Harry
Położyłem się na nowym narożniku, który przed chwilą został przywieziony przez dostawcę i zeskanowałem wzrokiem salon, który przez dzisiejsze wydarzenia wygląda jakby był zdemolowany przez huragan. Szyby w oknach nadal nie zostały wymienione, a ściany są podziurawione jak szwajcarski ser.
- Pomoże mi ktoś zamiatać, czy jak zwykle będę musiał robić wszystko sam? - jęczał Liam po tym jak przyniósł szufelki i zmiotki z kuchni obok.
- Ja nie mogę chyba jestem ranny. - przedrzeźniał go Louis trzymając się za domniemane ranne miejsce na jego brzuchu.
- Będziecie coś chcieli. - powiedział Liam wzdychając i zabrał się za zamiatanie szkła, które było dosłownie wszędzie.
Wciąż zastanawiałem się, czemu Bethany uratowała nam życie. Nic nie tłumaczyło jej zachowania. Najpierw wymachiwała bronią grożąc nam, a potem ratowała nas przed pociskami z zewnątrz. Chcąc, nie chcąc - zawdzięczaliśmy jej życie. Pragnąłem powiedzieć jej prawdę, o tym kim naprawdę są jej rodzice i czemu zabraliśmy ją z jej domu, lecz bałem się jej reakcji.
- Są jakieś wiadomości z góry? - zapytał się Zayn siadając obok mnie.
Przeczesałem dłonią grzywkę, która nieustępliwie zasłaniała mi widoczność i potrząsnąłem głową.
- John powiedział, że skontaktuje się z nami w dniu, w którym było planowane porwanie, nie dziwi cię to, że nadal nie ma od niego wieści mimo iż minął ponad dzień?
- Owszem, dziwi mnie to, lecz wiesz jakie są zasady. Nie możemy kontaktować się z nikim z góry dopóki nie dostaniemy na to pozwolenia. - podniosłem się i włączyłem telewizor.
- Jeszcze ta pieprzona strzelanina dzisiaj. - kontynuował Zayn wodząc za mną wzrokiem, gdy przemieszczałem się po zmasakrowanym salonie w poszukiwaniu telefonu. - Mam złe przeczucia. Powinniśmy to wszystko sprawdzić.
- Jak chcesz to sprawdzić? Mamy zostawić tutaj samą Bethany narażając ją na niebezpieczeństwo i pojechać tam, gdzie być może czeka na nas śmierć jak sam wywnioskowałeś? - dołączył się Niall.
- Chłopaki spokojnie. Poczekamy jeszcze jeden dzień, a potem sam pojadę do John'a i zorientuję się jak wygląda sytuacja. - powiedziałem.
- Sam? A my?
- Wy popilnujecie Beth, nie ma potrzeby narażania was, kiedy mogę zrobić coś sam.
- Harry...
- Nie, tak będzie lepiej. - powiedziałem głosem nie uwzględniającym sprzeciwów i wyszedłem z salonu kierując się schodami na górę. Zatrzymałem się na chwilę pod drzwiami za którymi znajdowała się porwana przez nas dziewczyna chcąc zobaczyć, czy wszystko z nią w porządku. Otworzyłem drzwi za pomocą klucza zabranego od Niall'a i wszedłem do środka.
Leżała na olbrzymim łóżku zajmując ledwie jego kawałek, co pokazywało jak drobna była. Usiadłem i wpatrywałem się w jej nieskazitelną twarz oświetloną tylko delikatnym światłem lampki nocnej. Uniosłem dłoń by dotknąć jej policzka, lecz zrezygnowałem, gdy niespokojnie się poruszyła, nie chcąc jej budzić i niepokoić. Czy śniło jej się coś złego? Chciałbym móc być tym, który byłby jej ukojeniem po każdym koszmarze jaki by przeżywała, to kim jednak byłem skutecznie mi to uniemożliwiało.
Zgasiłem lampkę i wyszedłem z pokoju wciąż zaczarowany jej urodą. Cicho wędrując przez korytarz znalazłem drzwi gościnnego pokoju w którym aktualnie spałem. Nie kwapiąc się zdejmowaniem ubrań położyłem się na łóżku i usnąłem z uśmiechem na ustach spowodowanym niedawnym widokiem kobiety, którą kochałem.
YOU ARE READING
BEAUTIFUL KILLER
FanfictionŻyjemy w świecie, w którym występują głębokie podziały na nieprzyzwoicie bogatych i rozpaczliwie biednych. Bethany należy do pierwszej grupy. Gdy zostaje porwana myśli, że zrobiono to dla okupu. Co jeśli prawda okaże się inna?