Rozdział 27

1K 77 35
                                    

Sophie's POV:

Siadam w swoim starym pokoju i zastanawiam się, po co wzięłam walizkę, skoro mam tutaj trochę ubrań.

Wzdycham i i jednak kładę się na łóżku.

W moich myślach jest tylko blondyn, choć tak nie powinno być.
Przecież on będzie zarywał do jednej z fanek, a ja jestem tylko PRZYJACIÓŁKĄ.

Przecieram dłońmi twarz, irytując się.
Wszystko jest takie skomplikowane.

Słyszę lekkie pukanie do drzwi.

— Proszę! — krzyczę, siadając i poprawiając trochę włosy.

— Chcesz iść ze swoją starą matką na zakupy? — śmieje się moja rodzicielka, przez co na mojej twarzy pojawia się uśmiech.

— Nie jesteś stara — przewracam oczami — ale tak, możesz sobie coś kupć — przytakuję.

— Muszę iść do kosmetyczki, jak ja będę wyglądać przy moim mężu na przyjęciu? — zadaje retoryczne pytanie. — Muszę się odstrzelić!

— Myślałam, że to zwykła popijawa w domu — wzdycham i staję na równych nogach.

— Właścicielowi firmy nie wypada. — Mama kładzie ręce na biodrach, wyglądając przy tym jak perfekcyjna pani domu.

— Mogę wziąć na przyjęcie Amandę? — unoszę brwi. — Razem to chociaż będziemy miały, co robić — zauważam.

— No jeżeli tak mocno chcesz — uśmiecha się delikatnie — ale zakupy będą matkowo-córkowe — oznajmia stanowczo.

— Oczywiście — śmieję się i wychodzę za rodzicielką z mojego pokoju.

'*'

Jak zwykle zakupy z mamą, to przede wszystkim zakupy dla mnie.
Nie wiem dlaczego, ona myśli, że chodzę w starych ubraniach i mnie na nic nie stać.

Oczywiście, że mnie stać.
Przecież rodzice mieli przysyłać mi pieniądze tylko na jedzenie, ale wyszło jakoś inaczej.

— Patrz, jaka piękna — Moja matka znów zatrzymuję się przed witryną jednego ze sklepów. Wskazuje na sukienkę, która wisi na wystawie.

— No, ładna — uśmiecham się delikatnie — jest naprawdę urocza.

— Nie ta — karci mnie kobieta. — Ta. — Podążam wzrokiem za jej palcem i, rzeczywiście, jest śliczna.

— W moim stylu — komentuję. — Serio śliczna — mówię szczerze.

— Świetnie, idziemy przymierzyć. — Matka łapie mnie za nadgarstek i wprowadza siłą do sklepu.

Siadam przed przymierzalnią i robię snapa, którego wysyłam tylko do Charliego – Zakupy z mamą.

Odsyła mi zdjęcie laptopa, na którym widnieje twarz mojego przyjaciela – Rozmowa z przygłupem.

Tłumię chichot, ponieważ wyszła bym na jakąś dziwną.

Kieruję wzrok na czubek mojego nosa i szybko naciskam na telefon, aby zrobić fotografię – Pozdrów.

Na następnym snapie jest jego głupia mina – Zrobione.

Tym razem nie powstrzymuję śmiechu.

— Co ci tak wesoło? — pyta moja mama, która z dwoma sukienkami stoi już obok mnie.

— Przyjaciel — macham ręką, szeroko się szczerząc.

— Nie będę wnikać. — Podaje mi wieszaki.

— Nie wnikaj — kiwam głową i wchodzę do przymierzalni, aby przymierzyć sukienki.

Live Your Life |BaM|Onde histórias criam vida. Descubra agora