Rozdział 10

25.3K 1.2K 30
                                    

– Ness - usłyszałam głos Annie, który dochodził jakby z oddali. - Wanessa – to znowu moja przyjaciółka mnie wołała. - Ness do jasnej cholery podnoś dupę z łóżka, bo spóźnimy się do pracy! - wykrzyknęła dziewczyna, a ja od razu podniosłam się do pozycji siedzącej, przez co zakręciło mi się w głowie. - Do Ciebie naprawdę przemawiają tylko wrzaski - mruknęła Annie pod nosem, a ja ledwie zrozumiałam jej słowa.

- Jasne - odparłam, ignorując karcący ton swojej towarzyszki.

- Ubieraj się - rozkazała dziewczyna i rzuciła mi ciuchy, które rzecz jasna wylądowało na mojej twarzy. - Śniadanie zjesz po drodze - dodała. Postanowiłam nie kłócić się ze Stephanie z samego rana i ubrałam na siebie bluzkę oraz spodnie, które dziewczyna dla mnie wybrała. W międzyczasie spojrzałam w lustro, które tym razem nie pokazywało niczego poza moim własnym odbiciem. Postanowiłam, że nie powiem przyjaciółce o tym, co wczoraj zobaczyłam, bo z pewnością uznałaby mnie za wariatkę. Musiałam poradzić sobie sama z dręczącymi mnie demonami. - Jak tam Twoja skóra? - spytała dziewczyna, podchodząc bliżej mnie. Z ulgą stwierdziłam, że nie wyglądałam już jak ususzona śliwka i nic mnie nie piekło.

- Jak nowa - odparłam z delikatnym uśmiechem na ustach.

- W takim razie idziemy - powiedziała Stephanie, brutalnie ciągnąc mnie za sobą do wyjścia. Żałowałam, że nie powiedziałam iż wszystko nadal mnie bolało. Może wtedy przyjaciółka by mnie oszczędziła. - Wyznam Ci w sekrecie, że nienawidzę tej pracy - powiedziała dziewczyna, gdy siedziałyśmy w samochodzie i czekałyśmy aż zapali się zielone światło.

- Przecież nie musisz tam pracować - przypomniałam z rozbawieniem.

- Ale muszę walczyć ze swoją introwersją - odparła Stephanie, a ja głośno się zaśmiałam.

- Nie wmówisz mi, że jesteś introwertykiem - rzuciłam. - Za długo się już znamy. - Moja przyjaciółka zawsze była głośna i pełna życia, a na dodatek uwielbiała chodzić na imprezy i poznawać nowych ludzi. W moim słowniku tacy ludzie nazywali się ekstrawertykami, ale może przez lata żyłam w błędzie.

- Ty chociaż wiedzą nadrabiasz bycie aspołeczną, a mnie pozostał już tylko sarkazm - stwierdziła dziewczyna, a ja jedynie wywróciłam oczami na jej słowa. - Poza tym gdy się poznałyśmy myślałam, że jesteś nieśmiałą i miłą osobą - wypomniała. - Więc jeśli ktoś tutaj kłamie, to właśnie ty.

- Nie odzywałam się tylko po to, żeby ludzie tak myśleli - broniłam się. - Jeśli nie mam okazji niczego powiedzieć, to występuje mniejsze prawdopodobieństwo, że kogoś obrażę - zauważyłam błyskotliwie. Między nami zapanowała cisza, a ja powróciłam do wyglądania za okno. W pewnym momencie zatrzymałyśmy się na światłach obok sklepu zoologicznego. - Jeśli będę kiedyś bogata, to kupię sobie tyle zwierząt ile tylko będę w stanie pomieścić w swoim domu - wyznałam.

- Zwierzęta są fajne, póki nie zdechną - stwierdziła bez entuzjazmu Annie, a moja mina zrzedła.

- Jesteś okrutna - rzuciłam, odwracając się twarzą do przyjaciółki.

- Ktoś Ci musi uświadomić, że życie jest bezlitosne - powiedziała. Postanowiłam nie przypominać jej, że już nie raz się o tym przekonałam. - Osobiście miałam kiedyś chomika - zaczęła. - Gdy zdechł, mój tata spalił go w piecu i wmówił mi, że to kremacja zwłok - wyznała.

- Jak dobrze, że podczas pracy nie będę miała czasu z Tobą porozmawiać - mruknęłam.

***

- Na co czekamy? - zapytałam, gdy wieczorem stałyśmy wraz z Annie pod jej samochodem. Piętnaście minut temu skończyłyśmy pracę i jedyne o czym marzyłam, to pójście spać.

- Umówiłyśmy się z chłopakami - powiedziała moja przyjaciółka jak gdyby nigdy nic.

- Ja się z nikim nie umawiałam - zaprotestowałam. - Poza tym z jakimi niby chłopakami? - spytałam, choć znałam odpowiedź.

- Ale ja Cię umówiłam - odparła Stephanie, posyłając mi szeroki uśmiech. - Z Eduardem i Christianem - dodała, potwierdzając tym samym moje przypuszczenia.

- Annie - jęknęłam z wyrzutem. - Jestem zmęczona, a jutro musimy wcześnie wstać na zajęcia. Niedługo koniec pierwszego roku, a ja nadal nie powtórzyłam niczego do egzaminów końcowych - przypomniałam.

- Jak zawsze niepotrzebnie marudzisz - przyjaciółka zbagatelizowała moje słowa i wyciągnęła z torebki paczkę papierosów. Nie lubiłam gdy Annie paliła, ale na szczęście robiła to rzadko i nigdy w naszym pokoju. - Jesteś jedną z tych osób, które sieją zamęt, a potem dostają najlepsze oceny na roku - stwierdziła, zapalając papierosa i wkładając go do ust.

- Wyglądasz jak stary dziad kiedy kopcisz te pety - mruknęłam. Za wszelką cenę chciałam się jakoś odgryźć.

- W takim razie jestem najseksowniejszym starym dziadem jakiego w życiu zobaczysz - stwierdziła blondynka z uśmiechem. Postanowiłam nie wdawać się z nią w dyskusję, a w zamian za to otworzyłam drzwi od strony pasażera i usiadłam wewnątrz samochodu. Dopiero po kilkunastu minutach Chris i Ed zaszczycili nas swoją obecnością.

- To dokąd idziemy? - spytał Christian, spoglądając z zaciekawieniem na swoją dziewczynę. Annie jako jedyna wyglądała na zadowoloną z powodu tego spotkania.

- Na paintball moi kochani! 

Naznaczone DuszeOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz