Rozdział 4

25.9K 1.2K 43
                                    

Siedzieliśmy przed telewizorem już trzecią godzinę i oglądaliśmy bajki, które wybierał John. Niektóre z nich były tak ogłupiające, że moim zdaniem powinni zabronić dzieciom je oglądać. Zdarzały się także bajki tak żałosne, że aż śmieszne. Chłopiec w ciszy siedział na moich kolanach, a ja i Ed nie zamieniliśmy ze sobą ani słowa odkąd powiedziałam, że muszę przemyśleć propozycję pracy. Polubiłam Johna i pomyślałam sobie, że nawet fajnie byłoby zostać jego nianią, ale nie mogłam się na to zgodzić ze względu na zdarzenia z przeszłości.

-Ness? - wyszeptał Ed. Spojrzałam na niego zaskoczona i zobaczyłam, że wskazywał palcem na Johna. Poleciałam wzrokiem na chłopca, który jak się okazało spał sobie słodko na moich kolanach.

-Zaniosę go do łóżka - powiedziałam. - Gdzie jest jego pokój? - spytałam z opóźnieniem.

-Pójdę z tobą. - Ed wstał i podszedł do mnie - Daj mi go, pewnie już Cię ręce bolą - rzucił chłopak z delikatnym uśmiechem na ustach i wyciągną ręce w moją stronę. Odsunęłam się.

-Nie trzeba. Jest leciutki jak piórko - stwierdziłam, na co Ed włożył dłonie do kieszeni spodni i przybrał beznamiętny wyraz twarzy.

-Skoro tak twierdzisz - mruknął chłopak i odwrócił się w stronę schodów prowadzących na piętro. Gdy już byliśmy na górze, Ed ominął swój pokój i podszedł do następnych drzwi. Otworzył je, a moim oczom ukazał się przepiękny pokój dziecięcy, jak z bajki. Łóżko było w kształcie dinozaura, co właściwie mnie nie zdziwiło. Po kilku godzinach spędzonych z Johnem wiedziałam, że chłopiec uwielbiał smoki, jaszczury, dinozaury i inne tym podobne stworzenia. Na łóżku chłopca leżała cała masa pluszowych misiów i kołdra w smoki. Nad łóżkiem natomiast wisiały półki, na których stały książeczki dla dzieci. Byłam pewna, że większość z nich opowiadała o dinozaurach. Uśmiechnęłam się na tę myśl. Z prawej strony łóżka stało biurko, które wydało mi się zbędne. Nie rozumiałam po co sześcioletniemu chłopcu biurko, bo John dopiero za rok miał pójść do szkoły. Mimo wszystko miał jeszcze trochę czasu. Z drugiej strony łóżka stała półka na zabawki, a resztę pokoju zajmowała ogromna ilość pudeł. Byłam pewna, że tam także znajdowały się zabawki chłopca. John miał bardzo dużo zabawek. Będąc w jego wieku nie marzyłam nawet o takiej ilości rzeczy na własność.

- Rodzice starają się mu podarować wszystko, co chciałby mieć. Myślą, że wynagrodzą mu tym czas, którego z nim nie spędzają - zrozumiałam, że Ed zauważył moje zaciekawienie ogromną ilością zabawek Johna. - Tylko, że rzeczy materialne nie dają mu takiej radości jak druga osoba. Sama widziałaś, jak się ucieszył na wieść, że spędzisz z nim trochę czasu. - Eduard uśmiechnął się do mnie niepewnie. Może względem Johna, Ed w istocie był opiekuńczy i starał się wypełnić jakoś jego czas, aby nie czuł się zaniedbywany przez rodziców. Ale niestety względem Daana nie był taki troskliwy.

- Dlaczego nie ma tutaj zdjęć... - zaczęłam, ale imię mojego byłego chłopaka nie przeszło mi przez gardło. - Dlaczego? - dodałam po chwili.

- John nie wie o nim - westchnął Ed, spoglądając na młodszego brata, którego postanowiłam w końcu położyć na materacu. Nie chciałam patrzeć na Eda podczas tej rozmowy, więc ułożenie Johna do łóżka pozwoliło mi odwrócić się do chłopaka plecami. - Myśli, że od zawsze byliśmy tylko we dwoje i tak powinno zostać - stwierdził beznamiętnie. Z moich oczu poleciały łzy, które szybko otarłam wierzchem dłoni. John nie mógł pamiętać Daana, bo miał zaledwie dwa latka, gdy jego brat umarł. Poza tym Ed i Daan wyglądali tak samo, więc nawet jeśli w głowie malca zachowały się jakieś przebłyski, można było je łatwo wytłumaczyć.

