- Nie bój się - wyszeptał Eduard do mojego ucha i delikatnie przygryzł jego płatek. Zadrżałam z rozkoszy i podniecenia, a równocześnie w moich żyłach buzowała adrenalina. Spojrzałam w bok ale był to z mojej strony ogromny błąd. Znajdowaliśmy się dwieście metrów nad ziemią, a pod nami rozciągała się tylko i wyłącznie woda. Gdzieś na uboczu pod skałą czekał na nas mężczyzna siedzący w pontonie, który zapewne miał za zadanie zająć się nami po zakończonym skoku. Życzyłam sobie i jemu wiele szczęścia.

- Dobra - mężczyzna, który przypinał nasze liny i sprawdzał zabezpieczenia klasnął w dłonie, uśmiechając się szeroko. - Za chwilę skaczecie - zakomunikował i pomógł nam ustawić się w odpowiedni sposób. Moje pięty dotknęły krawędzi przepaści, bo to właśnie ja stałam tyłem do wody. Natomiast Eduard widział wszystko to, co znajdowało się za mną, czyli po prostu otwartą przestrzeń. - Trzy. - Mężczyzna zaczął odliczać, a mój oddech przyspieszył. - Dwa. - Brałam udział w rozrywce dla nieokrzesanych samobójców. - Jeden. - Pomyślałam, że przynajmniej miałam stracić przytomność w objęciach kogoś, w kim byłam zakochana. - Skok! - wykrzyknął mężczyzna, a Ed momentalnie przechylił się do przodu. Już po chwili cały mój świat dosłownie wywrócił się do góry nogami, a my lecieliśmy głowami do dołu. Piszczałam, krzyczałam i wydzierałam się na całe gardło jak nawiedzona, ale Eduard tego nie komentował. Chłopak owinął ręce wokół mnie i milczał, od czasu do czasu śmiejąc się pod nosem. Byłam pewna, że po tym wszystkim chłopak będzie potrzebował aparatu słuchowego. Gdy nasze głowy zanurzyły się w wodzie nie byłam na to przygotowana. Zrządzenie losu sprawiło, że miałam wtedy zamknięte usta i tylko dzięki temu nie zachłysnęłam się wodą. Lina napięła się do granic możliwości a następnie powróciła w górę, przez co znowu znaleźliśmy się wysoko. Na szczęście nie była to taka sama wysokość jak na początku, a ja nie krzyczałam już, gdy ponownie zaczęliśmy spadać w dół. Zamiast tego zaczęłam dostrzegać piękno tego skoku. Wokół nas rozpościerały się wzgórza porośnięte drzewami, a ciepłe ramiona Eduarda wciąż były owinięte wokół mnie. Współczułam trochę chłopakowi, który przez większość czasu miał na twarzy moje włosy, ale postanowiłam przeprosić go za to później. Czułam się swobodnie, a powiew wiatru łaskotał moją skórę na twarzy. Było prawie tak jak na motocyklu z tym, że bungee stanowiło raczej krótkie poczucie wolności. Zanim się obejrzałam bezwładnie zwisaliśmy głowami w dół, a pracownik obiektu siedzący na pontonie podpłynął do nas i pomógł nam wyswobodzić się z lin. Oddałam mężczyźnie kamizelkę, a potem zajęłam pierwsze lepsze miejsce w pontonie. Na początku tego skoku miałam ochotę rozpłakać się z nerwów i ze strachu. Często w moich koszmarach pojawiał się wątek spadania, ale po tym skoku spojrzałam na wszystko z zupełnie innej perspektywy. Miałam nogi jak z waty, ale gdy usiadł koło mnie Ed cały świat wokół przestał mnie interesować. Przybliżyłam swoją twarz do twarzy Eduarda i czule cmoknęłam go w usta.

- Dziękuję - wyszeptałam, a potem bez ostrzeżenia, mocno i namiętnie pocałowałam chłopaka. Ed od razu oddał pocałunek i wplątał swoją dłoń w moje włosy. Nie interesowało mnie, co pomyślał sobie o nas mężczyzna, który siedział zaledwie metr od nas. Byłam w pełni pochłonięta Eduardem. Całowaliśmy się do momentu, aż nie poczuliśmy lekkiego trzęsienie. Zrozumiałam, że znaleźliśmy się już na brzegu, dlatego oderwaliśmy się od siebie i razem wyszliśmy z pontonu. Mnóstwo ludzi stało na brzegu i obserwowało skoki na bungee, więc byłam pewna, że wraz z Eduardem zostaliśmy uwiecznieni na co najmniej kilku filmikach. Żałowałam, że tak właściwie nie mieliśmy żadnej pamiątki z naszego wspólnego skoku, ale wiedziałam, że pozostaną mi po tym dniu cudowne wspomnienia. Nie wiedziałam w jaki sposób będę w stanie odwdzięczyć się Eduardowi za to doświadczenie.

- Podobało Ci się? - spytał chłopak, gdy zmierzaliśmy w stronę parkingu, trzymając się za ręce. To była pierwsza rzecz jaką od niego usłyszałam po naszym wspólnym skoku.

- Bardzo - zapewniłam, ściskając mocniej dłoń Eda. - Dziękuję Ci - dodałam, zatrzymując się w miejscu i wieszając się chłopakowi na szyję. Eduard był zaskoczony moim wybuchem, ale po chwili odwzajemnił mój uścisk. Przez dłuższą chwilę staliśmy w ciszy, przytulając się na środku drogi. - A Tobie się podobało? - spytałam, odsuwając się od chłopaka i biorąc jego twarz w swoje dłonie. Przyjrzałam mu się uważnie, obrzucając spojrzeniem każdy cal jego twarzy i po raz kolejny stwierdziłam, że Ed był nieziemsko przystojny. Może dla postronnego obserwatora Eduard wyglądał prawie tak samo jak Daan, ale nie dla mnie. Znałam dobrze ich oboje i wyraźnie widziałam różniące ich szczegóły. Ed miał całkiem inną mimikę twarzy i poruszał się zdecydowanie pewniej niż mój były chłopak. Wiedziałam, że nie powinnam ich do siebie porównywać, bo Daan umarł prawie pięć lat temu, a Eduard w tym czasie wyraźnie się zmienił i zdążył wydorośleć. Niestety nie mogłam się przed tym powstrzymać i za każdym razem, gdy spoglądałam na Eda, dostrzegałam w nim cząstkę Daana. Ich usta miały taki sam kształt, a znamię na ramieniu było identyczne. Wiedziałam, że chłopcy odziedziczyli je po swojej mamie. Nawet John takie miał.

- Cieszę się, że Ci się podobało - powiedział Eduard, nie mając najmniejszego pojęcia o tym, co działo się w mojej głowie. Chłopak ponownie ruszył w stronę samochodu, a ja starałam się dotrzymać mu kroku. - Ja już wcześniej skakałem na bungee, więc starałem skupić się na Tobie, ale niestety Twoje włosy skutecznie mi to uniemożliwiły - rzucił, a jego twarz wykrzywiła się w lekkim grymasie.

- Wybacz - powiedziałam przepraszająco, spoglądając na chłopaka kątem oka. Eduard posłał w moim kierunku delikatny uśmiech i pilotem otworzył samochód, do którego się zbliżaliśmy.

- Zastanowię się - rzucił z rozbawieniem, otwierając przede mną drzwi od strony pasażera. Chłopak zaczekał aż zasiadłam na swoim miejscu, a następnie zamknął za mną drzwi, aby po chwili usiąść za kierownicą. Korzystając z okazji pochyliłam się w kierunku Eduarda i znowu namiętnie go pocałowałam. Coraz bardziej podobało mi się spędzanie czasu w towarzystwie Eda oraz nasze pocałunki. Czułam, że to nie mogło skończyć się dobrze, ale chciałam zaryzykować. Nie byłam pewna jak długo się całowaliśmy, ale jak dla mnie mogło to trwać całą wieczność. Oderwaliśmy się od siebie tylko na moment, aby zaczerpnąć powietrza, a potem znowu złączyliśmy nasze usta w namiętnym pocałunku. Po kilkunastu minutach stania na parkingu stwierdziliśmy, że nadeszła pora, aby wrócić do domu. Czekała nas dziewięciogodzinna podróż do Stony Brook, a ja nie miałam już nic do jedzenia, bo wszystko co ze sobą zabrałam zjedliśmy już wcześniej. Była godzina szesnasta, co odkryłam z ogromnym niedowierzaniem. Nie potrafiłam pojąć tego, że w ciągu zaledwie jednej godziny przeżyłam tyle emocji.

- Może lepiej napisz wiadomość do Annie, słońce - rzucił Eduard, wyjeżdżając na drogę. - Będziesz w domu dopiero o pierwszej.

- O drugiej - sprostowałam, pisząc wiadomość do przyjaciółki. Kątem oka zauważyłam, że Eduard nie zrozumiał co miałam na myśli. - Musimy zatrzymać się na jedzonko. 

Naznaczone DuszeOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz