- O tak! - zachichotała a ja się ucieszyłem, że nie odebrała tego w inny sposób i nie zaczęła mnie wyzywać od gejów na środku stołówki, a naprawdę nie chciałbym żeby tak od razy cała szkoła się dowiedziała, że jestem homo... zapadłbym się pod ziemię chyba gdyby nagle każdy zaczął ze mnie żartować i mówić mi jaki to ja nie jestem... - Tyle, że wszyscy są sparowani. No wiesz, Emmet chodzi z Rosalie a Jasper z Alice. I mieszkają razem - podkreśliła a w jej głosie wyczuwałem prowincjonalne zgorszenie. Ale jeśli mam być szczery, podobny układ i w Phoenix byłby tematem plotek.

- Którzy to bracia Cullenowie? Nie wyglądają na spokrewnionych

- Bo i nie są. Doktor Cullen to jeszcze młody facet, ma góra trzydzieści parę lat. Cała piątka jest adoptowana. Ale Hale'owie, ci blondyni, to brat i siostra - bliźnięta

- Miło z ich strony. No wiesz, że zaopiekowali się tymi wszystkimi dziećmi i to w młodym wieku

-Pewnie tak - przyznała niechętnie -Myślę, że pani Cullen nie może mieć dzieci

-Um... ta rodzina od dawna mieszka w Forks? - zapytałem bo raczej powinienem ich zauważyć któregoś lata.

- Nie - odparła nieco zdziwiona, jakby to było coś oczywistego - Sprowadzili się tu dwa lata temu z jakiejś miejscowości na Alasce

Tą wiadomość przyjąłem z ulgą. Nie byłem jedynym cudakiem z innego stanu i z pewnością nie wyróżniałem się tak wyglądem czy zachowaniem. Zrobiło mi się ich troszkę żal, że mimo urody są nie do końca akceptowani. Gdy im się tak przyglądałem, najmłodszy chłopak a więc na pewno jeden z Cullenów, podniósł głowę i nasze oczy się spotkały. Tym razem jego mina niewątpliwie zdradzała zainteresowanie. Przygryzłem wargę i odwróciłem wzrok... Miałem wrażenie, że oczekiwał jakiejś innej reakcji z mojej strony.

- Ten z brązowymi włosami to który? - szepnąłem. Kątem oka widziałem, że nadal na mnie patrzy, ale nie gapi się nachalnie tak jak inni wcześniej. Wydawał się czymś odrobinę zmartwiony.

- To Edward. Wiem wygląda zabójczo, ale nie zawracaj nim sobie głowy. Nie chodzi na randki. Najwyraźniej żadna z miejscowych DZIEWCZYN nie jest dla niego dostatecznie ładna...

Hm... wygląda jakby dał jej kosza...

Wchodząc do klasy z biologii zauważyłem, że wszystkie miejsca są już zajęte, z wyjątkiem jednego gdzie siedział Edward. Podchodząc do nauczyciela żeby podpisał karteczkę spoglądałem na niego. Kiedy przechodziłem koło jego ławki cały zesztywniał i rzucił mi rozwścieczone spojrzenie. Zaszokowany szybko odwróciłem wzrok. Nie mając wyboru usiadłem koło Cullena. Odsunął się jak najdalej się dało i odwrócił twarz jakbym wydzielał niemiłą woń. Dyskretnie powąchałem moje ubranie, pachniało ono słodko przez mój proszek. Przez całą lekcję siedział i się nie ruszał. Zauważyłem, że lewą dłoń oparł na udzie i zaciskał ją bardzo mocno w pięść i na dodatek wydawało mi się ze on nie oddychał . O co mu chodzi?! Zawsze się tak zachowywał? Zacząłem dochodzić do wniosku, że źle oceniłem Jessicę. Może jej niechęć nie wynikała z zazdrości ani z odrzucenia? Po raz kolejny zerknąłem w jego stronę i natychmiast tego pożałowałem. ON ZNOWU SIĘ NA MNIE PATRZY..., jego oczy są czarne jak węgiel, takie pełne obrzydzenia do mojej osoby. Skuliłem się na krześle a do głowy przyszło mi wyrażenie : ,,Gdyby spojrzenie mogło zabić''. W tym momencie zadzwonił dzwonek a Edward jak poparzony wyleciał z klasy. Siedziałem sparaliżowany, wpatrując się półprzytomnie w drzwi. Co się właśnie stało???? Powoli zacząłem się pakować starając się pohamować, bałem się, że zaraz polecą mi z oczu łzy. Nie wiedząc czemu, jedno z drugim było u mnie powiązane. To żenujące, ale często płakałem ze zdenerwowania albo przygryzałem wargę. Zresztą zdenerwowanie i zawstydzenie w moim przypadku działają prawie tak samo. Poszedłem do sekretariatu oddać kartkę z podpisami. Nie padało już, ale wiatr przybrał na sile. Objąłem się rękami. Wszedłem do gabinetu i od razu zapragnąłem się wycofać. Przy biurku stał nie kto inny jak Edward Cullen. Chłopak na szczęście mnie nie zauważył. Najwidoczniej wykłócał się o coś z sekretarką. Miał niski, pociągający głos, aż mnie ciarki przeszły. Ze strzępków szybko zorientowałem się w czym rzecz. Chciał zmienić plan lekcji, aby chodzić z inną grupą na biologię. Czy to moja wina? Drzwi niespodziewanie się otworzyły i zimny wiatr wpadł do sekretariatu. Zamknąłem drzwi i kiedy się odwróciłem zobaczyłem, że Edward znowu zesztywniał. Odwrócił się powoli i nasze oczy znowu się spotkały, jego wzrok był pełen agresji i wstrętu. Bałem się przez chwilę, że się na mnie rzuci.Jego spojrzenie zmroziło mnie bardziej niż wiatr szalejący na dworze.

- Trudno... Jakoś wytrzymam. Dziękuje za fatygę - powiedział do sekretarki nie spuszczając ze mnie wzroku. Gdy skończył po prostu wyszedł z trzaskiem drzwi.

- I jak ci minął pierwszy dzień słonko?

- Dobrze - skłamałem słabym głosem. Nie wyglądała na przekonaną.

Kiedy wsiadłem do samochody parking był już pusty. Siedziałem i wpatrywałem się w przestrzeń przez jakiś czas. Odpaliłem w końcu silnik i przez resztę drogi powrotnej walczyłem z cisnącymi się do oczu łzami.

Zmierzch || bxb (trwa rewrite)Where stories live. Discover now