Rozdział 51

13.4K 578 7
                                    

- Oddychaj - powiedziałam po raz kolejny. Wraz ze Stephanie stałyśmy w jej domu i czekałyśmy na obrączki, które z niewiadomych powodów wciąż nie dotarły. Moja przyjaciółka wyglądała pięknie w białej sukni, która uwydatniała jej ciążowy brzuszek.

- Kiedy ja nie mogę - rzuciła Annie. - Gdzie są te cholerne obrączki? - jęknęła.

- Kurier już wiezie - przypomniałam ze spokojem.

- Chyba na wstecznym - mruknęła Stephanie i zaczęła przeglądać się w lustrze. - Tak się boję - wyznała po chwili. - Co jeśli popełniam błąd wychodząc za Christiana? - spytała, spoglądając na mnie z przerażeniem. - Co jeśli to wszystko – z ożywieniem gestykulowała dłońmi - wcale nie doprowadzi mnie do szczęśliwego zakończenia?

- Czasami droga, która prowadzi nas do szczęśliwego zakończenia wcale nie jest łatwa - przypomniałam. - Poza tym zakończenia też bywają bolesne i nie zawsze są w stu procentach szczęśliwe. Jedno nie wyklucza drugiego, bo przecież można być równocześnie szczęśliwym i nieszczęśliwym - rzuciłam. - To od Ciebie zależy, które wydarzenia zapamiętasz jako te najważniejsze i najlepsza w Twoim życiu. Wtedy równocześnie przyćmisz te mniej istotne lub smutne, a kiedyś może nawet o nich zapomnisz. Dla Ciebie szczęściem może być to, że jesteś w ciąży, a dla kogoś innego szczęściem będzie posiadanie ferrari. Jedynym i prawdziwym zakończeniem jakie nas w życiu spotka jest śmierć. Póki żyjesz masz prawo zmieniać swoje decyzje i odkształcać je na własne potrzebny, tak aby finalnie dawały Ci radość i szczęście. Tak więc szczęśliwe zakończenie nie zawsze musi być do końca szczęśliwe, tak samo jak wcale nie musi być zakończeniem. Myślę, że ślub z Christianem i narodziny waszego dziecka to będzie dopiero początek - powiedziałam.

- Chyba rozumiem, co próbujesz mi przekazać - westchnęła Stephanie, a w tym samym momencie do jej domu zapukał kurier. - No w końcu! - wykrzyknęła uradowana blondynka, unosząc ręce ku niebu.

- Tak właściwie - zaczęłam, gdy kroczyłyśmy razem w stronę drzwi – dlaczego te obrączki przyszły dopiero teraz? - spytałam. Wcześniej nie miałam okazji się tego dowiedzieć, bo przez cały czas żyłam w przekonaniu, że obrączki już od dawna czekały w szufladzie.

- Trochę przytyłam i trzeba było zmienić rozmiar - wyznała nieśmiało Stephanie, a ja pokiwałam głową ze zrozumieniem. Moja przyjaciółka faktycznie była grubsza i z tygodnia na tydzień wciąż przybierała na wadze. Postanowiłam tego nie komentować, bo domyślałam się, że blondynka nie najlepiej się z tym czuła. Otworzyłyśmy kurierowi drzwi, a gdy Annie odebrała od niego obrączki zadzwoniłam po Eduarda.

- Przecież z taką suknią nie możesz prowadzić - przypomniałam. - Eduard po nas przyjedzie i zawiezie nas do kościoła. Niczym się nie przejmuj i lepiej przymierz tą obrączkę - podsunęłam. Annie zrobiła to o co ją prosiłam, a ku naszej uldze okazało się, że obrączka leżała jak ulał. Kilkanaście minut później pod drzwi domu Stephanie podjechał Eduard. Ja zajęłam miejsce obok kierowcy, a moja przyjaciółka z wielkim trudem usiadła z tyłu. Nie tylko brzuch utrudniał Annie wejście do samochodu, ale falbaniasta suknia także.

- Kiedy ty w końcu zrobisz prawo jazdy? - rzuciła nagle Stephanie.

- Miałam takie plany, ale jak widać nie wyszło - westchnęłam. Eduard spojrzał na mnie kątem oka, ale po chwili powrócił spojrzeniem na drogę. Pół godziny później byliśmy już w kościele, gdzie wszyscy włącznie z Christianem czekali już na pannę młodą.

- Nie emocjonuj się tak, bo Ci się makijaż rozmaże - rzucił Eduard do swojego przyjaciela, gdy tylko zauważył jak po jego policzku spłynęła samotna łza. Chłopak miał na sobie biały garnitur z białą różą w butonierce, a na jego szyi widniała czarna muszka. Wyglądał jak kompletne przeciwieństwo Eduarda, bo mój chłopak ubrał się na czarno. Wyglądał pociągająco w ciemnym garniturze, co rzecz jasna nie umknęło mojej uwadze.

Naznaczone DuszeOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz