrzuciłam do torebki jakieś przekąski i wyszłam przed dom. Ed powiedział, abym przygotowała się na długą drogę, więc tak właśnie zrobiłam. Włożyłam na siebie wygodne spodnie, a w ręce na wszelki wypadek trzymałam bluzę. Nie wiedziałam dokąd chłopak chciał mnie zabrać, więc wolałam być przygotowana na każdą okoliczność. Równo o piątej trzydzieści pod dom Ryanów podjechał samochód Eduarda, a ja do niego wsiadłam.

- Mam nadzieję, że nie przyszło Ci do głowy żeby zabrać mnie na Florydę - powiedziałam, rzucając swoją torebkę na tylne siedzenia.

- No i zepsułaś niespodziankę, słońce - westchnął Eduard, odjeżdżając spod domu Stephanie, a ja spojrzałam na niego z przestrachem.

- Żartujesz? - wydusiłam z siebie, przyglądając się badawczo swojemu kierowcy.

- Owszem - odparł, a na jego twarzy pojawił się kpiarski uśmiech. Rzuciłam chłopakowi wężowe spojrzenie i postanowiłam w końcu zapiąć pasy. - Będziemy jechać tylko dziewięć godzin - powiedział brunet ze stoickim spokojem.

- Tylko?! - wykrzyknęłam. Nie spodziewałam się, że będziemy jechali aż tak daleko.

- Może dziesięć, jeśli często będziesz chciała siku - poprawił się.

- Jesteś okropny - stwierdziłam.

- Często to powtarzasz - zauważył chłopak. - Ale gdyby tak było, to nie zabierałbym Cię na żadne wycieczki - dodał.

- Nie zapominaj, że kłamstwo powtarzane wiele razy staje się prawdą - ostrzegłam. Miałam w tych sprawach duże doświadczenie.

Naznaczone DuszeOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz