Rozdział 46

1.7K 103 66
                                    

Sophie's POV:

Budzę się z powodu nadmiernego ciepła.

Przecieram delikatnie oczy, mając skrępowane ruchy, przez ciało mojego chłopaka, co jest już oficjalne.

Wzdycham, ponieważ nie wiem, co robić.

Z jednej strony bardzo chcę wstać, a z drugiej nie chcę budzić Leondre.

Mocniej się do niego przytulam, kładąc głowę na jego klatce piersiowej i wsłuchując się w rytmiczne bicie serca.

Uśmiecham się mimowolnie i zamykam oczy, żeby chociaż na chwilę iść jeszcze spać.

Jest to jednak niemożliwe, dlatego że farbowany blondyn się już budzi.

-Hej, kochanie.- wita się ze mną, będąc kompletnie zaspanym.

Zadzieram głowę i na niego spoglądam - wygląda naprawdę uroczo.

-Dzień dobry, misiu.- uśmiecham się do niego i odsuwam się, aby spokojnie wstał.

Siadamy naprzeciwko siebie, stykając się kolanami.

-Podoba mi się, że mówisz do mnie misiu.- unosi kąciki ust, co powtarzam.

-To dobrze.- śmieję się cicho.- Jakby ci się nie podobało, miałbyś problem.- wzruszam ramionami.

-Zabawne.- mruczy pod nosem.- Idziemy spędzić ten nudny dzień u ciebie?- pyta po chwili.

-Możemy i u mnie.- przytakuję.- W końcu Charlie musi się przygotować na swoje osiemnaste urodziny.- przypominam.

-Dokładnie, zostawmy go z tym samego!- wyciąga dłoń w górę, w którą uderzam swoją ręką, przybijając piątkę.

Potem wybuchamy śmiechem i wstajemy z łóżka, aby przygotować się do wyjścia z domu.

W zasadzie, to tylko dziesięć minut pieszo, ale lepiej wyglądać korzystnie, bo fanki i tak dalej.

'*'

Upadam na kanapę i włączam telewizje, to jedyne co mi zostało do roboty.

Droga do mojego domu była męcząca.

-Kochanie, zróbmy coś kreatywnego.- prosi Leondre, trącając moje nogi, abym je podniosła.

Wzdycham i unoszę kończyny, żeby chłopak usiadł. Potem kładę mu je na kolanach i jest skazany na ten dodatkowy ciężar.

-Co możemy zrobić?- patrzę na niego z wysoko uniesionymi brwiami.- Naprawdę zostało nam tylko czekać do dwudziestej.

Leondre przewraca oczami i wstaje, brutalnie zrzucając moje nogi.

-Masz coś słodkiego?- pyta po chwili.

-Hmm, weganie nie jedzą chyba słodkiego, w sumie, nie znam się.- macham ręką.

-Zależy, co tam jest.- wzrusza ramionami.- Pójdę do sklepu, dobrze?

-Jasne.- uśmiecham się.- Kup mi coś.- proszę.

-Oczywiście, skarbie.- śmieje się i składa pocałunek na moich ustach.

No ja rozumiem, że udawać i tak dalej, ale teraz jesteśmy sami do cholery!

Nie, żebym miała zastrzeżenia, po prostu to dziwne i tyle.

Kiedy chłopak wychodzi, ja biegnę do swojego pokoju, skąd biorę onesie, a następnie idę wziąć prysznic.

'*'

Nie wiem jeszcze jak, ale udaje mi się przysnąć na kanapie i budzi mnie Leondre.

-Nie sądziłem, że jesteś w stanie zasnąć w dwadzieścia minut.- śmieje się ze mnie.

Live Your Life |BaM|Место, где живут истории. Откройте их для себя