Rozdział 11

2K 112 19
                                    

Sophia's POV:

Tamten tydzień minął zadziwiająco szybko, ten również, ponieważ byłam cały czas chora.

Teraz jest ostatni weekend przed moim powrotem do szkoły, dlatego też zamierzam iść do Leondre po zeszyty i ogólnie notatki.

Nadal wyglądam blado – choroba ma również swoje minusy.

Wychylam się przez okno i stwierdzam, że zapowiada się ciepły dzień.

Wyjmuję z szafy białą bluzkę bez rękawów, tego samego koloru sweter, granatowe rurki i bieliznę.

Z tym zestawem na rękach wchodzę do toalety, gdzie przemywam twarz zimną wodą, aby obudzić się do końca.

Wyglądam strasznie, sińce pod oczami, poczochrane włosy, blada cera, po prostu świetnie.

Najpierw zakładam na siebie ubrania, potem staram się rozczesać włosy, które związuję w zwykłą kitkę.

Używam mojego zestawu małego tynkarza, czyli korektora pod oczy, podkładu na twarz, pudru, eyelinera na powieki, tuszu na rzęsy i eos'a na usta.

Wychodzę z łazienki i zdejmuje sweter, jest mi nie potrzebny, bo jest ciepło.

Prezentuję się nie najgorzej.

Biorę jakąś torbę na ramie, aby wziąć wszystkie zeszyty

Oops! This image does not follow our content guidelines. To continue publishing, please remove it or upload a different image.

Biorę jakąś torbę na ramie, aby wziąć wszystkie zeszyty.

Gdy jestem w kuchni i przygotowuję sobie śniadanie, z góry schodzi Jason w czarnym podkoszulku i tego samego koloru, nie zbyt obcisłych, rurkach.

— Dzień dobry. — Siada przy stole.

— Dzień dobry — uśmiecham się.

— Nadal nie wyglądasz najlepiej — wzdycha.

— Sugerujesz coś? — śmieję się, aby udać, że jest mi lepiej.

— Nie, skądże. — Unosi ręce w powietrze.

— Poza tym, muszę jakoś nadrobić zaległy materiał, wiesz, że trochę może mi to zająć — wzdycham.

— Jak chcesz — przytakuje.

— Smacznego — podsuwam mu pod nos talerz z jego porcją, chyba jadalną.

'*'

— Zbieraj się — rozkazuje mój przyjaciel, gdy zmwyam — podwiozę cię, potem skoczę gdzieś — tłumaczy, gdy zauważa moje zdezorientowanie.

Wycieram ręce, a następnie zakładam torbę na ramię.

W przedpokoju ubieram białe buty, a Jason zakłada takie same, tylko czarne.

Biorę klucze z miseczki i zamykam za nami dom – udaję odpowiedzialną.

Wsiadamy do auta i on rusza do domu chłopców.

Live Your Life |BaM|Where stories live. Discover now