Rozdział 20

21.9K 921 16
                                    

– Wiem, że dzisiaj są Twoje dwudzieste urodziny - rzucił nagle Eduard, a ja spojrzałam na niego z przestrachem. Stanęliśmy przy motocyklu, który brunet zaparkował przed bramą cmentarza.

- Nie mam zamiaru ich świętować - uprzedziłam. - Z okazji Twoich urodzin nie zrobiliśmy żadnej imprezy - przypomniałam. Jak do tej pory życzenia urodzinowe złożyły mi jedynie mama i Stephanie.

- Ale musimy pójść chociaż do jakiejś kawiarni na ciastko - zaznaczył Ed, na co niechętnie przystanęłam. - Czy masz jakiś ulubiony lokal albo może kojarzysz taki, który chciałabyś odwiedzić? - spytał, a ja jedynie pokręciłam przecząco głową. - W takim razie zrobimy tak, że zatrzymamy się przy pierwszej lepszej kawiarni jaką zauważymy - rzucił, ubierając na głowę kask. Jego propozycja była dziwna, ale na nią również się zgodziłam. Tak właściwie nie miałam innego wyboru, bo wiedziałam, że Ed i tak znalazł by sposób, żeby dopiąć swego. Po chwili także ubrałam kask i oboje zasiedliśmy na motocyklu, aby wyruszyć w drogę do centrum miasta. Już po pięciu minutach jazdy chłopak zauważył jakąś kawiarnię i zjechał z drogi, aby się przed nią zatrzymać.

- Wygląda trochę obskurnie - mruknęłam, zdejmując kask.

- Miała być pierwsza lepsza, więc jest - stwierdził beztrosko Eduard i otworzył przede mną drzwi do lokalu. Z westchnieniem weszłam do kawiarni, w której siedziało zaledwie kilka osób. Pomieszczenie było małe, a stołów było niewiele. - Kameralnie - stwierdził Ed z zadowoleniem, a ja spojrzałam na niego jak na idiotę. - No co? Podobno należy się cieszyć z małych rzeczy. To się chyba nazywa optymizm - rzucił.

- Ja bym to leczyła, ale mamy tolerancję - mruknęłam, zajmując miejsce przy jednym z niewielu stolików. Sięgnęłam po jednostronne menu, które leżało na stoliku i zaczęłam uważnie się w nie wczytywać.

- Ciekawa lektura - rzucił Eduard z rozbawieniem.

- Wysoko się cenią - stwierdziłam, spoglądając na ceny napojów i ciast. - Patrząc na wystrój sądzę, że nie wydają z tego ani grosza na nowe obrusy - rzuciłam, spoglądając znacząco na swojego towarzysza.

- Jesteś dziś wyjątkowo uszczypliwa - stwierdził Ed, przymrużając oczy.

- A ty wyjątkowo wesoły - zauważyłam podejrzliwie.

- Może te ciasta kosztują tyle, bo są po prostu przepyszne - zasugerował brunet, ignorując moją wypowiedź. - Z resztą nie masz się czym przejmować, bo dziś ja stawiam - zapewnił. Miałam zaprotestować, ale ktoś mi w tym przeszkodził.

- Sto lat! Sto lat! - usłyszałam kobiecy za plecami. W pierwszej chwili pomyślałam, dosyć samolubnie z resztą, że to Eduard przygotował dla mnie urodzinową niespodziankę. Okazało się jednak, że prawda była o wiele smutniejsza. Oboje obróciliśmy głowy w stronę jednego ze stolików, a naszym oczom ukazała się kobieta w podeszłym wieku, która siedziała sama przy stoliku. Starsza pani klaskała w dłonie i cicho śpiewała urodzinową piosenkę, pochylając się nad małym tortem. Domyśliłam się, że kobieta świętowała w samotności swoje własne urodziny, co wzbudziło moje współczucie. Wnet usłyszałam jak krzesło Eda zaszurało po podłodze, a on sam wstał od stołu i także zaczął klaskać w dłonie. Co więcej brunet podszedł do starszej pani i zaczął śpiewać razem z nią. Po chwili w ślad za Olsenem ruszyli inni goście kawiarni, a ja postanowiłam im towarzyszyć. Klaskałam w dłonie i śpiewałam, a po krótkiej chwili do grona śpiewających dołączyły się nawet kelnerki. Starsza pani popłakała się na naszych oczach, co sprawiło, że w moich własnych także zebrały się łzy.

- Dziękuję - załkała kobieta, gdy wszyscy skończyli śpiewać i zaczęli składać kobiecie życzenia urodzinowe. Niektórzy przytulali ją, albo przyjacielsko poklepywali po ramieniu. - Bardzo dziękuję - powiedziała. - Niestety obawiam się, że ten mały kawałek ciasta nie starczy dla wszystkich - zaśmiała się, ocierając swoje łzy wierzchem dłoni.

- Poprosimy jakieś wielkie ciasto na mój koszt - powiedział Eduard do jednej z kelnerek, a ja spojrzałam na niego z uśmiechem. Zawsze wiedziałam, że Ed miał dobre serce, ale nie spodziewałam się po nim takich gestów wobec obcych ludzi. Gdy kelnerka przyniosła ciasto, wszyscy goście kawiarni przysunęli swoje krzesła jak najbliżej solenizantki. Niektórzy siedzieli przy pobliskich stolikach, a inni dosiedli się bezpośrednio do stołu starszej pani, co wyraźnie ją ucieszyło. Eduard bez żadnego skrępowania zagadywał kobietę o jej życie, a ona chętnie z nim rozmawiała.

- Skończyłam dziś dziewięćdziesiąt lat - wyznała kobieta, gdy przy stoliku zostaliśmy już tylko ja i Eduard. - Mój mąż nie żyje od piętnastu lat, nasi przyjaciele odeszli zaraz po nim, a dzieci nigdy nie miałam. Właśnie dlatego przez cały czas jestem sama - wyznała. Jej mąż umarł, gdy miałam zaledwie pięć lat, co uświadomiło mi, jak niewiele lat stąpałam po tej ziemi. Równocześnie zrozumiałam, że większość życia miałam jeszcze przed sobą.

***

- To były najlepsze urodziny w moim życiu - powiedziałam, gdy tylko opuściliśmy kawiarnię.

- Czyli ciasto Ci jednak smakowało? - spytał Eduard, uśmiechając się do mnie zadziornie.

- Było dobre - przyznałam. - Ale ja robię lepsze - rzuciłam nieskromnie, podchodząc do motocykla.

- Nie mogę przyznać Ci racji, dopóki nie spróbuję - zauważył Ed, podając mi kask.

- Może kiedyś spotka Cię ten zaszczyt - powiedziałam, zakładając kask na głowę. Tym samym ukryłam uśmiech, którego Eduard nie zdążył zauważyć. 

Naznaczone DuszeOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz