92.|Marlee

30 6 6
                                    

– Noy!* – krzyknęłam do przyjaciółki – Oświeć mnie, gdzie schowałaś klucz? – przez chwilę odpowiadał mi tylko szum wody w rurach. Noora pewnie myła twarz. – Halo?!

– Powinien być na stole – odkrzyknęła dziewczyna. – Chociaż w sumie nie wiem... – czułam jak skacze mi ciśnienie i pulsuje żyłka na czole. Zawsze tak miałam, kiedy się denerwowałam.

– Nooro Heike* Solberg! Albo mi powiesz gdzie odłożyłaś klucz, albo wyłączę ci tę ciepłą wodę! – wrzasnęłam. – Nie wiem czy wiesz, ale za cztery minuty zaczynamy hiszpański! – Szum w rurach nagle ustał. Młoda blondynka wyłoniła się wraz z kłębami pary z łazienki i zaczęła rozglądać się po pokoju w dżinsach z dziurami na kolanach, Roshe Runach, oraz sportowym staniku, ze swoim charakterystycznym lekkim makijażem (nie włączając w to krwistoczerwonej szminki, z której nie rezygnowała od dobrych paru lat, która nieco wyłamywała się z zestawienia cielistych cieni do powiek, cienkiej warstwy fluidu w miejscach sporadycznych pryszczy i leciutkiej kreski zrobionej kredką i rozmazanej cieniem.) Z westchnieniem schyliła się, zajrzała pod swoją poduszkę i podała mi klucz, w tym samym momencie wciągając białą bluzkę z nadrukiem "hahahaha".

– Sieroty boże... - mruknęła. Przewróciłam oczami. Chwilę później wszystkie cztery, wraz z Kristein i naszą koleżanką Gemmą wybiegłyśmy z kampusu przebiegłyśmy przez ulicę, wparowałyśmy do szkoły i niemalże równo z nauczycielem weszłyśmy do klasy.

Do profesora Angela Horacia Alarcón wzdychały chyba wszystkie młode dziewczęta uczące się hiszpańskiego. Był on bowiem, co prawda niskim, jednak wyższym ode mnie, opalonym młodym, z naciskiem na młodym, mężczyzną o lokowanych, kruczoczarnych włosach i lekkim zaroście. Wbrew stereotypowi typowego nauczyciela ubierał się prawie tylko w markowe ubrania, a jego głęboki głos przyprawiał o dreszcze wiele kobiet w różnym wieku.

Lekcje hiszpańskiego są prowadzone z grupą uczniów zebranych z danego rocznika z różnych profili. Dlatego są to zajęcia, na które uczniowie z naszej klasy, którzy chcieli się uczyć hiszpańskiego, uczą się go 5 razy w tygodniu wraz z chętnymi z klas A, B i D.

Zajęłyśmy swoje miejsca w audytorium językowym. Była to sala przeznaczona do nauki języków obcych, gdzie ławki były jednoosobowe i ustawiane w półkolistych rzędach. Każdy kolejny rząd był na kolejnym stopniu - trochę jak w kinie. Znaczy to, że ci z tyłu sali byli najwyżej, a ci w pierwszych ławkach na równi z poziomem piętra. Takie ustawienie zapewnia nauczyciela, że wszyscy wszystko widzą i nie ma sytuacji, gdzie ktoś komuś zasłania.

– ¡Hola amigos! Sentamos, por favor... - zaczął (Cześć, przyjaciele! Usiądźcie, proszę). – Hoy tengo que decirte algo... (Dzisiaj mam wam coś ważnego do zakomunikowania)

– No, ale proszę pana, po angielsku! - krzyknął ktoś ze środka sali. Angel odpowiedział śmiechem.

– Mam dla was ważny projekt współpracy ze szkołą w Salamance, w Hiszpanii. – po klasie przeszedł szmer. – Szczegóły wyjaśnię wam później, na razie mogę powiedzieć, że w trzyosobowych grupach będziecie wykonywać różne zadania. Grupa, która uzbiera najwięcej punktów do końca roku szkolnego spędzi miesiąc wakacji właśnie w Hiszpanii. – Teraz ludzie zaczęli ze sobą rozmawiać i dobierać się w grupki. Gemma odwróciła się do swojej siostry bliźniaczki i kuzynki, a my spojrzałyśmy po sobie.
– TRANQUILA! –,krzyknął Alarcón. – Sam będę dobierał grupy. – jęki niezadowolenia – a właściwie już to zrobiłem. Odczytać? Dobrze, więc Solberg Noora będzie pracowała z – w duchu czułam małe, kiełkujące ziarenko nadziei, ale Angel czym prędzej je we mnie zakopał. – Z Emmą i Abigail. – Wskazał na szkolne księżniczki, które z zadowoleniem wymachiwały torebkami Michaela Corsa, wiedząc, że mając kogoś tak dobrego w zespole nie będą musiały się przemęczać. – Koleżanka obok! - wskazał na mnie. – Pracujesz z...

– Pewnie z kujonką, która świata poza nauką nie widzi i dziewczyną srającą tęczą, która kocha wszystko dookoła. – mruknęłam niezadowolona do równie zgorszonej przyjaciółki.

– Z Chloe i Sarah. – Wskazał na dwie siedzące kilka siedzeń ode mnie dziewczyny, które znałam tylko z widzenia, ale na tyle dobrze, by wiedzieć, że moje przypuszczenia co do drużyny okazały się prawdą.

– To będą trudne miesiące – warknęłam pakując książki do torby i kierując się ku drzwiom.

– Hoover! – krzyknął za mną nauczyciel. - Wybierasz się gdzieś?

– Jak najdalej stąd – warknęłam. Jedyne co zdążyłam usłyszeć, to informacja, że pierwsze spotkania klubowe mają się odbyć w bibliotece, jutro o piątej po południu. I tak nie zamierzałam na nie przychodzić.

102 Dni Do WakacjiWhere stories live. Discover now