101.| Marlee

53 7 4
                                    

          

Melodia z La La Land cichutko wypełniła jeden z malutkich pokoi internatu Lehman High School, by stopniowo przybrać na sile. Po upływie kilkudziesięciu sekund była na tyle głośna by powoli zacząć mnie budzić. Z ciągle przymkniętymi oczyma poszukałam telefonu i odłączyłam ładowarkę. Spojrzałam na godzinę wyświetlającą się na ekranie i energicznie nacisnęłam przycisk „wycisz". Była piąta trzydzieści. ZDECYDOWANIE za wcześnie, żeby budzić biedną licealistkę. Nagle telefon wypadł mi z rąk i upadł idealnie na twarz uderzając w nos. Bolało.

– Obiecuje, że wykupię wynalazcy budzików specjalne miejsce w piekle. – warknęłam i zwlekłam się z posłania, przy okazji spotykając się twarzą w twarz z podłogą. Leżałam na zimnych, dębowych deskach na tyle długo, żeby stwierdzić, że całkiem tu wygodnie i wcale nie chce wstawać. Po raz kolejny telefon o sobie przypomniał, nie używając przy tym dzwonka alarmu. Znów sięgnęłam po małe urządzenie – wyglądało na to, że dostałam SMS'a. Mrużąc nieprzyzwyczajone do ostrego światła powieki przeczytałam:

Mama :/

Jak ci się spało córciu?

Czy ta kobieta to cyborg? Skąd ona wie, czy już wstałam, czy nie?

Ja:

Dobrze ;)

 

Wstałam i podeszłam do szafy. Przejrzałam dokładnie porozrzucane i zwinięte, jak to zwykła mówić moja mama „w chińskie dzień dobry" ubrania, po czym szybkim ruchem ręki zrzuciłam większość z nich. Przyglądając się powstałej stercie wybrałam dżinsy, bluzę w czarno czerwoną kratę i koszulkę z jakimś białym napisem. Odrzuciłam zestaw w stronę turystycznej deski do prasowania. Malutkie żelazko co prawda wyłączało się co pięć minut, ale lepsze to, niż chodzenie w pogniecionych bluzkach. Chwilę później zabierając swoje rzeczy udałam się w kierunku prysznica.

 

Przetarłam zaparowane lustro i moim oczom ukazało się lustrzane odbicie zmęczonej ciągłą nauką, bladej siedemnastolatki. Obrzuciłam sama siebie pogardliwym spojrzeniem. Włosy jak zwykle się przetłuszczały, mimo, że umyłam je wczoraj. Piegi standardowo wyglądały jak neonowo czerwone krosty, a spierzchnięte usta wyjątkowo rzucały się w oczy. Z góry nienawidzę każdego, kto twierdzi, że KAŻDE piegi są cudowne i sam chciałby takie mieć. Według mnie, to jedno z największych kłamstw świata. Czerwone krostki wyglądają porządnie albo na zdjęciach w Internecie, albo na rudych dziewczynach, na przykład na mojej koleżance – Kristein, ale absolutnie nie na takich ludziach jak ja! W sumie, do każdego, nawet najmniejszego elementu mojej twarzy można by się przyczepić. Szczególnie do oczu, które z założenia były brązowe. Jeśli chodzi o ludzkie tęczówki istnieją dwa rodzaje brązu, czekoladowy i orzechowy. Tak więc, mój kolor jest gdzieś pomiędzy, w dodatku z domieszką zieleni, takiej jak na butelkach od denaturatu.

Z rezygnacją sięgnęłam po suchy szampon. Codziennie byłam zmuszona spinać włosy, ze względu na ich tragiczny stan. Chwilę jeszcze stałam przy umywalce smarując twarz najróżniejszymi kremami i fluidami, by choć trochę zakryć piegi, myjąc zęby i starannie rysując kreski na białych jak ściana powiekach. Wróciłam się jeszcze do pokoju po spakowaną na szczęście torbę i ruszyłam w kierunku stołówki.

Czas zacząć kolejny, szary dzień.

-----------------------

Heloł! Tutaj vaders___ (Przypominam, że poprzedni rozdział pisała CrystalQueenMonica) i przychodzę do was z rozdziałem opisowym dla mojej postaci, Marlee.



Nieeee, wcale nie wzorowałam charakteru na Marioli z Nieprzygotowanych...

Wcale...

TO DO JUTRA ;D

102 Dni Do WakacjiWhere stories live. Discover now