Rozdział 13

1.5K 114 18
                                    

Harry

Dotarłem na miejsce szybciej niż myślałem, że jest to możliwe. Złamałem ogrom przepisów drogowych, ale nie to w tym momencie się dla mnie liczyło.

Wysiadłem z samochodu, trzaskając za sobą drzwiami. Spojrzałem w stronę domu Lightwoodow, a moim ciałem wstrząsnął dreszcz. Rezydencja, którą mimo wszystko bardzo dobrze znałem, nie przypominała już tego postawnego i dumnego budynku. Wszystko zostało zniszczone przez ogień.

- Skoro nie otrzymałem jeszcze żadnej wiadomości od Johna, to znaczy że przynajmniej Bethany jest bezpieczna - pomyślałem.

Wyjąłem z kieszeni kurtki telefon i wybrałem numer do przyjaciela, który pomógłby mi w tej sytuacji. Potrzebowałem informacji, a on był w stanie mi je dać. Tom, bo tak brzmi jego imię jest byłym policjantem. Wywalili go, dyscyplinarnie. Powodem były zatargi z londyńskimi narkomanami i podejrzane interesy. Nie jest człowiekiem, któremu można bezwarunkowo zaufać, ale warto zgłosić się do niego po konkretne informacje. Oczywiście, nie za darmo.

- Thomas, tu Harry - powiedziałem na przywitanie.

- Wiem, że to ty. Twoje imię i nazwisko wyświetla mi się na ekranie telefonu jebany idioto.

- Doskonale to wiem, po pro...

- Już dawno skończyła się era telefonów stacjonarnych, Harry.

- Nie przeginaj - warknąłem, wkurzony jego durnymi uwagami.

- Może zaraz zaczniemy porozumiewać się telefonem ze sznurka?

- Czy możemy przejść do sprawy dla której do ciebie zadzwoniłem? - powiedziałem zirytowany jego dziecinnym zachowaniem i wsiadłem z powrotem do samochodu.

- Gdzie podziało się twoje poczucie humoru, kochanieńki? - zaśmiał się, lecz zaraz potem jego głos przybrał poważny wydźwięk. - Słucham, możesz się teraz wyżalić.

- Potrzebuję informacji o chłopaku, który nazywa się... - przerwałem i wyjąłem notes z samochodowego schowka. Otworzyłem go na odpowiedniej stronie. - ...Michael Blackwell.

- Wiesz o nim coś więcej niż tylko jego imię i nazwisko? - zapytał.

- Przyjaźni się z Bethany Lightwood, więc wnioskuję, że uczęszczali razem do klasy. - odpowiedziałem.

- Bethany Lightwood, powiadasz? Czy to nie ta piękna kobieta, która namieszała ci w głowie? - odparł, a w jego głosie łatwo było dostrzec rozbawienie. - Chcesz usunąć potencjalnego kochasia z jej życia.

- Nikogo nie chcę usuwać.

- Taaa, jasne. Przecież to twoja specjalność - zadrwił.

- Mów ile mam ci przelać na konto i kończymy tą bezsensowną, jak na razie, konwersację - zasugerowałem.

- Sam mi coś zaproponuj.

- £100 - odparłem marszcząc brwi.

- Tylko tyle? Nie jestem jakąś przyuliczną prostytutką Harry, nie dam się wykorzystać za tak małe pieniądze - prychnął niezadowolony z mojej propozycji.

- Więc ile?

- Wydaje mi się że £500 zaspokoi moje żądze - zaśmiał się.

Kwota którą zaproponował była zdecydowanie zbyt duża, jak na pracę, którą wykona w jak myślę niecałą godzinę. Nie zamierzałem jednak się tym przejmować. Miałem zamiar doliczyć tę kwotę do rachunku Johna Kozana. Dla niego taka kwota to tylko kilka groszy, jego majątek jest tak duży, że z pewnością starczy dla kilku pokoleń jego rodziny.

BEAUTIFUL KILLERWhere stories live. Discover now