Rozdział 47

15.4K 603 27
                                    

Stałam na peronie i czekałam cierpliwie. Nie wiedziałam na kogo ani na co, ale podświadomie czułam, że nie znalazłam się na stacji kolejowej bez powodu. Szczerze mówiąc peron wyglądał raczej na opuszczony i żadna ławka nie nadawała się do tego, aby na niej usiąść, a wokół mnie nie było żadnej żywej istoty. Z westchnieniem zaczęłam przechadzać się po dworcu, zastanawiając się na co tak właściwie czekałam. Dopiero po chwili zorientowałam się, że peron nie miał końca, a ja szłam cały czas do przodu, omijając w kółko tę samą scenerię. Na moment przystanęłam w miejscu chcąc ocenić zaistniałą sytuację, ale po dłuższej chwili spoczynku poczułam nieprzyjemne dyszenie na karku. Odwróciłam się natychmiast, ale za moimi plecami nikogo nie było. Westchnęłam po raz kolejny i przez chwilę miałam zamiar powrócić do przechadzania się bez celu po peronie, ale kątem oka zauważyłam białą ławkę, która nagle wyrosła jak spod ziemi. Wszystko wokół mnie było szare i ponure, ale ta jedna ławka była piękna i jakimś cudem czułam jak przyciągała mnie do siebie. Nie dość, że była jaskrawobiała i wyglądała na całkiem nową, to w dodatku biła od niej jasna poświata. Rozejrzałam się wokół, chcąc sprawdzić kto przyniósł tą ławkę, ale niestety nikogo nie zauważyłam. Pokierowana chęcią odpoczynku, bez dalszego zastanowienia usiadłam na jedynym nadającym się do tego miejscu. Byłam pewna, że taka okazja nie mogła się powtórzyć, więc już po chwili moje ciało zetknęło się z białym drewnem. Ku mojemu zaskoczeniu nic się nie zmieniło, prócz tego, że naprzeciwko mnie po drugiej stronie peronu pojawiła się jakaś postać. Gdy tylko wstałam z ławki, aby podejść do krawędzi peronu i przyjrzeć się zjawie naprzeciwko, ona zniknęła. Z niemałym rozczarowaniem po raz kolejny usiadłam na ławce, a tajemnicza postać znowu mi się ukazała. Czułam, że gdy wstanę, ona zniknie, tak więc siedziałam na ławce przez całe lata w ogóle się przy tym nie starzejąc. Aż w końcu nadjechał pociąg. Podobnie jak ławka, na której siedziałam, lokomotywa i wagony były jaskrawobiałe, a wokół mnie zrobiło się jaśniej. Pociąg jechał bardzo szybko, a odgłosy, które temu towarzyszyły wprawiały mnie w nieprzyjemne dreszcze. Między migającymi wagonami widziałam zamazaną postać, która nieprzerwanie się we mnie wpatrywała. Pociąg jechał bez końca przez wiele godzin, a gdy w końcu straciłam nadzieję na to, że wagony kiedykolwiek się skończą, przejechał ostatni z nich. Z zaskoczeniem spostrzegłam, że postać po drugiej stronie peronu zniknęła. Nagle wokół nastała cisza i spokój, zapadł zmrok, a ja po raz kolejny poczułam na karku nieprzyjemny podmuch zimnego powietrza. Odwróciłam się i ujrzałam zakrwawioną twarz Daana, który trzymał w swoich ramionach martwe dziecko. Obudziłam się z cichym okrzykiem na ustach, ale bałam się otworzyć oczy. Gdy już udało mi się opanować oddech, pomacałam dłonią przestrzeń obok mnie. Niestety na drugiej połowie łóżka nikt nie spał, a pościel była nieprzyjemnie chłodna. Doszłam do wniosku, że Eduard najprawdopodobniej poszedł zrobić sobie śniadanie. Korzystając z chwili samotności postanowiłam udać się do łazienki, aby zdjąć z siebie piżamę oraz czerwony strój, w którym wczoraj zasnęłam. Następnie ubrałam się i umyłam zęby, starając się nie patrzeć przy tym w lustro. Po koszmarze, który nawiedził mnie we śnie, bałam się wszystkiego. Wiedziałam, że po tych wszystkich latach strachu i niepewności nie powinnam się już bać, ale wciąż targały mną wyrzuty sumienia. Ostatnimi czasy czułam coraz większe poczucie winy, co pokazywała mi nawet moja własna podświadomość. Gdy już udało mi się doprowadzić do porządku własne myśli, zeszłam na parter i zastałam Eduarda stojącego przy kuchennym blacie.

- Co dziś na śniadanie? - spytałam, starając się brzmieć beztrosko. Przytuliłam chłopaka od tyłu, obejmując go rękami w pasie i ułożyłam policzek na jego plecach, nie chcąc aby zauważył moją zatroskaną twarz.

- Placki kukurydziane - rzucił Eduard, a ja wyczułam, że się uśmiechał. - Mam do Ciebie jedną sprawę - dodał po chwili, niepewnie badając grunt.

- Jaką? - spytałam.

- Umówiłem Cię na wizytę u seksuologa - powiedziałam, odwracając się twarzą w moim kierunku. - Pamiętasz, co mi obiecałaś? - spytał, unosząc brew.

- Pamiętam - westchnęłam, odrywając się od chłopaka. Z rezygnacją zasiadłam na krześle przy wyspie kuchennej.

- Tak więc od razu po zajęciach na uczelni masz wizytę - rzucił Ed, w międzyczasie sięgając po coś do kieszeni spodni. - Proszę - powiedział, podając mi kartkę. - Tutaj masz adres, nazwisko i godzinę. Ja niestety nie będę mógł Cię dzisiaj zawieźć, bo muszę pojawić się w firmie u rodziców, ale może Stephanie się nad Tobą zlituje - zaśmiał się. Niestety mnie wcale nie było do śmiechu.

- Super - mruknęłam, posyłając w stronę bruneta wymuszony uśmiech.

- Będzie dobrze - zapewnił, całkowicie ignorując moje negatywne nastawienie.

- Jasne - fuknęłam. 

Naznaczone DuszeOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz