99. | Sarah

37 4 4
                                    

Urodziłam i wychowałam się w Kanadzie, a dokładniej w Montrealu. Mieszkaliśmy w normalnym bloku, a pokój dzieliłam ze starszą o dwa lata siostrą Carolyne. Nie była ona moim jedynym rodzeństwem. Najstarszy jest mój brat Edward, który obecnie ma 26 lat i nie ukrywajmy był on wpadką. Matka zaszła w ciążę w wieku 19 lat, po ukończeniu szkoły i "egzaminie dojrzałości". Wszyscy mówią, że miała przed sobą świetlaną przyszłość światowej sławy modelki, ale braciszek przekreślił jej plany. Teraz "podobno" prowadzi szczęśliwe życie u boku kochającego męża i wśród gromadki dzieci. Z ojcem było inaczej. Z tego co wiem, na początku miał zostawić matkę, ale po zaskakującej wieści o dziecku nie zrobił tego. Była ona podobno przelotną przygodą, możliwością do rozerwania się w ostatniej klasie przed studiami, ale widząc siebie jako przyszły geniusz medycyny musiał być przykładny pod każdym względem, dlatego porzucenie dziewiętnastolatki w ciąży nie wpłynęło by dobrze na jego przyszły wizerunek. Miał studiować medycynę na Harwardzie. Gdy dowiedział się, że zostanie ojcem, nie zrezygnował ze studiów. Na krótko przed wyjazdem wziął ślub i zostawił ciężarną żonę zdając ją na teściową. Nie wytrzymała długo i opuściła dom, w którym miała mieszkać szczęśliwa rodzina Whitmore. Wyprowadziła się do swoich rodziców, gdzie przez trzy lata wychowywała syna. Podczas czwartego roku studiów młody Benjamin (ponieważ tak ma na imię mój ojciec), wrócił do Kanady z powodu choroby jego matki. Wtedy moi rodzice coś do siebie poczuli i odbudowali podumarłe małżeństwo. Babcia wyzdrowiała, a mój tata wyjechał ponownie, tym razem zostawiając kochającą żonę. Ostatni rok studiów był najgorszy, oboje nie mogli doczekać się powrotu i wspólnego życia. W dziewięćdziesiątym ósmym rodzina Whitmore zamieszkała w ogromnym jednorodzinnym domu. Tata pracował w klinice, nie zarabiał milionów, ale wystarczyło na zachcianki żony i potrzeby pięciolatka. Niestety po dwóch latach zamknięto jedyne źródło dochodów małżeństwa, a mężczyzna został zmuszony do pracy w publicznym szpitalu. W tym samym roku na świat przyszła Carolyne, z kolei po kolejnych dwóch latach moje narodziny zdecydowały o sprzedaży domu i zamieszkaniu w bloku. Nie wiem, czy te sytuacje budzą chęć powiększenia rodziny, ale przez następne dwa lata urodził się Lucas, a później Alexander. Wydawało by się, że szaleństwo skończone i rozpoczynamy normalne życie siedmioosobowej rodziny. Tak było. Pieluchy, obiadki, nieprzespane noce od pięciu lat były codziennością w moim dotychczasowym domu. Jednak najdziwniejszy w tym wszystkim był fakt, że moi rodzice mieli 30 lat. Rozpoczęłam naukę w wieku 7 lat. Na początku nie byłam zachwycającym uczniem, ale ku zdziwieniu wszystkich im byłam starsza tym lepiej się uczyłam. Ojciec też sobie radził, gdy miałam 10 lat przestał pracować w publicznym szpitalu a zaczął w prywatnej przychodni. W tym samym roku najmłodszy syn rozpoczynał naukę w drugiej klasie, a najstarszy studia inżynierskie. Nawet mama zaczęła myśleć o jakiejś dorywczej pracy. Żyło nam się dobrze, właściwie nie mieliśmy na co narzekać. Rodzice byli szczęśliwi i robili wszystko abyśmy my także dobrze się czuli. Z czasem nawet przestało nam brakować pieniędzy. Krótko mówiąc byliśmy przykładną rodziną i wtedy pojawiła się ona - Suzan.

***************************************************************************************************
Hej, hej, hej!!!
To znowu ja Monika. Wiem, że ten rozdział trochę odchodzi od fabuły ale jego ciąg dalszy wszystko wytłumaczy. :)
Z góry przepraszam bo publikuje go z opóźnieniem, z dwóch powodów.
Po pierwsze totalnie nie miałam weny, a po drugie gdy zaczęłam pisać miałam jej za dużo.
Po mimo wszystkiego mam nadzieję, że i tak się spodobało i zapraszam jutro na rozdział Marlee!

102 Dni Do WakacjiOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz