Rozdział 42

845 71 61
                                    

Leondre's POV:

Budzę się, lecz nie jest to jeszcze rano. Wygląda raczej, jak późny wieczór.

Nie zauważam nigdzie obecności Sophie, przez co zaczynam się delikatnie martwić, ale przecież nie może siedzieć ze mną całe dnie.

Wzdycham i się przeciągam, a następnie wstaję z łóżka i podchodzę do szafy, aby ubrać pierwszą lepszą bluzę lub chociażby bluzkę.

Nie mogę paradować po domu, zamieszkanym również przez małe dziewczyny, półnago.

Na boso wychodzę z pokoju i schodzę na dół, żeby zjeść cokolwiek.

Na pusty żołądek nie będę z Charliem rozmawiać, bo...
Postanowiłem sobie, że muszę z nim wyjaśnić całą sprawę i niech się chłopak zdecyduje, dlatego że Sophie już nie wytrzymuje. To widać. Wszystko ją juz męczy.

Przygotowuję sobie najzwyklejszą kanapkę, bo coś bardziej ambitnego to mi się robić nie chcę.

Gdy już zjadam i po sobie sprzątam, zaczynam szukać blondyna.

Naprawdę muszę z nim porozmawiać.

Pukam do drzwi od jego pokoju, do którego wpuszcza mnie kilka sekund później.

-Musimy pogadać.- oznajmiam od progu i siadam na krześle przy biurku, a on zajmuje miejsce na łóżku.

-O kim, o czym?- zadaje zasadnicze pytanie.

-O Sophie.- wzruszam ramionami.- Była tu.

-Wiem, sam ją tu przecież wpuściłem.- przewraca oczami i nawet ja zauważam tą całą arogancję.

-Co się z tobą dzieje?- marszczę brwi.- Byłeś milszy, na wszystkich i wszystkim ci zależało, a teraz? Teraz pokazujesz swoje najgorsze cechy.- oznajmiam.

-No i co w związku z tym?- wzdycha, kompletnie niewzruszony.

-Co ty masz w planach?

-Nic konkretnego, a co?

-Chodzi mi o Sophie.- informuję.- Raz mówisz, że ci zależy i za wszelką cenę pokażesz jej wszystkie wspomnienia, aż nie zauważy tej podobizny, a teraz zachowujesz się w stosunku do niej tak...- kręcę nadgarstkiem w powietrzu, ponieważ brakuję mi słowa.- Zachowujesz się tak obojętnie. Nic cię nie obchodzi, co się dzieje?- zadaję to pytanie kolejny raz.

-Nic poważnego.- znów olewa całą sytuacje.

-Charlie.- podkreślam stanowczo.- Jako twój przyjaciel, chyba mam prawo wiedzieć, co się dzieje.- oburzam się lekko.

-Co mam ci mówić?- prycha.- Nie wytrzymuję z nią.- mówi otwarcie.- Jej humorki mnie rozwalają, raz to, raz tamto.- wzdycha.- Serio, mam już dość starań, to bez sensu.- kręci głową, a następnie przeczesuje włosy.- Po co mam się starać, jeśli ona i tak jest na każde moje zawołanie? Poza tym, nic jej nie obiecuję, nigdy.- tłumaczy.

-Jej też może się to wszystko znudzić.- zauważam.

-Zakochała się we mnie.- uśmiecha się perfidnie, a ja nie poznaję tego człowieka.

-I ty to wykorzystujesz?- z mojej twarzy można wyczytać ogromne zdziwienie.

-Kto mi zabroni?- śmieje się.

-Właśnie nikt.- wzdycham, zastanawiając się nad jedną kwestią.

Nie jestem do końca pewny, czy ją poruszyć, ale raczej to zrobię...

-A co jeśli...- przełykam ślinę, ponieważ czuję gule w gardle. Nie potrafię tego powiedzieć, skłamać.- Co jeśli mam poważne zamiary wobec niej?- pytam cicho.- Zabronisz mi się o nią starać?

Live Your Life |BaM|Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz