Rozdział 1

5.8K 360 11
                                    

Siedziałam wpatrując się w ekran telefonu wciąż sparaliżowana otrzymaną wiadomością. Miałam się niby spakować i iść gdzieś z jakimiś kolesiami, których nawet nie znam? Nie wyobrażałam sobie tego. Z początku myślałam, że to kolejny głupi pomysł moich znajomych, ale po chwili namysłu doszłam do wniosku, że nikt z nich by na to nie wpadł. Czas nieubłaganie mijał, a ja nie wiedziałam co zrobić. Zdecydowałam się spakować, bo przecież nie miałam nic do stracenia oprócz beznadziejnego życia i wyjazdu do internatu, który miał odbyć się za tydzień.

A co jeśli to jakaś mafia i wywiozą mnie do jakiegoś domu publicznego robiąc ze mnie prostytutkę?

Drżąc z przerażenia podeszłam do szafy z której zdjęłam torbę podróżną. Chwilę później wrzucałam do niej ubrania nie kwapiąc się składaniem ich.

Nagle usłyszałam trzask dochodzący z dołu. Ktoś wyłamał drzwi wejściowe? Przerażona przestałam się pakować i osłupiała klęczałam nad walizką nie wiedząc co zrobić. Uniosłam głowę gdy zauważyłam, że ktoś otwiera drzwi od mojego pokoju. Zobaczyłam przed sobą czterech mężczyzn w kominiarkach przyglądających mi się z zaciekawieniem.

Zaczęłam się zastanawiać jak wyplątać się z tej sytuacji. Wstałam i cofnęłam się w głąb pokoju.

- Nie uciekniesz od nas. - zaszydził jeden z nich.

Trenowałam karate więc powinnam umieć się obronić, ale nie przed czterema napakowanymi facetami. Moja sytuacja nie miała wyjścia.

- Widzę, że się spakowałaś. - powiedział jeden z nich. Pod jego białym t-shirt'em zauważyłam mnóstwo tatuaży. - Dobra dziewczynka.

Podszedł do mojej torby i zasunął jej suwak, po czym wyszedł razem z nią z pokoju w bliżej nieznanym mi kierunku.

Patrzyłam na nich otępiała. Strach doszczętnie sparaliżował moje ciało. Cofam moje słowa o szkole z internatem. W tej sytuacji byłam gotowa nawet pobiec do rodziców i błagać ich by mnie tam zawieźli. Gdybym tylko wiedziała gdzie są i gdybym tylko miała taką możliwość.

- Chodź idziemy. - usłyszałam.

- Nigdzie z wami nie idę. - odpowiedziałam w nagłym przypływie odwagi.

- Słucham? - splunął drugi z porywaczy.

- Jesteś głuchy?

- Kurwa kobieto, moja cierpliwość się zaraz skończy. Rusz ten zgrabny tyłek do samochodu.

- Nie chcę! - krzyknęłam.

- Gówno mnie to obchodzi. - powiedział i wyjął z kieszeni jakąś buteleczkę i szmatkę. Widziałam do czego to prowadzi. Cofałam się, lecz po chwili natknęłam się plecami na przeszkodę. Oddychającą przeszkodę. Wokół mojego ciała zacisnęły się czyjeś ramiona. Pod wpływem impulsu zaczęłam krzyczeć i kopać nogami napastnika.

- Niall idioto, dawaj szybciej tę szmatę. - usłyszałam nad moim uchem przez co podwoiłam swoje starania wołając o pomoc.

Po tym jak poczułam na moich ustach mokry materiał zaczęłam odpływać. Próbowałam nie wdychać szkodzącej substancji, lecz wiedziałam, że nie uniknę tego. Obraz był coraz ciemniejszy, aż ogarnął mnie całkowity mrok.

BEAUTIFUL KILLERWhere stories live. Discover now