Nic dla nich nie znaczyłem.

- To okrutne - wyszeptałam. - To wstrętne, że postanowiliście ukryć jego istnienie przed członkiem własnej rodziny - rzuciłam, odwracając się twarzą w stronę Eduarda. Chłopak był wyraźnie zaskoczony moim wybuchem.

- Nie rozmawiajmy o tym tutaj - powiedział Ed i pociągnął mnie za sobą do wyjścia z pokoju Johna. Z początku chciałam wyszarpać dłoń z uścisku chłopaka, ale był wyższy i silniejszy ode mnie, więc się poddałam. Poza tym nie chciałam robić scen przy małym chłopcu, aby przypadkiem go nie obudzić. - Ty nie wiesz wszystkiego - stwierdził Eduard, gdy znaleźliśmy się z powrotem w salonie.

- Doskonale wszystko wiem! - wykrzyknęłam. - To wszystko nasza wina! - dodałam, a z moich oczu ponownie pociekły łzy.

Tak. To wasza wina.

- Rzecz w tym, że tak naprawdę żadne z nas nie zawiniło - powiedział spokojnie Ed i podszedł do mnie powolnym krokiem. W mgnieniu oka jego ręka spoczęła na moim policzku, a ja poczułam się tak jak kilka lat temu.

Dziwka! Zdradziecka suka!

Odepchnęłam dłoń Eduarda i czym prędzej wybiegłam z domu Olsenów. Nie zważałam na prośby Eda ani wyzwiska Daana, które rozbrzmiewały w mojej głowie. Chciałam uciec jak najdalej od wszystkiego, co miało związek z Olsenami i tym, co łączyło nas w przeszłości.

***

- Gdzieś ty była?! - wykrzyknęła Stephanie, gdy tylko przekroczyłam próg naszego wspólnego pokoju w akademiku. - Chciałam do Ciebie zadzwonić ale nie mam nawet Twojego numeru telefonu - rzuciła, a ja spojrzałam na nią beznamiętnie, siadając na swoim łóżku. - Naprawdę zaczynam się o Ciebie martwić - stwierdziła, zajmując miejsce obok mnie. Dziewczyna przygryzła wargę, aby po chwili milczenia ponownie zabrać głos. - Wiem, że nie znamy się zbyt długo. Tak właściwie, to znamy się jeden dzień, ale rodzice zawsze mi powtarzali, że nie chodzi o ilość przyjaciół ani o długość znajomości, lecz o jakość - powiedziała. - Próbuję Ci tylko uświadomić, że zawsze możesz na mnie liczyć. Jeśli będziesz chciała się wyżalić, to chętnie Cię wysłucham - zakończyła, a ja nadal milczałam. Gdy Stephanie po dłuższej chwili postanowiła odejść, złapałam ją za dłoń.

- Znam Eduarda od lat - wyznałam na początek, a cała reszta historii wypłynęła ze mnie tak szybko, że nawet nie zdążyłam się zorientować.

***

Sięgnęłam po telefon i wpisałam na klawiaturze numer Daana. Przystawiłam telefon do ucha, a po chwili w słuchawce odezwała się automatyczna sekretarka.

- Przepraszamy. Osoba, do której próbujesz się dodzwonić właśnie umiera.

Z krzykiem podniosłam się z łóżka, dopiero po chwili zdając sobie sprawę z tego, że był to tylko zły sen, a Daan już od dawna nie żył. Na szczęście jakimś cudem udało mi się nie obudzić Stephanie.

Dobrze Ci tak, mała dziwko.

Westchnęłam i wierzchem dłoni otarłam łzy, które spływały po mojej twarzy. Następnego dnia miały się rozpocząć pierwsze zajęcia na uniwersytecie, więc postanowiłam się wyspać. Niestety był to już kolejny koszmar, który nawiedził mnie tej nocy. Wiedziałam, że jutro będę nieprzytomna.

Naznaczone DuszeOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz